40 lat temu urodził się Lleyton Hewitt. Wszystko w karierze wywalczył zaangażowaniem
24 lutego 40 lat temu urodził się Lleyton Hewitt. Australijczyk, który 80 tygodni utrzymywał się na czele klasyfikacji ATP. Grał w finałach trzech turniejów wielkoszlemowych, ale wygrał tylko US Open i Wimbledon. - Nie ma w tenisie drugiego człowieka, który mając tak mało atutów, osiągnąłby tak wiele - wypowiedział się o nim sam John McEnroe.
2021-02-24, 06:00
• Pojawił się w tenisowym świecie jak kometa.
• Jego obsesją stało się Australian Open. Startował w turnieju dwadzieścia razy, ale tylko raz dotarł do finału.
• Na początku dwudziestego pierwszego wieku stał się rakietą numer jeden na świecie.
• Karierę zakończył tam gdzie ją rozpoczął. W Australii.
Sport był zawsze częścią jego życia
Rodzice Lleytona kochali sport. Jego tata wraz z bratem grali w piłkę nożna w kilku zespołach ligi australijskiej. W 258 meczach zdobył 529 bramek. Mama także zawsze była związana ze sportem. Pracowała jako nauczycielka wychowania fizycznego. Od urodzenia angażowali syna we wszelkiego rodzaju aktywności sportowe. Już w wieku trzech lat dostał pierwszą rakietkę tenisową.
- Pochodzę ze sportowej rodziny. Moi rodzice byli zawsze dla mnie wielkim wsparciem. Doskonale rozumieli presję i wyzwania z jakimi musiałem się mierzyć - wspominał Hewitt swoje dzieciństwo na atptour.com.
Jest najmłodszym w historii tenisa zawodnikiem, który wystartował w Australian Open
REKLAMA
W roku 1996 został Młodzieżowym Mistrzem Świata w grze podwójnej. Grał razem z rodakiem Nathanem Healeyem. Mając 15 lat 10 miesięcy i 20 dni zadebiutował w rozgrywanym w jego ojczyźnie turnieju Wielkiego Szlema. Do dnia dzisiejszego ten rekord nie został pobity. W pierwszej rundzie uległ Hiszpanowi Sergio Bruguerze, w trzech szybkich setach.
Tak opisany został start Lleytona, w Australian Open, w książce Scoopa Malinowskiego „Facing Hewitt”, „Oblicze Hewitta”:
"Był niespełna 16-letnim zawodnikiem z dziką kartą. Wszyscy się zastanawiali, skąd zdobył dziką kartę, ponieważ był wtedy jako nr 500 na świecie i nikt o nim nie słyszał (…) Ten dzieciak miał 16 lat i wyglądał na słabego, niedoświadczonego i nieoszlifowanego”.
REKLAMA
Największe sukcesy w karierze
Hewitt uznany został w środowisku tenisowym, za zawodnika, który swoją pozycję wywalczył bardzo ciężką pracą. Od samego początku kariery, nie zachowywał się tak jak by sobie życzyli pomysłodawcy tego sportu. Tenis jest uznawany za dyscyplinę elitarną.
Lleyton był bardzo głośny na korcie, niemal arogancki w czasie gry. Od czasu do czasu krzyczał, a nawet zdarzało się, że pluł na kort. Ale to właśnie był jego styl gry. I dzięki niemu stał się jednym z najlepszych tenisistów świata.
Tak go określił zwycięzca siedmiu turniejów Wielkiego Szlema, w grze pojedynczej, Amerykanin John McEnroe, znany z wybuchowego zachowania na światowych kortach:
„Nie ma w tenisie drugiego człowieka, który mając tak mało atutów, osiągnąłby tak wiele”.
REKLAMA
Hewitt już w 1998 wygrywa pierwszy turniej tenisowy cyklu ATP. W australijskiej Adelajdzie wygrał w finale z rodakiem Jasonem Stoltenbergiem.
Pierwszy tryumf w Wielkim Szlemie
We wrześniu 2001 roku, po raz pierwszy w swojej karierze, dotarł do finału turnieju US Open. Zmierzył się z w nim ze starszym o dziesięć lat Amerykaninem Petem Samprasem. W pierwszym secie trwała zacięta walka. Australijczyk wygrał go w tie-breaku 7:6. W dwóch następnych nie dał szans reprezentantowi Stanów Zjednoczonych, wygrywając oba po 6:1.
- Ten dzieciak jest niewiarygodnie szybki. Żałuję, że mam już nogi starego człowieka. Przegrałem z wielkim mistrzem. Będziecie widzieć teraz Lleytona takim przez najbliższe 10 lat jakim widzieliście mnie - zaraz po zakończeniu meczu powiedział Sampras.
19 listopada tego roku, 20 letni Hewitt, zasiadł na długie 75 tygodni na miejscu lidera światowego rankingu ATP. Dostąpił tego zaszczytu jako dwudziesty z kolei tenisista w historii. A piąty, któremu udało się nie opuścić fotela czempiona przez ponad rok. W 2003 powrócił jeszcze na pierwsze miejsce, ale tylko na 5 tygodni.
REKLAMA
Na kortach Wimbledonu potwierdził swój prymat na świecie
Będąc pierwszą rakietą w klasyfikacji ATP wystartował w połowie 2002 roku w Wimbledonie. Był zdecydowanym faworytem. I rozstrzygnął turniej na swoją korzyść. W finale pokonał Argentyńczyka Davida Nalbandiana 6:1, 6:2 i 6:3. Było to pierwsze od piętnastu lat zwycięstwo sportowca z Antypodów.
- To niesamowite uczucie. Kiedy dorastałem jako dziecko w Australii zawsze marzyłem że któregoś dnia będę grał o ten puchar i widziałem Pata Casha robiącego to 15 lat temu. W końcu wykorzystującego szansę dokonania tego. Nie mogę uwierzyć jak grałem przez te dwa tygodnie - powiedział Hewitt po zwycięstwie na atptour.com.
Na szczycie utrzymywał się jeszcze ponad rok. Niestety w 2003 roku odpadał w rundach kwalifikacyjnych we wszystkich turniejach Wielkiego Szlema. To spowodowało, ze stracił pozycję lidera klasyfikacji najlepszych tenisistów na świecie.
Był o krok od zrealizowania swojego marzenia
W późniejszym okresie swojej kariery skupił się na występach w Pucharze Davisa gdzie osiągnął najlepsze w historii Australii rezultaty. W grze pojedynczej wygrał 42 z 56 pojedynków, które stoczył. W grze podwójnej natomiast wygrał 16 z 22 jakie rozegrał. Daje to 58 zwycięstw odniesionych w tych rozgrywkach.
REKLAMA
Cały czas, aż do 2016 występował także w turniejach Wielkiego Szlema. W wieku 24 lat był dosłownie o krok od wygrania Australian Open. To było jego wielkie marzenie, którego nie zrealizował. Grał w tym turnieju dokładnie przez dwadzieścia sezonów. Nigdy nie wyszedł poza kwalifikacje. A w 2005 udało mu się awansować do finału. Zmierzył się w nim z Rosjaninem, Maratem Safinem. Początek był wspaniały. Pierwszy set Australijczyk wygrał 6:1. Niestety pozostałe trzy partie padły łupem Safina.
24 lutego 2021 rok. 40. urodziny obchodzi Lleyton Hewitt
Pięć lat wcześniej pożegnał się z publicznością na swoim dwudziestym turnieju Australian Open. Tam zaczynał i właśnie tutaj zamknął swoją historię tenisową. Do turnieju dostał się z dziką kartą. W drugiej rundzie uległ, po krótkiej, trzysetowej walce Hiszpanowi Davidowi Ferrerowi.
- Atmosfera na korcie była niesamowita. Miałem gęsią skórkę, ale starałem się koncentrować jedynie na grze. W mojej głowie działo się wiele rzeczy. Potem, po zakończeniu meczu, oglądałem na telebimie, co inni wielcy tenisiści mówią o mnie. To także wyzwoliło we mnie mnóstwo emocji - powiedział Hewitt, zaraz po meczu, na konferencji prasowej, której fragmenty znalazły się na sportowefakty.wp.pl.
REKLAMA
Australijczyk jest wzorem sportowca, który wszystko co w swojej karierze wywalczył zrobił wielkim zaangażowaniem, uporczywym treningiem i bardzo ciężką pracą. Jest przykładem dla nowych pokoleń, że nie ma rzeczy niemożliwych. Wszystko co w życiu osiągamy musimy sami zdobyć.
REKLAMA