Protesty w Birmie. Policjantom kazano strzelać do demonstrantów, "aż będą martwi"
Władze Birmy brutalnie tłumią trwające od miesiąca protesty przeciwko zamachowi stanu. Policjantom rozganiającym demonstrantów kazano "strzelać (do nich), aż będą martwi" - podała w środę agencja Reutera, cytując byłego funkcjonariusza, który odmówił wykonania rozkazu i zbiegł do Indii.
2021-03-10, 11:55
Podoficer Tha Peng i sześciu innych policjantów odmówiło, gdy przełożeni rozkazali im strzelać z pistoletów maszynowych do protestujących w mieście Khampat 27 lutego. - Następnego dnia oficer wezwał mnie, by spytać, czy będę strzelał – powiedział były policjant.
Po kolejnej odmowie Tha Peng ustąpił ze służby i 1 marca zbiegł do Indii, pozostawiając w Khampat rodzinę. - Nie miałem wyboru – ocenił w rozmowie z Reutersem poprzez tłumacza. Nie podał pełnego nazwiska, ale pokazał agencji swój dowód tożsamości i legitymację policyjną.
Powiązany Artykuł
Birma: kolejny dzień protestów przeciw zamachowi stanu, policja użyła broni palnej
Od wojskowego puczu z 1 lutego w Birmie zabitych zostało co najmniej 60 antywojskowych demonstrantów, a ponad 1,8 tys. osób zostało zatrzymanych – wynika z obliczeń Związek Pomocy Więźniom Politycznym (AAPP). Wśród aresztowanych jest demokratycznie wybrana przywódczyni kraju Aung San Suu Kyi.
Ucieczki do Indii
Od rozpoczęcia protestów z Birmy do Indii zbiegło około 100 osób, głównie policjantów i członków ich rodzin – podał Reuters, powołując się na anonimowego indyjskiego urzędnika wysokiej rangi.
REKLAMA
Tha Peng twierdzi, że wielu policjantów popiera trwające demonstracje. "Na komisariacie 90 proc. (policjantów) popiera protestujących, ale nie ma przywódcy, który by ich zjednoczył" – powiedział. W Birmie pozostawił żonę i dwie córki, z których jedna ma sześć miesięcy.
Czytaj także:
- Birma: wojsko przekonuje, że po wyborach odda władzę. Nie wiadomo tylko, kiedy
- "Wzywamy do uwolnienia profesora Turnella". Australia zawiesiła współpracę wojskową z Birmą
Tymczasem wojskowe władze nasilają działania przeciwko uczestnikom ogólnokrajowej kampanii nieposłuszeństwa obywatelskiego wobec junty. W Rangunie siły bezpieczeństwa otoczyły w środę kwatery mieszkalne strajkujących kolejarzy.
Żołnierze skonfiskowali również żywność i inne towary przekazane w ramach wsparcia dla uczestników strajku - przekazała hiszpańska agencja EFE, powołując się na mieszkańców osiedla.
Represje wobec prasy
REKLAMA
Władze nasiliły też represje wobec prasy, a pięciu niezależnym mediom odebrano licencje na działalność. Siły bezpieczeństwa dokonują nalotów na nieprzychylne wojsku redakcje. Od puczu aresztowano dziesiątki dziennikarzy, z których co najmniej sześciu usłyszało już zarzuty zakłócenia porządku publicznego, za co grozi do trzech lat więzienia – podała EFE.
Powiązany Artykuł
Birmańska junta zatrudniła lobbystę, który za 2 mln dolarów "wyjaśni" pucz Zachodowi
Uwielbiana przez tłumy noblistka Aung San Suu Kyi i jej Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD) odniosły wysokie zwycięstwo w listopadowych wyborach parlamentarnych. Wojsko twierdzi, że były one sfałszowane, choć komisja wyborcza nie dopatrzyła się nieprawidłowości.
Junta ogłosiła roczny stan wyjątkowy i zapowiedziała kolejne wybory, ale wielu Birmańczyków nie wierzy w te zapowiedzi i obawia się długotrwałej, opresyjnej dyktatury wojska.
koz
REKLAMA
REKLAMA