Siergiej Bubka pierwszy "sześciometrowiec"

- Czułem, że jestem w wielkiej formie i zdecydowałem się od razu na 6 metrów - wspominał. 13 lipca, 36 lat temu, Siergiej Bubka został pierwszym, który skoczył o tyczce 6 metrów. 

2021-07-13, 05:00

Siergiej Bubka pierwszy "sześciometrowiec"
Siergiej Bubka (w środku). Foto: Shutterstock

Początek lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku obfitował w bardzo dobre wyniki w skoku o tyczce

W tej dyscyplinie sportu panowie zbliżali się do niebotycznej wysokości 6 metrów. Co roku, w lecie, najlepsi tyczkarze śrubowali rekordy. Zaczęło się w 1980 na olimpiadzie w Moskwie. Nasz wybitny skoczek, Władysław Kozakiewicz poszybował na 5,78 metra. Rok później Rosjanin Władymir Poljakow pokonał poprzeczkę na wysokości 5,81. Trzeba było czekać następne dwadzieścia cztery miesiące na Francuza Pierre'a Quinona. Na mitingu, w niemieckiej Kolonii, ustanowił najlepszy wynik globu rezultatem 5,82. Zadziwił wszystkich kibiców na stadionie, bo zaordynował podniesienie poprzeczki na 6 metrów. To jednak było zdecydowanie za wysoko. Niesamowity progres nastąpił w 1984. Na arenę światową, przebojem, wdarł się mało znany Siergiej Bubka. Osiągnął w sierpniu tego roku wynik 5,94. Granica 600 centymetrów stała się realna, ale wszyscy sportowcy, którzy próbowali ją pokonać, niestety odchodzili z kwitkiem.

13 lipca 1985 roku granica ludzkich możliwości została pokonana

W tamtym czasie najlepszymi zawodnikami w skoku o tyczce byli Francuzi oraz oczywiście Bubka. Aby wspólnie podnosić swoje umiejętności, postanowili spotkać się na mitingu w Nicei. Miał się on odbyć 16 lipca. Rosjanin postanowił przylecieć kilka dni wcześniej, aby przejść lekką aklimatyzację. Wylądował w Paryżu 13 lipca rano. Tego samego dnia miał się odbyć miting lekkoatletyczny w stolicy Francji. Organizatorzy mieli ogromny problem. Nikt ze znanych sportowców nie zgłosił swojego akcesu do tych zawodów. Zainteresowanie kibiców było minimalne. W desperacji postanowili wydać 10 tys. dolarów, aby ściągnąć na zawody gwiazdę. Dowiedzieli się o przylocie Bubki. Postanowili zaryzykować. Pojechali na lotnisko. Zaskoczyli Rosjanina. Zaproponowali mu za udział w mitingu okrągłą sumę. Ale postawili jeden warunek. Kwota zostanie wypłacona, jeżeli pokona on wysokość 6 metrów. W Siergieju odezwała się żyłka hazardzisty. Zgodził się na wzięcie udziału w mitingu. Organizatorzy natychmiast uderzyli do mediów, że rekordzista skoku o tyczce weźmie udział w zawodach. Dzięki temu manewrowi zgromadzili aż 4 tysiące kibiców na trybunach.

- Nie chciałem tracić energii, też myślałem o Nicei. Czułem, że jestem w wielkiej formie, i zdecydowałem się od razu na 6 metrów. Dla wszystkich ówczesnych tyczkarzy była to atrakcyjna wysokość, mówiliśmy o tym dużo, każdy chciał być pierwszy - wspominał rosyjski tyczkarz podając za rp.pl.

Pierwsze podejście było całkowicie nieudane. Zdecydowanie bardziej skoncentrowany podszedł do drugiego skoku. Był o klasę lepszy niż poprzedni, ale niestety znowu się nie powiodło. Najdłużej przygotowywał się do ostatniej próby. Poszybował pod samo niebo. Spadając lekko trącił poprzeczkę. Zadrżała, ale nie spadła. Stadion eksplodował. Człowiek pokonał następną, wydawałoby się niemożliwą do przekroczenia, barierę. Bubka przyjął ten wynik z wyjątkowym spokojem.                                                                                                                                                        - Starałem się brać przykład z najlepszych sportowców, którzy następnego dnia po wielkim sukcesie wracali do normalnych treningów po to, żeby w kolejnych zawodach wypaść jeszcze lepiej. To, co było wczoraj, nie ma już znaczenia - wspominał nowo kreowany rekordzista świata, następnego dnia rano, cytowany za portalem legendysportu.pl.

REKLAMA

Pozostała jeszcze kwestia wygranej. Organizatorzy musieli przekazać 10 tys. dolarów Rosjaninowi. Jednak w tamtych czasach takie wynagrodzenie podlegało konfiskacie w całości przez Komitet Sportu Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Sergiej pieniędzy nie zobaczył, ale mógł się cieszyć z ponadczasowego rezultatu.

Bubka rozpoczynał karierę w ZSRR, ale kończył już na Ukrainie

Siergiej przyszedł na świat 4 grudnia 1963 roku w mieście Ługańsk. Znajdowało się ono na terytorium sowieckim. Jednak w 1993 stało się częścią Ukrainy, która powstała po rozpadzie ZSRR. Do tego roku jego imię brzmiało Siergiej a po ogłoszeniu przez ojczyznę niepodległości przyjął imię Serhij. Tata pracował w wojsku. Mama była średniego szczebla pracownikiem medycznym, zatrudnionym przy armii. Bubka sportowego bakcyla połknął, jak większość przyszłych wielkich sportowców, na podwórku. Bawił się w każdy możliwy sport. Rywalizował z o trzy lata starszym bratem Wasylem i jego kolegami. To nauczyło go walki o swoje i niesamowitej sportowej ambicji. Na początku zainteresował się zawodami drużynowymi, Wyróżniał się w grze w piłkę nożną i w hokeja.

- Ducha rywalizacji miałem w sobie od urodzenia. Kiedy uprawiam sport lub robię cokolwiek innego, zawsze daję z siebie sto procent. Taka jest moja natura. W pierwszej klasie podstawówki, z uwagi na to, że byłem szybki i miałem dobrą koordynację, zaproponowano mi dodatkowe zajęcia z gimnastyki. Na pierwszy trening zgodnie z umową stawiłem się o ósmej rano. Na miejscu okazało się, że trzeba się jeszcze przespacerować do hali. Zapytałem więc nauczyciela jak daleko to jest, a on odpowiedział, że około piętnastu minut marszu. Uznałem, że to za daleko i… wróciłem do domu. Mniej więcej w tym samym czasie razem z bratem zacząłem uczęszczać na lekcje pływania. Po dwóch treningach dałem sobie jednak z tym spokój. Niekomfortowo czułem się pod wodą, gdzie nie mogłem złapać oddechu - wspominał przyszły rekordzista świata, w portalu legendysportu.pl.

„Car tyczki” rozpoczął treningi skoków o tyczce jeszcze szkole podstawowej

Z początku podziwiał zawodników startujących w tej dyscyplinie, w telewizji. Tak mu się magia tego sportu spodobała, że postanowił spróbować w nim swoich sił. Już w wieku 9 lat stawiał pierwsze kroki na skoczni. Bardzo szybko zaczął robić postępy. Kariera nabrała rozpędu, kiedy w wieku 15 lat przeniósł się, z całą rodziną, do Doniecka, Pierwszy swój tytuł zdobył mając zaledwie 20 lat. Został mistrzem świata na czempionacie rozgrywanym w fińskich Helsinkach.

REKLAMA

- Uwielbiam skok o tyczce, to taki „profesorski” sport. Polega nie tylko na bieganiu i skakaniu, ale też na myśleniu. Jakiej użyć tyczki, jaką wybrać wysokość, jaką przyjąć strategię (…) Uwielbiam to, że wyniki są natychmiast i wygrywa najsilniejszy, a w życiu codziennym nie zawsze wszystko jest takie proste - opisał Sierhij Bubka swoją pasję, cytowany za sport.dziennik.pl.

Występował w barwach dwóch państw. Jako obywatel ZSRR wywalczył złoty medal olimpijski w Korei Południowej. Zdobył po trzy tytuły mistrza świata, tak na otwartym stadionie, jak i na hali. Dołożył do tych osiągnięć, ale już pod sztandarem Ukrainy cztery czempionaty globu. Siedemnaście razy ustanawiał rekordy świata na otwartym stadionie, a pod dachem zrobił to dziesięciokrotnie.

W całej swojej karierze aż czterdzieści cztery razy przeskoczył nad poprzeczką zawieszoną na wysokości co najmniej sześciu metrów. Zakończył starty mając na swoim koncie wynik 6,14 na otwartym stadionie. Osiągnął go w 1994 roku.

Jego rekord został pobity dopiero po 26 latach

17 września 2020, na mitingu w stolicy Włoch, Rzymie, Szwed z francuskimi korzeniami, Armand Duplantis, pokonał poprzeczkę na wysokości 6,15 metra. Poprawił tym samym, o jeden centymetr, rekord świata Serhija Bubki.

REKLAMA

- Spełniłem marzenie tego małego chłopca skaczącego obok domu w ogródku. To był bardzo długi proces, każdy detal przez lata treningów złożył się na ten wynik. Każdy wzlot i każdy upadek, wszystko miało znaczenie - ocenił swój skok, nowo kreowany rekordzista świata, cytowany za sport.pl.


AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej