Fabien Barthez skończył 50 lat

- Laurent Blanc całował mnie w głowę na szczęście przed każdym meczem - wspominał. 28 czerwca, 50 lat temu, urodził się Fabien Barthez, jeden z najciekawszych bramkarzy w dziejach światowego futbolu. 

2021-06-28, 05:00

Fabien Barthez skończył 50 lat
Piłka nożna . Foto: pixabay / domena publiczna

Mała miejscowość u podnóży Pirenejów

Lavelanet to niewielkie miasteczko leżące na południu Francji. Miejscowość znana jest z rugby. W rodzinie Barthezów gra ta miała status kultowej. Dziadek i tata Fabiena Barteza byli czynnymi zawodnikami. Naturalnym stało się to, że najmłodszy w familii od zabawy na boisku do rugby zaczął swoją przygodę ze sportem. Szybko się jednak okazało, że ciągnęło go na inny plac gry. Zainteresował się piłką nożną. Zaczynał jako napastnik. Później próbował sił w roli rozgrywającego. Następnie przeszedł do linii obronnej. Dopiero mając 14 lat stanął na bramce.

- Uwielbiam wolność, jaką daje pozycja bramkarza. Ale uwielbiam też odpowiedzialność, jaka wiąże się z tą pozycją - wspominał po latach Fabien Barthez w wywiadzie dla independent.co.uk

Kontynuował swoją karierę w niedalekiej Tuluzie

Do Tuluzy przeniósł się w wieku 15 lat. Debiut w najwyższej francuskiej klasie rozgrywkowej zaliczył w 1991 roku, w zakończonym remisem 1:1 spotkaniu z Nancy. Był na tyle dobry, że zyskał uznanie w oczach sztabu szkoleniowego Olympique Marsylia. Rok po debiucie w Ligue 1 dołączył do drużyny z Marsylii. Tam rozpoczął kolekcjonowanie tytułów. Zdobył mistrzostwo Francji. To promowało zespół, do Ligi Mistrzów. Z Barthezem w składzie klub zdobył jedyny raz w swojej historii puchar LM. W finale pokonali AC Milan 1:0. Barthez został najmłodszym bramkarzem w dziejach tych rozgrywek, który zdobył to trofeum. Miał 21 lat, 10 miesięcy i 28 dni. 7 lat później, wyczyn ten został poprawiony przez Hiszpana Ikera Casillasa, który wygrywając finał - miał 19 lat i 4 dni.

Rozpoczął, z kłopotami, karierę reprezentacyjną

W tamtym czasie podstawowym bramkarzem drużyny narodowej Trójkolorowych był Bernard Lama. Barhezowi przypadła rola drugiego golkipera. Ale ambicja nie pozwalała mu na zadowoleniem się tą pozycją. Rozpoczęła się bardzo zacięta, ale prowadzona w duchu sportowym rywalizacja. Na czempionacie Starego Kontynentu w 1996, gdzie Francja odpadła w półfinale, bronił Lama. Karta się odwróciła w momencie kiedy został przyłapany na stosowaniu niedozwolonych substancji. Został odsunięty od reprezentacji, do której powrócił dopiero po pół roku. Ale wtedy już niepodważalną pozycję zapewnił sobie Barthez.

REKLAMA

- Barthez, to dobry żołnierz! Jest biały, niezbyt inteligentny, nie robi za wiele zamieszania (…) Z Fabienem mieliśmy dobre układy, nie będąc przyjaciółmi. Ludzie o tym głośno mówili. Barthez był symbolem walki przeciwko Lamie. Niektórzy gracze chcieli mnie wyrzucić, a media grały w grę Bartheza - wspominał na łamach espn.co.uk.

Współtwórca największych sukcesów reprezentacji trójkolorowych

W 1998 Francja była gospodarzem mundialu. To stawiało ją w gronie faworytów tego turnieju. I tak się stało. Barthez do meczu finałowego z Brazylią, wystąpił we wszystkich sześciu spotkaniach. Puścił tylko dwie bramki. W finale jego drużyna pokonał 3:0 reprezentację z Ameryki Południowej. Bramkarz ostał wybrany najlepszym golkiperem mistrzostw.

- Nie wiem jak, ale wiedzieliśmy, że wygramy Puchar Świata na dwa dni przed finałem. nie potrafię wyjaśnić dlaczego; po prostu wiedzieliśmy, że ich zniszczymy. Rano w dniu meczu śmialiśmy się, zrobiliśmy mały lekki trening i wiedzieliśmy, po prostu wiedzieliśmy – stwierdził w wywiadzie dla mattpomroy.com.

Magiczne pocałunki

Jak się okazało, nie tylko sportowe walory przyczyniły się do tryumfu. Piłkarze są w większości przypadków osobami przesądnymi. Właśnie w reprezentacji Francji wykreował się specyficzny rytuał. Przed rozpoczęciem każdego meczu, Laurent Blanc, kapitan drużyny, podchodził do Bartheza i całował go w łysinę.

REKLAMA

- Tak, Laurent Blanc całował mnie w głowę, na szczęście, przed każdym meczem, ale to nie była nowa rzecz, zaczęło się pięć lat przed mistrzostwami świata - stwierdził bramkarz na łamach mattpomroy.com.

Trofea sypały się jak z rogu obfitości

Dwa lata później wywalczył mistrzostwo Europy. Po bardzo dramatycznym finale pokonali w dogrywce Włochów, 2:1. Barthez stał się jednym z najlepszych, jeżeli nie najlepszym, golkiperem świata. A to zwróciło na niego uwagę samego Sir Alexa Fergusona z Manchesteru United. Zaraz po czempionacie Starego Kontynentu przeszedł z Olympique do drużyny Czerwonych Diabłów.

- Prawda jest taka, że znalazłem klub, w którym czuję się dobrze i absolutnie nie mam ochoty go opuszczać. Co więcej, właśnie kupiłem mieszkanie w centrum Manchesteru, więc to miasto staje się bardziej częścią mnie - wspominał Fabien Barthez na łamach theguardian.com.

Z drużyną z Wysp Brytyjskich wywalczył dwa tytuły mistrza Anglii. Grał w niej przez cztery lata. Później wrócił do ojczyzny, do Marsylii. Na ostatni sezon swojej kariery, przeniósł się do FC Nantes. Zawiesił buty na kołku w 2007. W zespole Trójkolorowych zagrał ostatni raz rok wcześniej.

REKLAMA

- Odszedłem z drużyny Francji, porzuciłem klubową karierę. Nadal będę się dobrze bawił bez piłki nożnej - stwierdził, jeden z najlepszych bramkarzy w historii.

Czerpał z życia garściami. Postanowił zostać kierowcą rajdowym. Niespodziewanie - chyba także dla siebie samego - został mistrzem Francji w klasie GT. Samochodów przeznaczonych do wyścigów długodystansowych. Tak go to rozochociło, że w 2014 roku wziął udział w rywalizacji w Le Mans - słynnym, trwającym 24 h wyścigu. Zajął dziewiąte miejsce. Aktualnie postanowił wrócić do piłki nożnej, do Tuluzy, gdzie zaczynał swoją przygodę z futbolem. W roli jaka mu najbardziej odpowiada.

- Nie chcę być trenerem bramkarzy. Wracam jako konsultant, w niepełnym wymiarze godzin (…) Chcę swobodnie rozmawiać z bramkarzami, ich trenerem, nie narzucać swoich idei, jedynie doradzać - wyjaśnił Fabien Barhtez swoją ideę, nowego stanowiska, na łamach „L’Equipe”.

W czasie swojej kariery był zawodnikiem nad wyraz ambitnym. Nienawidził kiedy piłki wpadały do jego sieci.

REKLAMA

- Po takim wydarzeniu zamykałem się w domu i nie chciałem nikogo widzieć. Nikogo - wspominał bramkarz, cytowany na theguardian.com.


AK

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej