Szwecja: mogło być nawet kilkaset ofiar
Zamachowiec, który w sobotę po południu zdetonował w Sztokholmie samochód-pułapkę, a potem samobójczy ładunek, został zidentyfikowany w "98 procentach".
2010-12-13, 08:35
Posłuchaj
Taką informację przekazał szwedzki wywiad cywilny SAEPO. Ostateczna identyfikacja nastąpi po badaniach DNA.
Mężczyzna pochodził z Bliskiego Wschodu, ale w 1992 roku został obywatelem Szwecji. Od kilku lat mieszkał w Luton w Wielkiej Brytanii. Miał żonę i troje małych dzieci. Należał do muzułmańskiego bractwa, z którego jednak został usunięty za "zbyt radykalne poglądy".
Do Sztokholmu przyjechał dwa tygodnie temu. Jak poinformował szwedzki prokurator generalny Tomas Lindstrand, mężczyzna starannie zaplanował zamach. Gdyby jego plan się powiódł, zginęłoby prawdopodobnie wiele osób.
- Miał na sobie pas z ładunkami wybuchowymi, miał plecak z bombą w środku, a w rękach niósł urządzenie wyglądające jak szybkowar. Nie wiemy, dokąd szedł z tym wszystkim. Mamy jednak podstawy przypuszczać, że chciał znaleźć się w miejscu możliwie najbardziej zatłoczonym - powiedział dziennikarzom szwedzki prokurator generalny.
REKLAMA
Szwedzka policja przypuszcza, że mężczyzna miał zamiar zdetonować ładunki wybuchowe na dworcu kolejowym lub w jednym z największych domów towarowych. Liczba ofiar mogłaby wtedy sięgnąć kilkuset. Jego plan się jednak nie powiódł - jeden z ładunków eksplodował przedwcześnie, zabijając zamachowca i raniąc niegroźnie dwie osoby.
kh
REKLAMA