"Były to niewinne ofiary stalinowskiego terroru". Bartkowski o zbiorowym grobie w Odessie

- W zbiorowym grobie na terenie dawnego poligonu NKWD w Odessie mogą być szczątki 16 członków mojej rodziny - mówi Fiodor Bartkowski, potomek represjonowanych Polaków, działacz społeczności polskiej w tym mieście na południu Ukrainy.

2021-10-10, 08:35

"Były to niewinne ofiary stalinowskiego terroru". Bartkowski o zbiorowym grobie w Odessie
Kwiaty i znicze ku pamięci ofiar represji stalinowskich. Foto: Facebook/polonia.od.ua

O losie swojego dziadka, rozstrzelanego w 1938 roku w Odessie, Bartkowski słyszał już w dzieciństwie od babci, której również dotknęły sowieckie represje. Kobieta była skazana na zsyłkę.

Powiązany Artykuł

1200 cmentarz ukraina ipn twitter.jpg
Wizyta IPN na Ukrainie. "Chcemy współpracować w poszukiwaniu ofiar NKWD"

- Wcześnie zacząłem czytać. Kiedy miałem trzy lata, znalazłem dokument o uwolnieniu swojej babci, osoby dla mnie świętej, którą bardzo kochałem i która bardzo kochała mnie... Dorastałem, myśląc, że moja rodzina jest rodziną szpiegów. Dlaczego? Bo, po pierwsze, bardzo nie lubili władzy sowieckiej. Czasami babunia z moim ojcem przechodzili na nieznany mi język - czyli na polski - choć w rodzinie mówiliśmy tylko po rosyjsku... W telewizji mówiono o budowie komunizmu, a ojca to bardzo denerwowało... - opowiada Bartkowski.

Jak zaznacza, w czasach ZSRR jego ojciec odbywał karę w postaci przymusowego leczenia psychiatrycznego za "antysowiecką agitację i propagandę i przygotowanie do szpiegostwa". Został zwolniony jako więzień polityczny w 1962 r. "za poręczeniem" swojej matki.

Odnalezienie

Ojciec Bartkowskiego przez lata chciał odnaleźć miejsce pochówku dziadka. - Mogiła dziadka mogła być gdziekolwiek na całym terytorium ZSRR, a okazało się, że była 3 km od naszego domu... Był tam zamknięty poligon, wysypisko śmieci - mówi Bartkowski. Dziadka oskarżono o szpiegostwo; zarzucono mu, że zorganizował "polską grupę faszystowską" i szpiegował na rzecz japońskiego wywiadu.

REKLAMA

W wydanym dokumencie o pośmiertnej rehabilitacji dziadka napisano, że zmarł w 1942 r. w więzieniu; nie poinformowano, że został rozstrzelany - opowiada rozmówca. Po powstaniu organizacji Memoriał ojciec Bartkowskiego zwrócił się do niej i przekazał numer telefonu syna.

- Po śmierci mojego ojca dostałem od nich w 2009 r. telefon i zapytali mnie, czy mój dziadek to Florian Bartkowski, rozstrzelany 19 października 1938 r. Byłem już wtedy zaznajomiony z dokumentami, związanymi ze sprawą dziadka, do których dotarłem w archiwum; odpowiedziałem: tak - kontynuował. - Znaleźliśmy go - usłyszał w słuchawce Bartkowski.

Prace poszukiwawcze 

Na tzw. 6. km drogi Owidiopolskiej w Odessie - czyli na terenie dawnego poligonu NKWD - przeprowadzono prace poszukiwawcze, w wyniku których znaleziono czaszki 1086 osób. Przy szczątkach jednej z nich, w cholewce buta, był dokument z informacjami, dzięki którym określono datę egzekucji, a następnie próbowano skontaktować się z bliskimi ofiar straconych tamtego dnia. W ten sposób odnaleziono Fiodora Bartkowskiego.

1086 osób, których szczątki wykopano w latach 2000., pochowano w zbiorowym grobie na Cmentarzu Zachodnim w Odessie, jednak zanim do tego doszło ekshumowane szczątki, umieszczono w kontenerze, gdzie znajdowały się przez ponad dwa lata, ponieważ pieniądze na dalsze prace zostały skradzione - mówi Bartkowski. Jak dodaje, skontaktował się wtedy z mediami i z ówczesnym biskupem odeskim Bronisławem Bernackim.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

pap_20210812_0EU prezesi IPN 1200.jpg
"Symboliczny akt przywracania pamięci". IPN zidentyfikował kolejne ofiary totalitaryzmów

- Podczas spotkania powiedziałem mu o tym kontenerze. Rzucił to, czym się zajmował, zapytał tylko, czy jestem samochodem i poprosił, bym pokazał mu ten kontener - kontynuuje. Na miejscu biskup uklęknął przed kontenerem i się modlił. - W drodze powrotnej powiedział mi: to dla mnie wielki honor. Nikt nie modlił się w ich intencji od 1938 roku. Byłem pierwszy - wspomina Bartkowski.

Upamiętnienie 

Biskup powiedział, że chciałby odprawić na miejscu mszę i poprosił mnie o postawienie tam krzyża - dodaje. - Biorąc pod uwagę, że to wysypisko śmieci za miastem, narażone na wandalizm miejsce, zdecydowałem się na niewielki metalowy krzyż - wskazuje.

- Kiedy kopaliśmy pod niego fundament, od razu natknęliśmy się na kości. (...) Dlatego pojechałem po zwykłą miednicę, którą zalaliśmy betonem, wstawiliśmy w nią krzyż i zasypaliśmy ziemią - relacjonuje przedstawicieli polskiej społeczności Odessy. Od tamtej pory Bartkowski, jak i polscy dyplomaci, składają kwiaty w tym miejscu pamięci.

W związku z pracami poszukiwawczymi na terenie dawnego poligonu, które na nowo ruszyły w tym roku, krzyż postawiony przez Bartkowskiego został tymczasowo zabrany. Pod nim znajdował się jeden z dołów śmierci, do których trafiali rozstrzeliwani mieszkańcy Odessy. Krzyż wrócił na swoje miejsce na początku października.

REKLAMA

Czytaj także:

Dokumenty

Bartkowski zaznacza, że posiada dokumenty potwierdzające, że w tamtym okresie stracono w Odessie kilkunastu jego bliskich: to bezpośredni krewni i np. mężowie sióstr ciotecznych babci. Według niego na terenie dawnego poligonu NKWD spoczywają szczątki 15 członków jego rodziny, którzy zostali rozstrzelani, a także jednego innego bliskiego, który zmarł w więzieniu. Dwie kolejne osoby z jego rodziny zostały skazane na 10 lat zsyłki.

- Wszystkie te osoby zostały rozstrzelane w okresie od lutego do grudnia 1938 r. Wszyscy według dokumentów byli "polskimi szpiegami", ale "szpiegowali" na rzecz innych wywiadów - dodaje. W dokumentach wpisywano przyczynę aresztowania, np. uczenie dzieci języka polskiego. Były to osoby w wieku od 30 do 50 lat: chłopi, robotnicy, jedynie siostra babci miała wyższe wykształcenie - wyjaśnia. Jak informuje, odpowiednie dokumenty w tej sprawie przekazał już do polskiego Instytutu Pamięci Narodowej.

Powiązany Artykuł

nkwd 1200 pap.jpg
"Niechęć komunistów miała swoje korzenie w klęsce sowietów w 1920 r.". Oddano hołd ofiarom Operacji Polskiej NKWD

Ofiary terroru

- Były to niewinne ofiary stalinowskiego terroru - podkreśla. - Trzeba tych ludzi po ludzku pochować. Może być to tam (na tzw. 6. km), może być w innym miejscu. Dobrze, jeśli zrobią tam takie miejsce pamięci, jak w Bykowni. Ale nie za bardzo w to wierzę; mówmy o rzeczach realnych - kontynuuje Bartkowski. - Wtedy zostałem z jednym kontenerem. Teraz dla mnie najważniejsze jest, bym nie został sam z dwudziestoma kontenerami - podsumowuje rozmówca.

REKLAMA

Na terenie byłego obiektu specjalnego NKWD "Tatarka" w Odessie od początku sierpnia badacze znaleźli kilkadziesiąt dołów, do których trafiały ofiary komunistycznego terroru lat 30. Instytut Pamięci Narodowej Ukrainy ocenił, że to jeden z największych masowych grobów w tym kraju.

jbt

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej