65 lat temu urodził się Daniel Waszkiewicz
Daniel Waszkiewicz - jeden z najlepszych polskich piłkarz ręcznych. Przez kolegów nazywany "Profesorem”.
2022-01-07, 05:00
Rozgrywający z Dolnego Śląska
Legnica to prawie 100 tys. miejscowość, leżąca 60 kilometrów na zachód od Wrocławia. W niej, 7 stycznia 1957 roku, przyszedł na świat Daniel Waszkiewicz. Już w młodym wieku był uważany przez rówieśników za bardzo ambitnego i walecznego sportowca. Upodobał sobie jeden z najbardziej kontaktowych sportów zespołowych, piłkę ręczną. Sekcje tej dyscypliny prowadziła lokalna Miedź. W jej barwach brylował na parkietach. Grał na pozycji rozgrywającego. Gdy osiągnął wiek poborowy zgłosił się po niego Śląsk Wrocław. Tam rozwinął swoje skrzydła. Został dwukrotnym mistrzem kraju. W roku 1978 dotarli do finału Pucharu Europy, w którym zmierzyli się z S.C. Magdeburg, z Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Przeciwnicy wystąpili w nim w roli gospodarzy. Na początku meczu, urodzony w Legnicy szczypiornista, został bardzo brutalnie sfaulowany.
- Niewiele pamiętam z tego finału... Jedynie to, że rzuciłem jedną bramkę i musiałem zejść z boiska z powodu kontuzji - wspominał Daniel Waszkiewicz.
Magdeburgowi pomagały ściany wraz z zespołem sędziowskim. Goście nie mieli szans. Niemcy wygrali 28:22.
Najlepsze lata zawodniczej kariery
Po tym niewątpliwym sukcesie zmienił barwy klubowe. Zadecydował jeden bardzo ważny szczegół z prywatnego życia sportowca.
REKLAMA
- Do Gdańska przyjechałem za żoną - stwierdził Waszkiewicz.
Już na miejscu został studentem Akademii Wychowania Fizycznego. Nad Bałtykiem królowało Wybrzeże. Został piłkarzem tego klubu. W nowych barwach wywalczył czterokrotnie czempionat Polski. Ponownie dotarł do finałów pucharów europejskich. Jednak żadnego z nich nie udało się Wybrzeżu wygrać. W pierwszym meczu, z Serbską RK Metaloplastiką Sabac wygrali na własnym terenie 29:24. To stwarzało szansę na sukces. Jednak w rewanżu nie udało się utrzymać pięciobramkowej przewagi.
- Pod koniec meczu szwedzcy sędziowie odgwizdali (Zbigniewowi przyp. red.) Plechociowi przekroczenie linii, chociaż wybijał się z dziewiątego metra. Kibice rzucali w nas kamieniami, monetami i płytami winylowymi, na których był nagrany klubowy hymn - zauważył, urodzony w Legnicy szczypiornista.
Polacy ulegli 23:30 i to zespół z Bałkanów cieszył się z tryumfu. Rok później znowu dotarli do potyczek o prymat w Europie. Jednak wtedy przegrali oba pojedynki z rosyjskim SKA Mińsk, 24:32 oraz 25:30. W 1987 roku Waszkiewicz przeniósł się na parkiety naszego zachodniego sąsiada. Występował w THW Kiel a później w VfL Bad Schwartau. Karierę zawodniczą zakończył w wieku 38 lat. Jest uważany za jednego z najlepszych polskich piłkarz ręcznych. Wszechstronny, o wyjątkowej skuteczności w ataku. Nie do przejścia w obronie. Jako rozgrywający reżyserował grę całej drużyny. Przywódca. Dzięki tym przymiotom, koledzy z boisk nadali mu wyjątkowy pseudonim „Profesor”.
REKLAMA
Polska biało czerwoni
Jeszcze kiedy występował na parkietach we Wrocławiu, otrzymał powołanie do drużyny narodowej. Nastąpiło to w 1977 roku. Reprezentacja była przygotowywana do występu na XXII igrzyskach, które miały być rozegrane w stolicy ZSRR, Moskwie. Niestety, dosyć pechowo układały się losy naszego zespołu. W pierwszym meczu remis 20:20 z Węgrami jeszcze nie przekreślał szans. Jednak w dwóch ostatnich pojedynkach doznaliśmy nieznacznych porażek, 21:22 z NRD oraz, co było bardzo dużą niespodzianką, 22:24 z Hiszpanią. Skończyło się na meczu o 7 miejsce, w którym pokonaliśmy 23:22 Szwajcarię.
Największe sukcesy polskiej piłki ręcznej w dwudziestym wieku
W roku 1976, na olimpiadzie w Montrealu, nasza reprezentacja zdobyła brązowy medal. W tamtej drużynie nie występował jeszcze wtedy Waszkiewicz. Był jej podstawowym zawodnikiem dwa lata później, na X czempionacie globu, rozgrywanym w Republice Federalnej Niemiec. Do drugiej rundy awansowaliśmy po zwycięstwach 16:15 nad Szwajcarią oraz 28:19 nad Japonia. Ostatni mecz zremisowaliśmy 19:19 z NRD. To dało nam promocje do fazy zasadniczej. W niej ulegliśmy 17:18 gospodarzom. Przegraliśmy także z późniejszym mistrzem świata ZSRR, 21:27. Dzięki ostatniemu zwycięstwu nad Czechosłowacją 24:23, zajęliśmy drugie miejsce, premiowane udziałem w meczu o brązowy medal. W nim czekała na nas Dania.
- Pasjonujący to był mecz. Prowadzenie zmieniało się do końca, ale ostatecznie wygrał zespół minimalnie lepszy, czyli Polska, 23:22. Największy obok Montrealu '76 sukces polskiego szczypiorniaka stał się faktem, a ogromny w nim udział zapisał Daniel Waszkiewicz. To on zdobył ostatnia bramkę meczu - można było przeczytać w opisie z tego pojedynku.
Dwa lata później nasza reprezentacja szykowała się na wyjazd na igrzyska do Los Angeles. Jednak ówczesne, komunistyczne władze, nakazały naszym sportowcom bojkot tej olimpiady. Skończyło się udziałem w zawodach bloku wschodniego.
REKLAMA
- Cóż, zamiast w Los Angeles zagraliśmy w "Los Magdeburgos", jak nazywaliśmy w żartach Zawody Przyjaźni. Nie traktowaliśmy tych meczów poważnie, podchodziliśmy do nich na luzie, jak do turnieju towarzyskiego - wspominał Waszkiewicz.
Zajęliśmy na nich trzecie miejsce, pokonując Węgry 22:21. To był ostatni sukces, odniesiony przez urodzonego w Legnicy szczypiornistę, w barwach narodowych. Rozegrał, w koszulce z orłem na piersi, 214 oficjalnych spotkań, w których zdobył 705 bramek.
Poprawił swoje największe osiągnięcia z parkietów, pracując w roli trenera
Po zakończeniu kariery „Profesor” zajął się szkoleniem. Z Wybrzeżem wywalczył dwa tytuły mistrza kraju w 2000 i 2001 roku. Po sześciu latach spędzonych nad Bałtykiem, przeniósł się do Vive Kielce. W 2004 r. naszą drużynę narodową objął Bogdan Wenta. Zaproponował Waszkiewiczowi asystenturę w reprezentacji. Obaj doprowadzili biało czerwonych do największego sukcesu w naszej historii. Na 20 czempionacie globu zostaliśmy wicemistrzami świata. W finale przegraliśmy z gospodarzami tej imprezy, Niemcami, 24:29.
- Piłka ręczna, jako szybka i widowiskowa gra, zasługuje na większą popularność. Wiele w tym kierunku zrobiliście, żeby kibice ją poznali - stwierdził, świętej pamięci Lech Kaczyński, Prezydent RP, zaraz po zakończeniu meczu, gdy gratulował polskiej drużynie.
REKLAMA
W 2012 r. Wenta postanowił odejść z reprezentacji. Drużynę narodową przejął Waszkiewicz wraz z Damianem Wleklakiem. Prowadzili ją przez kilka miesięcy. Późnej „Profesor” wrócił na stare śmieci, do Wybrzeża. Próbował, przez cztery lata wyprowadzić swój klub z zapaści. Jednak misja nie zakończyła się sukcesem. W 2017 r., przez kilka miesięcy, pracował w Azotach Puławy.
Jest wzorem do naśladowania dla innych sportowców
Jego nieprzeciętne umiejętności, zaangażowanie we wszystko co robił, tak jako zawodnik jak i trener, spowodowało, że cieszy się wielką estymą i szacunkiem.
- Tacy zawodnicy, jak Daniel Waszkiewicz, Bogdan Wenta (…) byli moimi idolami z dzieciństwa. To byli faceci, na których się wzorowałem, niekoniecznie, jako piłkarzach ręcznych, ale w ogóle, jako sportowcach. Piłka ręczna to najbardziej brutalny sport zespołowy, tutaj nie ma miejsca dla chłopców „ałała”, którzy po jakimś faulu zaraz się przewracają i płaczą. To są prawdziwe chłopy, zwierzaki, które zaraz wstają i grają dalej – zauważył, zawodowy mistrz świata w boksie, Dariusz Michalczewski.
Źródła: zprp.pl, sport.trojmiasto.pl, sportowefakty.wp.pl, sport.se.pl, sport.tvp.pl, gdansk.pl, sport.interia.pl, prezydent.pl, sport.onet.pl, polskieradio24.pl
REKLAMA
/ah
REKLAMA