Lech Piasecki skończył 60 lat
- Dzięki niemu i przez niego wsiadłem na rower i chciałem być kolarzem - mówił o Ryszardzie Szurkowskim. 13 listopada, 60 lat temu, urodził się Lech Piasecki, mistrz świata oraz jedyny polski zdobywca żółtej koszulki lidera Tour de France.
2021-11-13, 05:00
Urodził się 13 listopada 1961 roku w Poznaniu. Na jego sportowe zainteresowania wpływ miał ojciec, wielki kibic kolarstwa i fan popularnego Wyścig Pokoju. Lech szybko połknął bakcyla. Jego idolem stał się Ryszard Szurkowski. - Dzięki niemu i przez niego wsiadłem na rower i chciałem być kolarzem - mówił Lech Piasecki.
Kolarstwa zaczął się uczyć w Orlętach Myślibórz. Później przeniósł się do Gorzowa Wielkopolskiego. Zaczął odnosić sukcesy. Mając siedemnaście lat wygrał wyścig indywidulany na czas podczas Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży. Sukces powtórzył po roku. Postawił przed sobą bardzo konkretny cel.
- Kiedyś marzeniem każdego młodego chłopaka, który zaczynał jeździć na rowerze czy pasjonować się kolarstwem, był udział w Wyścigu Pokoju. O tej imprezie marzyli wszyscy. O uczestnictwie w niej, już nie mówię nawet o wygraniu. I właściwie to było takim marzeniem w tych czasach, kiedy ja zaczynałem się ścigać - zauważył Piasecki.
Jeżeli się bardzo chce, to marzenia się spełniają
Dwudziestolatek zauważył ówczesny trener reprezentacji szosowców Zbigniew Rusin. Postanowił zainwestować w młodego kolarza. Zaczął zabierać go na międzynarodowe zawody, gdzie Piasecki nabierał doświadczenia pod czujnym okiem ówczesnego lidera kadry Czesława Langa. Robił coraz większe postępy. Na czempionacie globu w 1983 r. zajął, wspólnie z Dariuszem Zakrzewskim, Jerzym Świnogą i Markiem Leśniewskim czwarte miejsce w drużynowej jeździe na czas. Do brąz u zabrakło 3 sekund. W tym samym roku zadebiutował w Wyścigu Pokoju. Początek był obiecujący, bo w prologu, jeździe indywidualnej na czas, zajął 8. miejsce. Wyścig zakończył na odległej 59. pozycji. Do lidera stracił ponad 38. minut. Rezultat zdopingował go do jeszcze większej pracy. Rok później było inaczej.
REKLAMA
- Prolog w Pradze to była siedmiokilometrowa czasówka z metą na Strahovie, największym stadionie w Czechach. W połowie dystansu ówczesny asystent trenera (…) Wacław Skarul mówił mi, że tracę trzy sekundy do Uwe Amplera (reprezentant NRD przyp. red.). W rzeczywistości miałem trzy sekundy przewagi - wspominał Lech Piasecki.
Polak wygrał z przewagą siedmiu sekund. Koszulki lidera nie oddał do ostatniego etapu. Zrealizował swoje dziecięce marzenia. W nagrodę dostał samochód.
- Wartburga. Dwusuw z odkrywanym dachem. Ale poszedł na giełdę, a pieniądze podzieliliśmy między wszystkich. Zresztą, co ciekawe, Wartburga do Polski przywiózł masażysta. Myśmy polecieli samolotem do Warszawy na spotkanie z ministrem sportu, a on bez żadnych papierów, tablic, po prostu przejechał mówiąc, że to nagroda w Wyścigu Pokoju - wspominał urodzony w Poznaniu kolarz.
Polak poszedł za ciosem
Tego samego roku Piasecki wystartował mistrzostwach świata amatorów. Na 177-kilometrowej trasie we włoskim Glavera del Montello odniósł wielki sukces.
REKLAMA
- W reprezentacji Polski panowała wtedy świetna atmosfera. Nieważne kto zwyciężał, z wygranej cieszyli się wszyscy. Liderów było trzech: Marek Szerszyński, Andrzej Serediuk i ja. Wszystko zależało od tego, jak potoczy się sytuacja. W ostatecznej rozgrywce zostałem z Markiem, a on poświęcił się dla mnie, bo byłem szybszy na finiszu - stwierdził Lech Piasecki zaraz po wyścigu.
Został trzecim w historii polskim czempionem globu. Osiągnął taki sam sukces jak jego wielki idol Ryszard Szurkowski, który jako pierwszy w historii Polak wywalczył to trofeum dwanaście lat wcześniej.
Po sukcesach przyszedł czas na zmianę
W 1985 roku zwycięzca Wyścigu Pokoju oraz mistrz świata postanowił podpisać kontrakt z grupa zawodową. Wybór był prosty, dołączył do przyjaciela Czesława Langa, który był kolarzem grupy Del Tongo Colnago. Obaj mieli ponieść poziom sportowy włoskiej grupy.
- Wiedziałem, że przejście do kolarstwa zawodowego wiąże się z tym, że już nie będę wygrywał wyścigów z taką łatwością z jaką udawało się to mi, moim kolegom w roku 1985. No i faktycznie, tak się stało - wspominał Piasecki.
REKLAMA
Już w pierwszym roku odniósł kilka sukcesów. Wygrał jazdę indywidualną na czas podczas Giro d’Italia. Triumfował w wyścigu Firenze-Pistola. Jednak jeden z największych sukcesów miał miejsce rok później, podczas Tour de France.
- Pamiętam, że bardzo się wkurzyłem, bo po takiej stracie do zwycięzcy (2 sekundy - przyp. red.) wkurzenie musiało być wielkie. Ale od razu sobie postanowiłem, że zrobię wszystko, żeby jak najszybciej zdobyć koszulkę lidera (…) Peleton nas dochodził, widziałem go, ale grupka dojechała, byłem szósty i zdobyłem koszulkę lidera. Kolejnym etapem była jazda drużynowa na czas. Z Cześkiem Langiem byliśmy specjalistami od takiej jazdy i wspólnie napędzaliśmy nasz zespół. Przegraliśmy tylko nieznacznie z ekipą Carrera, dzięki czemu utrzymałem prowadzenie i po raz kolejny na podium koszulkę wręczał mi przyszły prezydent Francji, Jacques Chirac - wspominał Lech Piasecki, jedyny polski kolarz, który wywalczył żółta koszulkę lidera francuskiego wyścigu.
Został czempionem globu także w gronie zawodowców
Przypadek zadecydował, że został zawodowym mistrzem świata na torze. Stało się to rok po sukcesie w Tour de France. Podczas jednego z wyścigów, Piasecki i Lang mieszkali obok zawodników z Danii. Jeden z nich ostentacyjnie pokazywał swoją niechęć do Polaków. Był to torowy wicemistrz świata w wyścigu na 5000 metrów Jesper Worre.
- Czesław w żartach podsunął mi pomysł, by go pokonać. Do pierwszej próby doszło wkrótce potem, gdy zwyciężyłem całą konkurencję w torowych Mistrzostwach Włoch. Okazało się, że naprawdę jestem mocny. Mistrzostwo świata tylko to potwierdziło - wspominał.
REKLAMA
Koniec kariery
W 1990 roku Piasecki doznał kontuzji nogi i podjął decyzję o zakończeniu kariery. Ponad rok nawet nie spojrzał na rower. Do kolarstwa wrócił jednak, ale w innej roli. W Gorzowie Wielkopolskim otworzył sklep rowerowy. Pomaga także swojemu przyjacielowi Czesławowi Langowi przy organizacji Tour de Pologne.
- Trochę się tego nazbierało. Po przejściu na zawodowstwo 58 razy pierwszy przyjeżdżałem na metę, a wcześniej w amatorach miałem na koncie osiemdziesiąt kilka zwycięskich startów - mówił Lech Piasecki.
AK
za: tokfm.pl, naszosie.pl, sport.onet.pl, rowery.org. polskieradio24.pl, sport.se.pl, sport.pl, przeglądsportowy.pl, magazynrowerowy.pl
REKLAMA
REKLAMA