Fotoreporter otrzyma 250 tys. od policji
250 tys. zł zadośćuczynienia ma zapłacić Komenda Stołeczna Policji fotoreporterowi Robertowi Sobkowiczowi, który podczas demonstracji został postrzelony i stracił oko.
2010-11-23, 05:30
Posłuchaj
Warszawski sąd okręgowy zdecydował, że fotoreporter ma otrzymać także powyżej 4 tys. zł renty od 2000 roku, a w przyszłości - ok. 5,9 tys. zł. Wyrok jest nieprawomocny.
Manifestacja "Łucznika"
24 czerwca 1999 r. Robert Sobkowicz, fotoreporter "Naszego Dziennika" robił zdjęcia demonstracji związkowców z radomskiego Łucznika w Warszawie. Manifestanci rzucali w stronę policjantów śrubami, płytami chodnikowymi, a nawet znakami drogowymi, funkcjonariusze odpowiedzieli ogniem z broni gładkolufowej. Jedna z kul trafiła Sobkowicza. Fotoreporter stracił prawe oko.
Proces w tej sprawie trwał osiem lat. W 2007 r. warszawski sąd okręgowy uznał, że za trwałe kalectwo fotoreportera winę ponosi policja. Wyrok utrzymał Sąd Apelacyjny, a MSWiA ostatecznie zrezygnowało z wniesienia o kasację.
Kara adekwatna
Sędzia Agnieszka Jędrzejewska-Jaroszewicz podkreślała, że w opinii sądu wysokość zadośćuczynienia jest adekwatna do tego, co się wydarzyło. Jak dodała, kwota ta nie jest wygórowana, jeśli weźmie się pod uwagę obrażenia, których doznał fotoreporter, i to jak wpłynęły one na jego prace zawodową oraz życie prywatne.
- Sąd brał także pod uwagę - czego nie ukrywam - postawę pozwanego [KSP i MSWiA] - który w żaden sposób nie uznał swojej odpowiedzialności, nawet wtedy gdy została ona przesądzona orzeczeniem sądu - zaznaczyła sędzia.
Dodała, że nigdy nie podjęte zostały żadne kroki, aby roszczeniu Sobkowicza "zadośćuczynić, nawet w części". Zaznaczyła, że sąd ma do czynienia z podobnymi, a nawet bardziej tragicznym zdarzeniami, ale nie zmienia to faktu, że życie fotoreportera, w chwili gdy doszło do postrzelenia, "uległo nieodwracalnej zmianie", musiał "przygotować i siebie, i najbliższych do tej nowej sytuacji życiowej".
Wysokość renty sędzia uzasadniała tym, że uwzględniono przy jej ustalaniu m.in. kwestie związane z leczeniem, koniecznością wyjazdów do zagranicznej kliniki na badania, rehabilitację czy zabiegi.
Dodała, że sąd realnie ocenił sytuację - w tym koszty takich podróży - i wziął pod uwagę fakt, że w takim przypadku priorytetem nie są oszczędności, a zdrowie.
Jestem szczęśliwy
Radości nie krył sam Sobkowicz. - Cieszę się, że po tych ośmiu latach procesu jest taki wyrok. Jestem naprawdę szczęśliwy - mówił tuż po orzeczeniu dziennikarzom.
Jak podkreślił, to nie zwróci mu zdrowia, ale pieniądze pozwolą m.in. na wyjazdy do kliniki i np. wymianę protezy.
- Sama proteza kosztuje 1800 euro to nie są małe pieniądze. Nie wiem, czy nie będę też po kilku latach potrzebował zabiegu, operacji - dodał.
kk
REKLAMA