Koszalin: proces po pożarze w escape roomie. Oskarżony Miłosz S. złożył wyjaśnienia

Miłosz S., oskarżony organizator koszalińskiego escape roomu "To Nie Pokój", w którym zginęło pięć 15-latek, kontynuuje wyjaśnienia przed Sądem Okręgowym w Koszalinie. 30-latek mówił na sali rozpraw, że "nie jest pewien, czy Radosław D. przeszkolił dziewczynki z użycia krótkofalówek".

2021-12-15, 11:00

Koszalin: proces po pożarze w escape roomie. Oskarżony Miłosz S. złożył wyjaśnienia
Miłosz S. kontynuuje wyjaśnienia w procesie dot. pożaru w escape roomie, w którym zginęło pięć 15-latek. Foto: PAP/Jerzy Muszyński

We wtorek rozpoczął się proces czworga oskarżonych o umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie "To Nie Pokój" oraz o nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu 15-letnich dziewczynek. 

W środę Miłosz S., kontynuując swoje wyjaśnienia, wspomniał o kontaktowaniu się mistrza gry z uczestnikami przez krótkofalówkę. - Nie jestem pewien, czy Radosław D. (pracownik escape roomu, jeden z czworga oskarżonych - red.) przeszkolił dziewczynki z użycia krótkofalówek. Jedna znajdowała się w pokoju gier, reszta była w szufladzie. A osoba prowadząca grę nie powinna się rozstawać z radiotelefonem ani przez chwilę. Żaden z radiotelefonów (w szufladzie - red.) nie był na kanale 2 jak ten w pokoju Mrok - tłumaczył 30-latek.

Zaznaczył także, że "nie było odstępstw od tego przeszkolenia dla osób odwiedzających escape room, nawet dla tych, które już były w przeszłości w pokoju zagadek". - Nurtuje mnie pytanie, czy krótkofalówka w pokoju Mrok była tą, którą Radosław D. dał dziewczynkom, czy pozostała ona po poprzedniej rozgrywce? Czy może nie dostały one żadnej krótkofalówki? - zastanawiał się Miłosz S.

Nieumyślne doprowadzenie do śmierci

Oskarżeni odpowiadają przed sądem za umyślne stworzenie niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślne doprowadzenie do śmierci pięciu 15-latek. Grozi im do 8 lat więzienia.

REKLAMA

W śledztwie prokuratura ustaliła, że zaangażowani w powstanie escape roomu "To Nie Pokój" nie poinformowali Urzędu Miejskiego w Koszalinie, że budynek ten całkowicie zmienił swoje przeznaczenie (stał się obiektem użyteczności publicznej - red.). Nie poinformowano także służb, które zajmują się badaniem stanu bezpieczeństwa w tego typu obiektach.

W budynku nie było dróg ewakuacji, za to materiały łatwopalne nagromadzono zarówno w poczekalni obiektu, jak i w poszczególnych pokojach zagadek. Jedynym źródłem ogrzewania budynku były przenośne piecyki gazowe zasilane z butli. Zgromadzony materiał dowodowy pozwolił śledczym na stwierdzenie, że pracownik escape roomu nie tłumił ognia, nie użył gaśnic, by ratować pokrzywdzone.

Okoliczności zdarzenia

Do pożaru w escape roomie w Koszalinie, w którym zginęło pięć 15-latek, doszło 4 stycznia 2019 r. Nastolatki były przyjaciółkami z jednej klasy, III "d" Gimnazjum nr 9 w Koszalinie (obecnie SP nr 18). W escape roomie "To Nie Pokój" przy ul. Piłsudskiego 88 świętowały urodziny jednej z nich, gdy w pomieszczeniu sąsiadującym z pokojem zagadek, w którym były 15-latki, wybuchł pożar.

Zgodnie z ustaleniami prokuratury, przyczyną pożaru był ulatniający się gaz z butli zasilających piecyki w budynku. Pracownik escape roomu nie otworzył dziewczętom drzwi. One same mogły to zrobić dopiero po rozwiązaniu ostatniej zagadki. W obiekcie nie było dróg ewakuacyjnych. Jedyne okno w pokoju, w którym były dziewczęta, od wewnątrz było zabite deskami, od zewnątrz było okratowane. Pomieszczenie miało nieco ponad 7 m kw. Dziewczęta zatruły się tlenkiem węgla.

REKLAMA

Czytaj także:

ng

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej