Amantadyna w leczeniu COVID-19. Prof. Gielerak tłumaczy, jak powstrzymuje wirusa
- Amantadyna zmienia funkcję białek otoczki wirusa przez co traci on swoje zdolności modyfikowania błon komórkowych gospodarza i zdolności zakażania komórek gospodarza. W ten sposób hamuje proces infekcji - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl prof. gen. Grzegorz Gielerak, komentując wyniki najnowszych badań.
2021-12-03, 16:46
"Proponujemy amantadynę jako nowy, tani, łatwo dostępny i skuteczny sposób leczenia COVID-19" - napisali naukowcy z Danii, Niemiec i Grecji na łamach należącego do grupy "Nature" pisma "Communications Biology", prezentując wyniki swoich badań. Naukowcy wykazali, że amantadyna i heksametylenoamiloryd (HMA) blokują aktywność kanału jonowego białka E z wirusa SARS-CoV-2 - wiroporyny występującej w otoczce koronawirusów.
- Jest to białko kluczowe do tego, aby wirus był w stanie zakazić komórkę gospodarza, przy okazji modyfikując strukturę błony komórkowej, która oddziela środowisko wewnętrzne od zewnątrzkomórkowego - wyjaśnił prof. gen. Grzegorz Gielerak, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego. Jak wskazał, jest to "kluczowym, krytycznym elementem decydującym o zdolności infekowania komórek przez wirusa".
Amantadyna w leczeniu COVID-19. Początek infekcji
Ekspert wyjaśnił, że amantadyna jest lekiem, którego skuteczności można oczekiwać we wczesnej fazie choroby, kiedy skala infekcji nie jest jeszcze duża, bo nie hamuje ona replikacji samego wirusa.
- Zakażenie koronawirusem ma tę specyfikę, że wyróżnia się długim okresem utajenia, a moment wystąpienia objawów to ok. doby poprzedzającej maksymalną fazę replikacji wirusa - powiedział Grzegorz Gielerak. - Wystąpienie pierwszych objawów jest tym momentem - jeśli będziemy dysponować lekami hamującymi wnikanie wirusa do komórek - kiedy powinniśmy takie leki podawać - dodał.
REKLAMA
Jak zauważył, pierwsze wystąpienie objawów powinno być równoznaczne z możliwością potwierdzenia zakażenia koronawirusem za pomocą testów.
Od badania do leczenia
Profesor podkreślił, że publikacja w "Nature" to badanie o charakterze podstawowym, przeprowadzone na hodowlach komórkowych. - Zatem od wyników do wniosków na temat skuteczności klinicznej jest bardzo długa droga - dodał.
Jak zauważył, naukowcy w publikacji też to podkreślają i wskazują na dwa duże projekty badawcze "randomizowane, zaślepione, z placebo, mające na celu ocenić skuteczność kliniczną".
- Mamy o tyle uproszczoną ścieżkę, dlatego że to nie jest praca mająca na celu ocenę skuteczności i bezpieczeństwa nowej aktywnej cząsteczki - jak przy wprowadzaniu nowego leku - a jedynie badanie kliniczne nad lekiem już istniejącym - ocenił.
REKLAMA
Jego zdaniem wyniki powinny być dostępne w ciągu kilku, kilkunastu miesięcy. - Wszystko zależy od rekrutacji chorych - z tym akurat, biorąc pod uwagę, że mamy falę epidemii, problemu być nie powinno - następnie od analizy danych i ich publikacji - powiedział profesor.
Magiczna tabletka
Pytany o inne możliwości leczenia COVID-19, stwierdził że najbardziej obiecujące badania dotyczą mieszanin przeciwciał i "one mają zastosowanie, rekomendowane są w leczeniu niektórych chorych".
- Jeśli chodzi o tę magiczną tabletkę, na którą wszyscy dziś czekamy, która miałaby uchronić nas przed rozwojem zakażenia, tutaj niestety, póki co, dane nie są jeszcze tak obiecujące - powiedział.
Wskazał, że preparaty, które są obecnie testowane, są we wczesnej fazie badań klinicznych i mają skuteczność poniżej 50 proc., "więc trudno tu mówić o przełomie".
REKLAMA
- Na preparaty nowe, nowe cząsteczki w leczeniu infekcji koronawirusem będziemy musieli jeszcze trochę poczekać - powiedział.
fc
REKLAMA