Lisie sztuczki Platformy. Felieton Miłosza Manasterskiego

Strategia lisa to sztuka dojścia do upragnionego celu, nie trzymając się uparcie raz obranej drogi. Lis krąży, czasem zawraca, kluczy i omija przeszkody. Liderzy PO w swoich politycznych działaniach próbują posługiwać się strategią lisa. Stąd liczne niekonsekwencje, gwałtowne zwroty akcji i częste zmienianie politycznego frontu.

2021-04-30, 15:35

Lisie sztuczki Platformy. Felieton Miłosza Manasterskiego
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: Agencja Froum

Choć w bajkach dla dzieci lis niemal zawsze osiąga swój cel, wykazując niebywałą wprost chytrość, w polityce stosowanie lisiej strategii nie musi przynieść sukcesu. Potrzeba do niej niebywałej wprost inteligencji i wybitnej wrażliwości na zmiany w otoczeniu. Innymi słowy, potrzeba lisiego sprytu, węchu i słuchu. "Polityczny lis", nawet jeśli w drodze do celu kluczy i kręci się wokół własnego ogona, musi umieć to sensownie wyjaśnić. Prawdziwie lisim sposobem byłoby przekonanie obserwatora, że lis robi to wszystko tylko dla jego dobra. Lisy przecież nie robią niczego tylko dla siebie, choć oczywiście to wyłącznie one wyciągają korzyści ze swoich działań. W najsłynniejszej z poświęconych mu bajek rudy spryciarz przekonuje kruka, że chce usłyszeć, jak tamten pięknie śpiewa. Podstęp się udaje – w wyniku popisów wokalnych kruka ser wpada w lisie łapy.   

Choć społeczeństwo akceptuje fakt, że politycy chcą sięgnąć po władzę, większość z nas nie toleruje myśli, że politykami kierują wyłącznie egoistyczne pobudki. Chcemy, żeby ci, którzy nami rządzą, robili to w interesie wspólnym. Choć deklaratywnie PO chce działać dla dobra Polski, to wieloletni brak programu politycznego nie pozwala nikomu wierzyć w szczerość zamierzeń jej polityków. Można wręcz powiedzieć, że programem Platformy stało się nieposiadanie programu. Ta lisia sztuczka pozwala tworzyć dowolne obietnice i odwoływać się do różnych grup społecznych. To jednak może być skuteczne tylko w przypadku spełnienia kilku warunków. Po pierwsze wyborca musi wierzyć, że lisom nie chodzi o "ser", ale o demokrację, prawa kobiet, wolność słowa czy cokolwiek innego. Po drugie lisy muszą cały czas świetnie "czuć" sytuację, rozumieć potrzeby społeczeństwa. Bo przecież jeśli kruk nie będzie łasy na pochlebstwa, trik ze śpiewem nie zadziała. Po trzecie – bardzo trudno drugi raz tego samego kruka przekonać do siebie...

Powiązany Artykuł

Anna Kwiecień 1200.jpg
"Niektórym liderom nienawiść do PiS odbiera rozsądek". Anna Kwiecień o sporze ws. Funduszu Odbudowy

W przypadku Krajowego Planu Odbudowy lisy z PO kompletnie się pogubiły. Liski samorządowe z wiceprzewodniczącym PO Rafałem Trzaskowskim na czele zabiegały o korzystne dla siebie rozwiązania. Z kolei lisy parlamentarne z Borysem Budką wymyśliły, że głosując przeciwko KPO, obalą istniejący rząd i doprowadzą do wcześniejszych wyborów.

Liski parlamentarne zawiódł jednak węch i słuch – ich wyborcy nie życzą sobie wetowania Funduszu Odbudowy. Oficjalną linię partii podobno akceptuje zaledwie 3 proc. jej wyborców – tak ma wynikać z wewnętrznego sondażu. Także oficjalny sondaż IBRIS dla "Rzeczpospolitej" pokazał, że zaledwie 2,7 proc. ankietowanych chce, by opozycja głosowała przeciwko Funduszowi Odbudowy. Tylko tylu ankietowanych uważa, że utrata 770 miliardów złotych w zamian za upadek nielubianego rządu to stawka akceptowalna. Pozostali wolą, by PiS rządziło do końca kadencji, zakładając racjonalnie, że inwestycje z owych 770 miliardów złotych będą korzystne dla wszystkich.

REKLAMA

Lisy z PO mają też problem ze wzrokiem: widzą ser tam, gdzie go nie ma. Dla Borysa Budki sukcesem byłoby doprowadzenie do przedterminowych wyborów. Żadne sondaże jednak nie pokazują, że ewentualne wcześniejsze wybory może wygrać Platforma. Niemal pewne jest kolejne zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości, choć nie wiadomo, czy zapewni mu samodzielną większość. Po stronie opozycji "ser" wpadłby w ręce Szymona Hołowni, który dzisiaj ma w parlamencie kilku przedstawicieli, po wyborach zaś miałby ich zapewne ponad stu. W tym hipotetycznym scenariuszu tylko w sytuacji nieutworzenia przez PiS rządu samodzielnego lub koalicyjnego Borys Budka mógłby liczyć na udział w rządzie tworzonym przez Szymona Hołownię. Ceną ewentualnej zmiany rządu PiS byłaby więc nie tylko utracona przez państwo polskie astronomiczna kwota 770 miliardów złotych pomocy UE, ale także degradacja samej PO.

Strategia lisa może być skuteczna, ale bardzo trudno jest ją stosować długoterminowo. Wymaga to wielkiego politycznego kunsztu i szanowania granic, których przekroczenia wyborcy nie wybaczą. Poza tym im więcej lisów w jednym lesie, tym harce stają trudniejsze. A przecież trudno nie docenić sprytu Szymona Hołowni, który podbiera PO posłów i wyborców. Teraz co prawda Borys Budka próbuje zamachać nam przed oczami lisią kitą i uspokoić swój elektorat, że PO może jednak za KPO zagłosuje. To prawdopodobny finał tej całej historii. Jeśli jednak tak się stanie, to jedynym efektem całego zamieszania będzie szkoda na wizerunku Platformy Obywatelskiej.

Jest tu też drugie dno: Borys Budka boi się, że efektywnie wykorzystane przez rząd unijne fundusze pomogą PiS przed wyborami w 2023 r. pozyskać jeszcze więcej wyborców niż w poprzednich latach. To nie jest niemożliwe. Nowe, wsparte przez UE, dające miejsca pracy inwestycje i zaplanowana w ramach Polskiego Nowego Ładu odbudowa gospodarki po koronakryzysie mogą przekonać nieprzekonanych i po raz kolejny pozbawić Platformę szans na odzyskanie władzy. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy ta robi wszystko by lisimi sztuczkami utracić zaufanie nawet swoich najwierniejszych wyborców.

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej