Alberto Tomba skończył 55 lat
- Wciąż spotyka mnie dużo miłości. To porusza moje serce - stwierdził Alberto Tomba. 55 lat temu urodził się trzykrotny mistrz olimpijski w narciarstwie alpejskim. Bardzo ekspresyjny i agresywny na zawodach Włoch zyskał przydomek "La Bomba”.
2021-12-19, 05:00
Na trzech igrzyskach z rzędu zdobywał medale
włoski narciarz na zawodowe szczyty wspinał się w zawrotnym tempie. W listopadzie 1987 roku zanotował pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata. Wygrał slalom w Siestriere. Był już wtedy zawodnikiem bardzo popularnym. Szczególnie wśród płci pięknej. Po sukcesach w PŚ przyszedł czas na igrzyska. Zadebiutował w Calgary.
- W Calgary nic nie robiłem. Ukryłem się, żeby fanki nie budziły mnie w nocy. Nie miałem łatwo! Musiałem być bardzo ostrożny, i chociaż potrafię dobrze o siebie zadbać, wciąż potrzebowałem ochroniarzy, ponieważ nie mogłem już swobodnie poruszać się w miejscach publicznych - wspominał Alberto Tomba.
Ten sposób okazał się dobry. Jednak zaczęło się od niepowodzenia. W supergigancie Włoch wypadł z trasy. Niezrażony porażką wystartował w slalomie gigancie. Mimo lekko asekuracyjnej postawy, wygrał pierwszy przejazd. W drugim obronił pozycje lidera i zdobył pierwsze olimpijskie złoto w karierze. Następnie wystartował w slalomie. Całkowicie rozluźniony, nie ustrzegł się błędów w pierwszej próbie. Był dopiero trzeci. Jednak w drugim, brawurowym przejeździe, pokazał na co go stać.
Do kraju wracał już jako największa włoska gwiazda sportu. Od tego momentu jego życie wywróciło się do góry nogami. Stał się najpopularniejszym człowiekiem w swojej ojczyźnie.
REKLAMA
Kontynuował swoje wielkie narciarskie dokonania
Na kolejne igrzyska jechał jako faworyt. - Ponieważ igrzyska olimpijskie odbywają się w Albertville, a ja się tak nazywam, myślę, że igrzyska będą czymś wyjątkowym - zauważył dowcipnie Alberto Tomba.
Zanim stanął na starcie był chorążym swojej reprezentacji. Rywalizację rozpoczął od slalomu giganta. W obu przejazdach był najszybszy i zdobył swój trzeci złoty krążek. W dodatku był pierwszym alpejczykiem w historii, który triumfował na kolejnych igrzyskach. Zmotywowany sukcesem stanął na starcie slalomu. W pierwszej próbie zajął dopiero szóste miejsce. W drugiej był bezkonkurencyjny. Jednak strata była zbyt duża. Przegrał z Norwegiem, Finnem Christianem Jagge, o 0,28 sekundy. Stanął na drugim stopniu podium. Cztery lata później wystartował na kolejnych igrzyskach tym razem w Lillehammer. Po pierwszym przejeździe slalomu giganta był dopiero 13. W drugim wypadł z trasy. W slalomie także zaczął nie najlepiej. Plasował się na początku drugiej dziesiątki. Drugi zjazd był błyskotliwy. Najlepszy czas nie wystarczył jednak do zdobycia złota. Musiał zadowolić się srebrem. Przegrał o 0,15 sekundy z Austriakiem Thomasem Stangassingerem.
- Na Igrzyskach w Lillehammer, w 1994 roku, publiczność świętowała mnie, a nie zwycięzcę Thomasa Stangassingera! Byłem wtedy 13 po pierwszej rundzie i skończyłem ze srebrem - zauważył "La Bomba".
W 1998 w Nagano Włoch miał już 32 lata. To były jego ostatnie igrzyska i pierwsze bez sukcesów. W 2002 roku w Turnie Alberto Tomba wystąpił w innej roli, wniósł ona stadion olimpijski ogień.
REKLAMA
Tomba urodził się 19 grudnia 1966 rok w San Lazzaro di Savena, Narty założył po raz pierwszy w wieku trzech lat. A już cztery lata później zaczął regularnie trenować.
- Intensywne szkolenia rozpoczęły się szybko. Trenerzy powiedzieli, że mam wyczucie śniegu i szczególny talent do jazdy na nartach, więc nadszedł czas, abym nauczył się odpowiedniego ustawienia, abym mógł wykorzystać swój potencjał. Mój tata był przyjacielem Roberto Siorpaesa (włoski narciarz alpejski przyp. red.) z dzieciństwa i zacząłem z nim trenować w wieku siedmiu lat - wspominał.
W wieku 19 lat zadebiutował w zawodach Pucharu Świata. Dwa lata później wywalczył brązowy medal mistrzostw świata w slalomie gigancie. I tak zaczęła się jego kariera. Zaczął wygrywać.
- Wielu ludzi oczekuje, że teraz wygram każde zawody, ale to śmieszne. Mimo to czuję presję. Kiedy kończę zawody na trzecim miejscu, mówią „tylko” trzecie, Ale przecież samo bycie na podium to wielkie osiągnięcie - stwierdził Alberto Tomba.
REKLAMA
Raz sięgnął po zwycięstwo w całym cyklu Pucharu Świata.
- Tak, w 1995 roku w końcu złapałem tę przeklętą kulę, bez żadnych zjazdów czy kombinacji alpejskich - opisał.
To był jego ostatni, wielki sukces w karierze. Trzy lata późniejzakończył karierę.
- Jeśli wygram slalom, przestanę - mówił trzykrotny złoty medalista igrzysk. Wygrał i pożegnał się z kibicami.
REKLAMA
Teraz cieszy się życiem
- Wciąż spotyka mnie dużo miłości. To porusza moje serce. Największe wrażenie robię na Chorwacji i Słowenii, tam jestem szanowany. A we Włoszech już nie. We Włoszech ważne są teraz inne rzeczy: piłka nożna, polityka i reality show. Autentyczny sport schodzi na dalszy plan - uważa Alberto Tomba.
AK
Źródła: olympics.com, nytimes.com, spox.com, telegraph.co.uk, chicagotribune.com
REKLAMA