Premier League: jedni na pięć tysięcy. Leicester to unikat we współczesnym futbolu

Humory z pewnością nie dopisują kibicom Leicester City po poniedziałkowej porażce z West Hamem. Biorąc jednak pod uwagę ostatnią dekadę, mogą być dumni ze swojego klubu. Oraz ze swoich właścicieli.

2021-08-25, 15:49

Premier League: jedni na pięć tysięcy. Leicester to unikat we współczesnym futbolu
Hołd kibiców Leicester City złożony Vichaiowi Srivaddhanaprabhe. Foto: Shutterstock/Ian Francis

W obecnych czasach futbol został zdominowany przez komercjalizację. Nowi zawodnicy zasilają kluby za ogromne kwoty, a w statystykach tych dominują angielskie kluby z tak zwanego „Top Six”. Znaczna część z nich okazuje się jednak niewypałem, co zmusza klub do sprzedaży piłkarzy za dużo mniejsze kwoty. Wydaje się jednak, że ich finanse to studnia bez dna.

Właściciele Leicester wnieśli nową jakość do brytyjskiego futbolu, myśląc i planując długofalowo. Opłaciło się.

Od Paulo Sousy do Claudio Ranieriego

Gdy Vichai Srivaddhanaprabha przejmował klub w 2010 roku, kibice myśleli głównie o utrzymaniu się w Championship po awansie z trzeciego poziomu rozgrywkowego, wywalczonego przez podopiecznych Nigela Pearsona. Co ciekawe, gdy ten zdecydował się odejść do Hull, trenerem „Lisów” został… Paulo Sousa, aktualny selekcjoner reprezentacji Polski. Przygoda Portugalczyka nie trwała jednak długo, bo jedynie 9 meczów, podczas których udało się wygrać tylko raz.

Kilka lat później, ponownie pod wodzą Pearsona, doszło do jednego z najbardziej ikonicznych momentów w historii baraży Championship. Zmarnowany rzut karny Knockaerta, następnie zabójcza kontra Watford, wykończona przez Deeney’a, dająca „Szerszeniom” awans do angielskiej elity. Rok później „Lisom” udało się zapewnić bezpośrednią promocję do Premier League dzięki zdobytemu mistrzostwu.

REKLAMA

Choć w początek pierwszego od lat sezonu w najwyższej klasie rozgrywkowej można było zaliczyć do udanych (8 punktów w 5 meczach), to następnie rozpoczął się szybki marsz w kierunku spadku. Piłkarze Nigela Pearsona zdołali jednak odwrócić losy sezonu, wygrywając 7 z 9 ostatnich meczów, ulegając jedynie przyszłemu mistrzowi, Chelsea. Choć udało się zająć 14 pozycję i utrzymać się w Premier League, Pearsonowi podziękowano, zastępując go Claudio Ranierim.

5000/1 - Utrzymać się w elicie

Nikt wtedy nie spodziewał się, że Włoch doprowadzi „Lisy” do mistrzostwa kraju – przed sezonem za każdego funta, postawionego na taki scenariusz, bukmacherzy byli gotowi wypłacić 5 tysięcy. Dla porównania – gdy Louis van Gaal żegnał się z Manchesterem United w 2016 roku, jeden z polskich bukmacherów na liście potencjalnych kandydatów umieścił… Franciszka Smudę, w przypadku którego oferował kurs 2000, a więc dużo mniejszy niż ten na wygraną Leicester.

Okazało się jednak, że prosty futbol preferowany przez Włocha w połączeniu z gorszą dyspozycją topowych zespołów, okazał się strzałem w dziesiątkę.

REKLAMA

Historia poszczególnych meczów jest już znana w piłkarskim świecie, lecz samo osiągnięcie nie było pierwszym w historii brytyjskiego futbolu. Nottingham Forest po awansie do angielskiej ekstraklasy w 1977 roku zdobył mistrzostwo, następnie sięgając dwukrotnie po Puchar Europy. Wtedy mieliśmy jednak do czynienia z innymi realiami, aspekty finansowe nie odgrywały tak istotnej roli, a kluby z elity nie miały wtedy ogromnej przewagi nad resztą stawki. Wyczyn „Lisów” zasługuje więc na szczególne wyrazy uznania.

Co ciekawe, Vichai postanowił wynagrodzić zarówno piłkarzy, jak i wykorzystać mistrzowskie święto, by dokonać dobrego uczynku. To, że każdy z członków zwycięskiego zespołu otrzymał luksusowy samochód, pokazało jego hojność i gotowość do wynagrodzenia ogromnego wysiłku.

Większą uwagę należy poświęcić jednak 2 milionom funtów, które zostały przekazane na lokalny szpital dziecięcy w celu utworzenia oddziału intensywnej terapii. Właściciel „Lisów” pokazał, że nie stał na czele klubu. Stał na czele rodziny.

REKLAMA

Czytaj także:

Kolejny sezon okazał się jednak rozczarowaniem. Leicester zajęło 12. miejsce w tabeli. Pocieszającym był niezły debiut w Lidze Mistrzów i dotarcie do ćwierćfinału, jednak już po pierwszym spotkaniu 1/8 finału Ranieri został zastąpiony przez Craiga Shakespeare’a.
Klubowi szybko zaczęto wróżyć podzielenie losów Blackburn. „Wędrowcy” po zdobyciu tytułu w sezonie 1993/1994 szybko obniżyli loty i po kilku latach stali się średniakami, błąkającymi się pomiędzy Championship a Premier League, a od kilku sezonów można odnieść wrażenie, że utknęli tam na dobre.

Leicester nie chciał jednak podążyć ich śladem, dlatego właściciele szukali odpowiedniego człowieka na ławce trenerskiej, a także przeprowadzali przemyślane ruchy na rynku transferowym. Francuski szkoleniowiec, Claude Puel, mógł jedynie zagwarantować jedynie solidny byt i środek tabeli Premier League. To nie spełniało ambicji zarówno kibiców, jak i samego właściciela.

Tragedia, nowy rozdział i plany na przyszłość

27 października 2018 roku. Leicester na własnym boisku zremisował z West Hamem 1:1. Na meczu obecny był także sam Vichai Srivaddhanaprabha. Po meczu rutynowym zabiegiem był odbiór właściciela „Lisów” z płyty głównej boiska przez helikopter. Tym razem piloci śmigłowca, w tym Polka, Izabela Lechowicz, napotkali problemy, które spowodowały katastrofę.

REKLAMA

Wszystkie 5 osób, które znajdowały się na pokładzie, zginęły. Wśród strażaków, którzy zajmowali się misją ratunkową, część była kibicami „Lisów”. Gdyby taka tragedia zdarzyła się w innym klubie, byłaby to z pewnością ogromna strata, jednak w tym przypadku relacja była głębsza. Minuta ciszy przed meczem z Cardiff pokazuje to wyraźnie.

W wyniku katastrofy i śmierci ojca, Aiyawatt Srivaddhanaprabha przejął stery w klubie. Już 4 dni po tragedii przekazał ważną wiadomość

- Zamierzam kontynuować dzieło mojego ojca - powiedział. Gdyby chodziło o większość właścicieli drużyn piłkarskich, kibice mogliby podejść do ich słów z nieufnością. Jednak w tym przypadku wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że z Tajlandczykiem łączy ich ten sam cel – rozwój Leicester City.

REKLAMA

Ten z pewnością został zapewniony – Brendan Rodgers, zatrudniony w 2019 roku dwukrotnie otarł się o wielką czwórkę, uprawniającą do gry w Lidze Mistrzów, transfery wydają się być przemyślane i nastawione na przyszłość, a zyski z wypromowanych przełożyły się na powstanie jednego z najnowocześniejszych baz treningowych na świecie. Na ostatni cel klub przeznaczył aż 95 milionów funtów. Jest to jednak ziarno, które spowoduje obfite żniwa w przyszłości. Duże ambicje przełożyły się także na zdobycie Pucharu Anglii oraz wygraną w meczu o Tarcz Wspólnoty.

Aiyawatt zdążył pokazać serce i troskę o fanów swojego klubu. W lutym 2020 roku huragan Ciara dotarł do Europy. W tym czasie grupa 75 fanów „Lisów” w ramach nagrody za wygraną w klubowym konkursie udała się na mecz siostrzanego belgijskiego klubu – OH Leuven. W wyniku niszczycielskiego żywiołu kibice utknęli jednak w Calais. Właściciel nie zostawił swoich – ufundował im kilkudniowy pobyt, tak, by bezpiecznie i komfortowo mogli przeczekać sztorm.

Idealnym podsumowaniem różnicy pomiędzy włodarzami Leicester, a tymi, posiadającymi kluby z tak zwanego topu, jest sytuacja związana z potencjalnym powstaniem Superligi. Tam nikt nie zapytał o zdanie kibiców. Dopiero w wyniku głośnych protestów wycofano się z eksperymentu, który prawdopodobnie zabiłby piłkę, jaką znamy. Można więc odnieść wrażenie, że Leicester City to piłkarski unikat i wzór, w którym sympatycy, pracownicy i sami piłkarze to dzieci, a właściciel to ojciec.

REKLAMA

JK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej