"Traktowano nas jak oskarżonych, zawieziono na całodniowe przesłuchanie". Andrzej Pisalnik o represjach na Białorusi
- Za wypowiedzi w polskich mediach, między innymi dla Polskiego Radia 24, zawieziono nas na trwające cały dzień przesłuchanie. Potraktowano nas w tej sprawie jak oskarżonych, choć byliśmy oficjalnie świadkami. Teraz jestem już w Polsce z rodziną. Tu jesteśmy bezpieczni - powiedział w Polskim Radiu 24 Andrzej Pisalnik ze Związku Polaków na Białorusi.
2021-05-06, 15:55
Gość PR24 opowiedział o tym, co go spotkało, po tym jak wypowiedział się dla polskich mediów na temat sytuacji na Białorusi.
- Wezwano mnie do prokuratury miasta Grodna. Prokurator ostrzegł mnie przed dalszym komentowaniem sytuacji Polaków na Białorusi - dla wszelkich mediów, między innymi dla mediów polskich. Zacytował mi moje wypowiedzi dla Polskiego Radia 24 i Programu 4 Polskiego Radia. Ostrzegł, że jeśli jeszcze raz pojawi się tego typu wypowiedź, to będę pociągnięty do odpowiedzialności karnej na podstawie artykułu 130. Kodeksu karnego - powiedział Andrzej Pisalnik.
Powiązany Artykuł
Represje wobec Polaków na Białorusi. Zatrzymany działacz ZPB i dziennikarz TVP Polonia, inni wzywani na przesłuchania
Jak zaznaczył, jest to ten sam artykuł, na podstawie którego aresztowano jego koleżanki i kolegę: Andżelikę Borys, Irenę Biernacką, Marię Ciszkowską i Andrzeja Poczobuta. - W ten sposób prokurator właściwie zamknął mi usta. Nawet nie zdążyłem złamać tego zakazu. Wszedłem do domu i rano następnego dnia pojawiła się grupa funkcjonariuszy w kominiarkach - relacjonował rozmówca PR24.
Posłuchaj
Funkcjonariusze weszli do mieszkania. - Wyciągnięto nas z łóżek. Kazano się zbierać, aby nas doprowadzić na przesłuchanie do komitetu śledczego. Mieliśmy status świadków, ale traktowano nas co najmniej jak oskarżonych w sprawie karnej - opowiadał Pisalnik.
REKLAMA
- Od razu zabrano nam telefony. Żona zdążyła jeszcze zadzwonić do adwokata, który powiedział, żebyśmy się podporządkowali tej grupie funkcjonariuszy. Bo nie mógł nam wtedy - nie wiem, z jakich powodów - udzielić pomocy prawnej - zaznaczył.
Czytaj także:
Podkreślił również, że zatrzymani musieli zostawić w domu samego nieletniego syna. - Po godzinie dojechała jego babcia. Przez godzinę siedział i się bał, że wkroczy kolejna grupa funkcjonariuszy. Nas wywieziono do komitetu śledczego w Mińsku - powiedział.
- Trzy godziny drogi do Mińska pokonaliśmy bez żadnego przystanku, bez możliwości pójścia do ubikacji. W ten sposób nas dostarczono do tego miasta. Zawieziono nas na przesłuchanie, które trwało cały dzień. Potem ta sama grupa funkcjonariuszy w kominiarkach zawiozła nas z powrotem do Grodna. Tym razem zatrzymaliśmy się po drodze, choć nie mieliśmy jeszcze telefonów - zaznaczył Andrzej Pisalnik.
REKLAMA
Jak zaznaczył, teraz jest już bezpieczny. Wraz z rodziną przebywa w Polsce, w Warszawie.
Więcej w nagraniu.
***
Audycja: "Temat dnia/Gość PR24"
REKLAMA
Prowadzący: Antoni Trzmiel
Gość: Andrzej Pisalnik (Związek Polaków na Białorusi)
Data emisji: 06.05.2021
Godzina emisji: 14.33
REKLAMA
bartos
Polecane
REKLAMA