Szymon Kołecki skończył 40 lat

- To oczywiście dziwne dostać medal poza areną sportową, ale nie zmienia to radości z niego - stwierdził Szymon Kołecki. 12 października, 40 lat temu, urodził się polski sztangista, złoty medalista olimpijski w podnoszeniu ciężarów.

2021-10-12, 05:00

Szymon Kołecki skończył 40 lat
Szymon Kołecki . Foto: Archiwum prywatne Szymona Kołeckiego

Szymon Kołecki na poprzedzającym boje olimpijskie czempionacie globu wywalczył srebrny medal. Miał wówczas osiemnaście lat. Wyjątkowo ambitny, raptus z młodzieńczą fantazją, jechał na igrzyska po złoto. Miał je wywalczyć w rywalizacji z Grekiem Akakisem Kakiasvillisem. Z nim przegrał mistrzostwo świata. Na parkiecie w Australii rywalizował w kategorii do 94 kilogramów. Rwanie przebiegało zgodnie z planem. Polak miał stratę 2,5 kilo do przeciwnika. Miał ją z nawiązką nadrobić w podrzucie. W pierwszej próbie zrównał się z Grekiem. Niestety druga, może przez zbyt szybkie i gwałtowne podejście, które w konsekwencji spowodowało kontuzję, zakończyła się spaleniem ciężaru 227,5. Z racji urazu Kołecki do trzeciego boju nie podszedł. Obaj rywale uzyskali ten sam wynik w dwuboju, 405 kg. Kakiasvillis został mistrzem olimpijskim dlatego, że był lżejszy od naszego reprezentanta o 1,5 kilo.

- Ja pojechałem tam walczyć o złoto, ale oczywiście zakładałem możliwość porażki. Gdybym przegrał w sportowej walce, gdyby przeciwnicy okazali się ode mnie mocniejsi, nie miałbym do siebie pretensji (…) W Sydney nie miałem konkurencji pod względem fizycznym, powinienem po nich bez najmniejszego problemu przejechać. Ale doznałem kontuzji i nie mogłem dokończyć zawodów. Dlatego byłem taki zdenerwowany. Do dzisiaj zresztą jestem, kiedy myślę o tamtych zawodach - wspominał Szymon Kołecki na łamach kierunektokio.pl.

Na następne igrzyska nie pojechał

W przerwie pomiędzy olimpiadami nabawił się bardzo poważnej kontuzji kręgosłupa. Wykluczyła ona możliwość startów w jakichkolwiek zawodach. Dopiero po operacji i dosyć długiej rehabilitacji powrócił do sportu. Tym samym nie wystąpił na zawodach w Atenach.

- Choroby zawodowe może i są faktycznie, ale ja bym powiedział, że kontuzje wiążą się raczej z konkretnymi trenerami i schematami treningowymi. Naprawdę mądrze prowadzony trening bardzo ogranicza ryzyko kontuzji. Ja miałem bardzo poważną kontuzję kręgosłupa, którą jednak wyleczyłem operacyjnie - stwierdził srebrny medalista olimpijski w rozmowie dla kierunektokio.pl.

REKLAMA

Co się odwlecze, to nie uciecze

Na XXIX igrzyska do Pekinu jechał już z bagażem doświadczeń. Dojrzały, ukształtowany zawodnik liczył na zdobycie najwyższego lauru. Podobnie jak osiem lat wcześniej, w rwaniu chciał zaliczyć jak najwyższy ciężar. 179 kg dało mu 5 miejsce. Atak na złoto miał przeprowadzić w podrzucie. Po drugim podejściu znajdował się tuż za liderującym reprezentantem Kazachstanu, Ilją Iljinem. Tracił do niego, w wieloboju, 3 kg. Zaordynował w ostatnim podejściu 228. Jednak nie udało mu się podnieść tego ciężaru. Tak jak w Sydney musiał zadowolić się srebrem. Jednak kilka lat później do Polskiego Komitetu Olimpijskiego dotarło pismo stwierdzające, że u Kazacha wykryto niedozwolony doping. W związku z tym został zdyskwalifikowany i pozbawiony medalu.

- Informacja o dopingu Iljina mnie nie zaskoczyła, bo zdaję sobie sprawę, jak wygląda szkolenie w krajach bloku wschodniego. To oczywiście dziwne dostać medal poza areną sportową, ale nie zmienia to radości z niego. Czuję się dumny, otrzymując go z rąk Ireny Szewińskiej, a poza tym w Klubie Olimpijczyka wśród mistrzów zawiśnie moje zdjęcie - powiedział złoty medalista igrzysk 2008 roku, Szymon Kołecki na polsatsport.pl.

12 października 1981 roku, 40 lat temu

Właśnie w tym dniu przyszedł na świat w Oławie posiadacz najwyższego lauru olimpijskiego. Podnoszeniem ciężarów zainteresował się, jak tylko mógł zacząć je dźwigać.

- Mój ojciec był ciężarowcem. Dlatego też niemal od dzieciństwa przebywałem w siłowni. Ciężary i trening siłowy były moim naturalnym środowiskiem. Gdy miałem osiem lat, wystartowałem w pierwszych zawodach i podniosłem sztangę ważącą 42 kilogramy. A później już jakoś poleciało - wspominał Kołecki, w rozmowie z Wojciechem Kuklińskim na gk24.pl.

REKLAMA

Wspaniałych osiągnięć miał bardzo dużo. Poza zdobyczami olimpijskimi wywalczył dwukrotnie srebro i brąz na czempionatach globu. W mistrzostwach starego kontynentu tryumfował aż pięciokrotnie, raz wywalczył miejsce na drugim stopniu podium.

Po zakończeniu kariery nadal aktywnie zajmuje się sportem

Definitywnie przestał uprawiać podnoszenie ciężarów pod koniec 2012. W grudniu tego samego roku został wybrany na prezesa Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów.

- Rola działacza była dla mnie trudna, wymagała wiele zręczności i dyplomacji, co było dużym wyzwaniem przy moim charakterze - powiedział Kołecki w wywiadzie z Hubertem Boruckim na polskieradio24.pl.

Jednak praca w roli działacza nie do końca była tym, co chciał robić. Postanowił z niej zrezygnować. Podał się do dymisji po trzech i pół roku. Postanowił wrócić do uprawiania sportu, ale w zupełnie nowej dyscyplinie, mieszanych sztukach walki. Nawet żonie nie udało się go odwieść od tego pomysłu.

REKLAMA

- Bardzo brakowało mi treningów, bo przecież całe życie trenowałem. Drugi powód to adrenalina, w klatce jest jej naprawdę sporo. Trzecim czynnikiem są pieniądze, bo MMA to w końcu moja praca, na dodatek bardzo dobrze płatna. To wszystko sprawiło, że wróciłem do sportu - stwierdził mistrz olimpijski na łamach sport.pl

Poza walkami zajmuje się Klubem Sportowym „Ciechan i Szymon Kołecki” gdzie prowadzone są sekcje podnoszenia ciężarów, a także rugby siedmioosobowego.

Najważniejsi w jego życiu są bliscy

W ciągu całej jego kariery wspierali go rodzice, a teraz robi to także żona i dzieci.

- Wsparcie rodziny było dla mnie zawsze nieocenione, również teraz, a mam czwórkę dzieci, z radością wracam do domu po wyczerpujących treningach. Życie rodzinne jest dla mnie okazją do odpoczynku psychicznego - mówił Kołecki w rozmowie z Hubertem Boruckim na polskieradio24.pl.

REKLAMA

 AK

 

 

 

REKLAMA

 

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej