Eugen Polanski skończył 35 lat
"Jeśli będę w formie, jeżeli moja gra może się przydać reprezentacji Polski, proszę brać mnie pod uwagę przy powołaniach”. 17 marca 1986 roku urodził się Eugen Polanski, piłkarz, który zasilił naszą reprezentację przed mistrzostwami Europy w 2012 roku.
2021-03-17, 05:00
Eugen Polanski, bo takie imię i nazwisko przyjął kiedy wyemigrował do Niemiec, przyszedł na świat w Sosnowcu. 17 marca 1986 roku. Gdy miał trzy lata, rodzina postanowiła przenieść się do naszego zachodniego sąsiada. Osiedlili się w niewielkim mieście Viersen, niedaleko granicy z Holandią. Tam mieszkali ich dziadkowie.
„Ojciec i matka zawsze pamiętali o tym, że pochodzą z Polski. Mieliśmy polską Wigilię, obchodziliśmy polskie święta. Uczyli mnie języka, chociaż to bardziej śląski niż polski” - wspominał Polanski w rozmowie z Onetem.
Pierwsze kroki piłkarskie stawiał w lokalnym klubie. Mając osiem lat rozpoczął treningi w Borussi Monchengladbach. Tata dowoził go na treningi, bo z domu w Viersen do ośrodka klubowego było tylko kilkanaście kilometrów. Debiut w pierwszej drużynie zaliczył w lutym 2005 roku. Nie był on udany. Borussia przegrała z Werderem Brema 0:2 a Eugen na pół roku powrócił do drugiego zespołu. W następnym sezonie grał już częściej. Spędził w klubie cztery lata, później na rok przeniósł się do hiszpańskiego Getafe CF. Furory nie zrobił. Wrócił do Niemiec, do 1 FSV Mainz a w 2013 zasilił TSG 1899 Hoffenheim, gdzie po pięciu latach zakończył karierę zawodniczą. Na boiskach ligowych rozegrał 289 spotkań, strzelając w nich 14 bramek.
Był jednym z nielicznych piłkarzy, którzy zagrali we wszystkich drużynach młodzieżowych Niemiec
W roku 2001 został powołany na zgrupowanie reprezentacji narodowej U16. Zawodników, którzy nie ukończyli, rocznikowo, szesnastu lat. Tam dostąpił zaszczytu debiutu. Reprezentował naszych zachodnich sąsiadów we wszystkich kategoriach wiekowych. Swoją przygodę zakończył w 2008 roku występami w drużynie U21, której był kapitanem.
REKLAMA
W tamtym czasie został zapytany o możliwość występu w polskiej drużynie narodowej.
„Nie wyobrażam sobie grać dla Polski. Nie pozwala mi na to moje sumienie oraz sytuacja, w której się znajduję. Za długo żyję już w Niemczech i za często miałem na sobie koszulkę tego kraju".
W 2009 rozpoczęło się tworzenie zespołu na Euro 2012. Miło się ono odbyć w Polsce i na Ukrainie
Misję zbudowania reprezentacji, na zbliżające się wielkimi krokami mistrzostwa, otrzymał Franciszek Smuda. Było to wielkie wyzwanie. Oczekiwania nigdy nie były tak duże. Wszyscy uważali, że na czempionacie rozgrywanym w naszym kraju, odegramy znaczącą rolę. Selekcjoner, jako pierwszy i jedyny, w historii naszej piłki nożnej, podjął zaskakującą decyzję. Postanowił wzmocnić szeregi drużyny narodowej piłkarzami posiadającymi polskie korzenie. Rozpoczął starania o pozyskanie Polanskiego. W kręgu zainteresowania byli także Damien Perqius, Ludovic Obraniak oraz Sebastian Benisch.
„Trener reprezentacji Franciszek Smuda podszedł do mnie od razu po przegranym meczu mojej drużyny w Bundeslidze, a to było w czasach, kiedy po porażkach niewiele rozmawiałem. Smuda nalegał (…) miał świadomość, że mimo wcześniejszej odmowy, zawsze byłem emocjonalnie związany z Polską” wspominał Eugen.
REKLAMA
Sprawy przybrały nieoczekiwanego przyśpieszenia
Po namyśle, i braku możliwości zadebiutowaniu w seniorskiej reprezentacji Niemiec, Polanski zdecydował się na zasilenie szeregów naszej drużyny narodowej.
W lipcu 2011 roku zadeklarował chęć występu w naszych barwach. Tak to przedstawił Eugen w "Przeglądzie Sportowym".
„To moja ostateczna decyzja. Jeśli będę w formie, jeżeli moja gra może się przydać reprezentacji Polski, proszę brać mnie pod uwagę przy powołaniach”
„To dobra informacja, a Eugen podszedł do sprawy profesjonalnie, bo dał mi jednoznaczną odpowiedź, a nie cudował i robił uniki (…) skoro powiedział "tak", może liczyć na powołanie” - powiedział na łamach tego samego wydawnictwa Franciszek Smuda.
REKLAMA
„Farbowane lisy”
W ten mało sympatyczny sposób okrzyknięto zaciąg do drużyny narodowej czterech piłkarzy pochodzenia polskiego. Głos w tej sprawie zabrał Jan Tomaszewski. Człowiek, który zatrzymał Anglię i wywalczył największe trofea w historii polskiej piłki nożnej.
„Przecież Boenisch, Polanski i Perquis grali w reprezentacjach Niemiec oraz Francji. Ja powiedziałem, że nie będę kibicował drużynie, która nie ma nic wspólnego z kadrą Polski. Wolałbym, żeby w naszej drużynie grali jednak tacy zawodnicy jak Żyro, Kaźmierczak, Mila i Borysiuk” - stwierdził Tomaszewski, nasz wybitny bramkarz, w "Przeglądzie Sportowym".
Eugen nie pozostawił tego stwierdzania bez odpowiedzi, na tych samych łamach:
„Ja nie jestem jakimś farbowanym lisem, tylko reprezentantem kraju (…) Kojarzę Tomaszewskiego jako złego człowieka, który mówi o mnie i o innych reprezentantach Polski paskudne rzeczy. Przerażające, co on na mój temat już powiedział. Mój tata też go zupełnie inaczej ocenia niż kiedyś”.
REKLAMA
Powołani przez Smudę zawodnicy furory nie zrobili
Reprezentacja, wsparta zawodnikami pochodzenia polskiego, przegrała z kretesem mistrzostwa Europy. Nie wyszliśmy z grupy. Zremisowaliśmy dwa mecze po 1:1 z Grecją i Rosją oraz przegraliśmy 0:1 z Czechami. W drużynie narodowej Polanski wystąpił w 19 meczach. Nie zdobył żadnej bramki. Boenisch i Perqius zagrali w 14 spotkaniach, Damien strzelił jedną bramkę. Najlepiej zaaklimatyzował się w naszej kadrze Obraniak. Grał w niej 34 razy i strzelił 5 goli.
Po zakończeniu kariery, mieszkający w Niemczech Polak, zainteresował się szkoleniem.
Sebastian Staszewskim z portalu sport.interia.pl zapytał Polanskiego czy nie chciał by zostać trenerem w Ekstraklasie:
- Dlaczego nie? Jestem otwarty na różne pomysły. Język znam, cały czas mam kontakt z Polską. To byłoby duże wyzwanie. Ktoś może powiedzieć, że brakuje mi doświadczenia, ale przecież kiedyś trzeba zacząć”.
REKLAMA
Może w takiej roli sprawdzi się znacznie lepiej w naszym kraju?
AK
REKLAMA