Ryszard Koncewicz, trener który przetarł szlaki innym

15 marca 2001 zmarł Ryszard Koncewicz, wielokrotny selekcjoner reprezentacji Polski.  

2021-03-15, 05:00

 Ryszard Koncewicz, trener który przetarł szlaki innym
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Shutterstock/august0809
  • Próbował swoich sił jako piłkarz, ale warunki fizyczne jakie posiadał nie pozwoliły mu na osiągnięcie sukcesów
  • W czasie wojny walczył w obronie Warszawy. Wzięty do niewoli, czas zawieruchy spędził w obozach jenieckich. W nich także grał w piłkę
  • Hołdował twardym zasadom. Nie cofał się przed trudnymi decyzjami. Był zawsze konsekwentny i surowy

Ryszard Koncewicz przyszedł na świat siedem lat przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Z całą rodziną mieszkał na Łyczakowie we Lwowie, niedaleko miejsca nazywanego dzisiaj Cmentarzem Orląt Lwowskich. Był niewysokim mężczyzną, 162 centymetry wzrostu. Na obrońcę się nie nadawał, ale na rozgrywającego jak najbardziej. Został juniorem polskiego klubu piłkarskiego Lechia Lwów. Występował w nim aż do wybuchu drugiej wojny światowej.

Powiązany Artykuł

górski serwis grafika 1200 .jpg
SERWIS SPECJALNY - KAZIMIERZ GÓRSKI

Pożoga wojenna

Jak tylko rozpoczęła się agresja Niemiec na Polskę zaciągnął się do wojska. Został wcielony do 40. pułku Piechoty Dzieci Lwowskich. Uzyskał stopień podpułkownika. Skierowano go do obrony Warszawy. Po jej kapitulacji trafił do niewoli. Do końca wojny przebywał w kilku obozach jenieckich. W oflagu IIC Woldenberg założył konspiracyjny klub piłki nożnej, KS Lwów.

„Zawsze mówił ze swadą, posługując się piękną polszczyzną, z delikatnym lwowskim akcentem. Była to naprawdę osobowość wyjątkowa” - pisał Michał Listkiewicz, członek Stowarzyszenia Woldenberczyków.

Po zakończeniu działań wojennych rozpoczął pracę szkoleniową

W roku 1945 miał już 34 lata. Był to moment, w którym wybrał pracę trenera. Nie chciał rozstawać się z piłką nożną. Jego celem było stworzenie - jak byśmy dzisiaj powiedzieli - „narodowego modelu gry”.

REKLAMA

Tak ocenił Koncewicz jakość pracy szkoleniowej w polskiej piłce nożnej na silesiasport.pl:

„Liczyli na szczęście lub przypadek. Tak grać nie wolno. Trzeba zawsze prowadzić otwartą grę”.

Pracował w Ruchu Chorzów. Zdobył z nim mistrzostwo Polski w 1951. Później przeszedł do Polonii Bytom, z którą w 1954 wywalczył tytuł mistrza naszego kraju. Jednak jego nowatorskie, ale z drugiej strony ostre, metody pracy nie znalazły uznania w oczach podopiecznych. Mimo niewątpliwych sportowych sukcesów.

„Bardzo wymagający trener miał, w opinii zawodników, trudny charakter. Z Polonii został wydalony za względu na skargi piłkarzy w zarządzie. Czuli się przez niego strofowani i atakowani” - można było przeczytać na silesiasport.pl

REKLAMA

Na szczęście władze innych klubów nie przestraszyły się tej opinii. W roku 1956 przeszedł do Legii Warszawa, z którą wygrał ligę oraz zdobył puchar kraju. Później trenował jeszcze Gwardię Warszawa. W niej zakończył współpracę z klubami.

Reprezentacja, marzenie każdego trenera

W roku 1948, z racji nowatorskiego podejścia do kwestii szkoleniowych oraz organizacyjnych, został zaproszony do współpracy przez ówczesnego selekcjonera Polski Wacława Kuchara. Połączenie pracy w reprezentacji z działalnością w klubach wyszło tylko na dobre. W roku 1950 po raz pierwszy prowadził drużynę narodową samodzielnie. Władze naszej piłki poszły za ciosem i powołały Koncewicza na szefa Rady Trenerów Związku. Od tego czasu był jeszcze ośmiokrotnie proszony o zajęcie się zespołem narodowym. Pracował z przerwami aż do roku 1970.

Był coraz bliżej stworzenia profesjonalnego systemu zarządzania drużyną narodową

Strzałem w przysłowiową dziesiątkę było prowadzenie zespołów klubowych i reprezentacji w tym samym czasie. Koncewicz dostrzegł wszystkie bariery we współpracy terenu z reprezentacją.

Tak wypowiadał się, o problemach jakie napotkał, w książce „Piłka Nożna” autorstwa Stefana Grzegorczyka, Jerzego Lechowskiego oraz Mieczysława Szymkowiaka:

REKLAMA

„Ujemny wpływ na pracę selekcjonera wywierają nie najlepiej układające się stosunki na linii klub – reprezentacja. Mimo słownych deklaracji trenerów klubowych o uznaniu priorytetu reprezentacji, dla wielu z nich nadal bliższe są interesy własnego klubu. Trzeba też powiedzieć, że właściwą selekcję utrudnia wciąż nie najlepsza praca zawodników w zespołach klubowych. Dla potrzeb reprezentacji jest to za mało”.

Drugą bolączką była postawa samych reprezentantów na zgrupowaniach. Trener jako osoba hołdująca twardym zasadom, postanowił to zmienić. Udało się to po sławnej „Aferze Kuflowej”. W roku 1962 Polska przegrała mecz z wicemistrzami świata Czechosłowacją (1:2). Po nim wszyscy udali się na obiad. Czołowa gwiazda naszej drużyny Ernest Pohl do posiłku zamówił dwa piwa. Koncewicz poprosił kelnera o odniesienie ich do baru. Pohl jednak zapłacił i wypił na oczach całej drużyny. W dodatku skomentował całe zajście:

„Jestem dorosły i nikt nie będzie zabraniał mi wypicia po meczu butelki piwa. Dzieci i ryby głosu nie mają”.

Selekcjoner nałożył na niego trzymiesięczną dyskwalifikacje. Ale to nie był koniec. Ówczesnym prezesem PZPN był Marian Ryba, który wziął te słowa do siebie. Pohl nie zagrał w drużynie narodowej przez kolejne dwa lata.

REKLAMA

System

„Mało kto pamięta, że przed erą Górskiego był Koncewicz’" - wspominał Jerzy Engel na silesiasport.pl.

Pod koniec lat sześćdziesiątych Koncewicz pomału kończył już wielokrotną współpracę z drużyną Polski. Selekcjonerem reprezentacji U21 został Kazimierz Górski. 

„Koncewicz zawsze wiedział czego chce, jak trzeba pracować w klubach i w PZPN, ale bardzo często napotykał, z różnych względów, bariery nie do sforsowania. Przetarł jednak szlaki innym. Niemal wszyscy zawodnicy, z których korzystał później Górski wyszli spod jego ręki (…) Kostka, Oślizło, Anczok, Deyna, Maszczyk, Ćmikiewicz, Szołtysik, Lubański, Gadocha” - wspominali autorzy w książce „Piłka Nożna”.

Koncewicz do roku 1980 był wiceprezesem PZPN ds. szkolenia. W historii naszej reprezentacji jest rekordzistą. 

REKLAMA

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej