Początek trudnej drogi do demokracji. Rok temu na Białorusi wybuchły masowe protesty
W poniedziałek mija rok od wyborów prezydenckich na Białorusi. Ich zwycięzcą tradycyjnie ogłoszono Aleksandra Łukaszenkę, który rządzi krajem już od 27 lat. Spowodowało to wielomiesięczne protesty zwolenników opozycji i największy kryzys społeczny w historii państwa.
2021-08-09, 02:23
Powiązany Artykuł
Raport Białoruś - specjalny serwis PolskieRadio.pl
Rok temu, zaraz po zamknięciu lokali wyborczych w największych miastach kraju rozpoczęły się demonstracje.
Wolha Kawalkowa, doradczyni opozycyjnej kandydatki na prezydenta Swiatłany Cichanouskiej, uważa, że zwolennicy zmian nie wygrali, ponieważ demonstrantów tylko w niewielkim stopniu wsparli robotnicy. - Na Białorusi w 2020 roku odbyła się rewolucja klasy średniej, biznesu i inteligencji. Gdyby wtedy mocniej wystąpili robotnicy, moglibyśmy zwyciężyć - powiedziała Wolha Kawalkowa.
Posłuchaj
W wywiadzie dla rozgłośni Euroradio podkreśliła, że drogę do demokracji Białorusini wciąż jeszcze mają przed sobą. - My tę drogę do demokracji rozpoczęliśmy. Jednak z powodu trwających w kraju represji droga ta nie będzie tak łatwa, jak byśmy chcieli - uważa Wolha Kawalkowa.
W trakcie wielomiesięcznych powyborczych demonstracji na Białorusi zginęło kilka osób. Ponad 30 tysięcy zostało aresztowanych, wszczęto 2300 spraw karnych. Większość liderów opozycji znalazła się w aresztach i koloniach karnych lub na emigracji.
REKLAMA
kp
REKLAMA