Birma: aresztowany dziennikarz z Polski wyszedł na wolność. Będzie musiał opuścić kraj

Po 13 dniach spędzonych w areszcie w Birmie polski dziennikarz i fotograf wyszedł na wolność. W czwartek ma zostać deportowany. Polak znalazł się w grupie ponad 600 osób, które w środę zostały zwolnione z aresztów.

2021-03-24, 18:47

Birma: aresztowany dziennikarz z Polski wyszedł na wolność. Będzie musiał opuścić kraj
Protest przeciwko zamachowi stanu w Birmie. Foto: Robert Bociaga Olk Bon/shutterstock

Robert Bociaga został zatrzymany 11 marca kiedy fotografował manifestacje, których uczestnicy protestują przeciwko zamachowi stanu. 29-letni Polak powiedział agencji AFP, że kazano mu zapłacić grzywnę o równowartości 540 złotych, zwolniono go i poinformowano, że w czwartek rano zostanie deportowany. - Ze mną wszystko w porządku. Jestem szczęśliwy, że wyszedłem, ale jest mi przykro, że muszę opuścić Birmę - powiedział w rozmowie z AFP.

Powiązany Artykuł

Mjanma Birma wojsko pap 1200.jpg
"Nieakceptowalny atak na wolność prasy". Polski dziennikarz zatrzymany w Birmie

W chwili zatrzymania Robert Bociaga miał na sobie maskę. Uważa, że żołnierze nie zauważyli, iż jest obcokrajowcem i zaczęli go bić plastikowymi pałkami. Twierdzi, że później, w areszcie, był dobrze traktowany, w porównaniu z innymi osobami, z którymi tam przebywał. Podczas jednego z przesłuchań funkcjonariusze powiedzieli mu, że w związku z tym, iż nie miał wizy dziennikarskiej, "powinien fotografować tylko pagody i góry".

Ostatnio Robert Bociaga publikował swoje prace w CNN, Deutsche Welle i w TheDiplomat.

Zamach stanu

1 lutego wojsko przejęło władzę w Birmię. Mieszkańcy tego kraju protestują przeciwko zamachowi stanu. Służby bezpieczeństwa stosują wobec demonstrantów środki przymusu. Używają też broni palnej. Według organizacji, która monitoruje sytuację, dotychczas zginęło ponad 270 osób. Junta tymczasem twierdzi, że zginęły 164 osoby.

REKLAMA

Listopadowe wybory w Birmie wygrało ugrupowanie laureatki Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi. Wojskowi tymczasem twierdzą, że wyniki głosowania zostały sfałszowane i tym uzasadniają przejęcie władzy. Według komisji wyborczej nie doszło do nieprawidłowości.

Junta twierdzi, że będzie sprawować władzę tylko przez pewien czas. Wojskowi zapowiedzieli, że zorganizują nowe wybory. Nie podali jednak terminu.

kb

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej