Prof. Jarosław Drozd: opuszczenie przez Rosjan Ukrainy oznacza też opuszczenie Krymu

- Nikt się w obecnej sytuacji nie bawi w aptekę. Samo hasło podstawowe, że Rosjanie muszą się wycofać z ziemi ukraińskiej, w świetle wszelkich standardów międzynarodowych oznacza pełną suwerenność Ukrainy i jej wszystkich terytoriów - w tym tych, które Rosjanie w ostatnim czasie zajęli czy też inkorporowali. Opuszczenie przez Rosjan Ukrainy oznacza też opuszczenie Krymu - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl prof. Jarosław Drozd, politolog, specjalista od polityki międzynarodowej, b. Konsul Generalny RP w Sankt Petersburgu i Lwowie.  

2022-03-05, 15:05

Prof. Jarosław Drozd: opuszczenie przez Rosjan Ukrainy oznacza też opuszczenie Krymu
Prof. Jarosław Drozd: opuszczenie przez Rosjan Ukrainy oznacza też opuszczenie Krymu. Foto: photo.ua / Shutterstock.com

Ewa Zarzycka, PolskieRadio24.pl: Gdy 25 lutego Rada Bezpieczeństwa ONZ głosowała nad rezolucją potępiającą Ukrainę, oprócz Chin od głosu wstrzymały się też Indie i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Dlaczego?

Prof. Jarosław Drozd: Zjednoczone Emiraty Arabskie stać na działania niezgodne z głównym nurtem. Emiraty, swoista federacja 7 szejkanatów, dwa lata temu, jako trzeci kraj Ligii Arabskiej, zawarły porozumienie o stosunkach dyplomatycznych z Izraelem. To kraj, który odgrywa bardzo znacząca rolę w działaniach w Libii – i tu się pojawia wątek rosyjski. W Libii istnieją generalnie dwa ugrupowania – jedno jest bardziej protureckie, ma poparcie ONZ, drugie jest bardziej egipsko-rosyjskie. I z nimi są Zjednoczone Emiraty Arabskie. To nie jest przypadek, kiedy ambasador Emiratów w ONZ nie otrzymał instrukcji, jak głosować. To jest wyraz ich specyficznych kontaktów z Rosją. Bo to jest stanowisko nie tylko w bieżących ocenach działań Rosji. To próba otwarcia sobie szerszego pola manewru między Stanami Zjednoczonymi a Rosją, zachowania dobrej pozycji wyjściowej w relacji z obu krajami.

W przypadku Indii też tak było?

Indie kupują tradycyjnie u Rosjan olbrzymie ilości broni i jako jeden z nielicznych krajów mają jeden z najnowszych, praktycznie najnowszy wprowadzony do uzbrojenia w sensie szerszym, system rakietowy S-400, który jest dla Indii bardzo ważny. Kraj ten ma przecież od dawna napięte stosunki z Pakistanem i nie najlepsze z Chinami. Przyczyna niegłosowania w przypadku Indii była więc bardzo praktyczna.

Chinom zapewne chodzi o to, by Rosję od siebie uzależnić.

Nawet niezależnie od zamiarów politycznych chińskich władz restrykcje i sankcje dla Rosji, słuszne i potrzebne, wpędzają Moskwę w otwarte ramiona Chin. Nie muszą się nawet starać. Teraz Rosja być może będzie się starać, by sprzedać im np. więcej gazu. Chińczycy podpisali dwa miesiące temu największy kontrakt na rurociąg – 119 mld dolarów za połączenie syberyjskich złóż gazu z odbiorcami chińskimi. Do tego Rosjanie sami, z własnej woli, opracowali wielki program budowy tego, co my mamy w Świnoujściu - portu gazu skroplonego, licząc na szybsze dostawy do Chin poprzez drogę północno-wschodnią, czyli przez Arktykę, która topnieje i szlak wodny robi się dostępny. Rosjanie mają największy i najszerszy lodołamacz na świcie, „Akademik Łomonosow”, który będzie pozostawiał na tyle szeroki ślad, przebijając się przez lody Arktyki, że pójdą za nim nawet 200- czy 300-tysięczne tankowce. 

A jaki interes mają Węgry stojące w rozkroku między Putinem a Brukselą? Czy chodzi tylko o gaz i ropę?

Owszem, 90 proc. zapotrzebowania węgierskiego na gaz pokrywają dostawy z Rosji, Węgry kupują go po zaniżonej cenie – ale postawa Węgier ma szerszy wymiar. Od dawna wiadomo, że jednym z najbardziej istotnych elementów polityki Viktora Orbana i rządu węgierskiego jest zachowanie w obszarze Unii i NATO specjalnych relacji z Rosją. Przez owe specjalne relacje Węgry, które nie są silnym krajem w ramach obu wspólnot, dowartościowują swoją pozycję międzynarodową. To jest taka próba wypracowania sobie z Rosją, szefową jednej ze znaczących sal dobrego hotelu, jakim jest świat, by Węgry zawsze miały szansę na swój stolik w Moskwie. Orban od początku do tego dążył. To ma też z punktu widzenia polskiego ciekawy czasami wymiar. Węgry na przykład dostają systematycznie od Rosjan szereg ważnych w kontekście kultury węgierskiej zabytków, które z różnych powodów znalazły się w Rosji.

REKLAMA

A Unia, powtarzająca o konieczności wspólnego frontu i zapewniająca, że taki front teraz stanowi, nie ma tu nic do powiedzenia.

Poprzez budowanie sobie specjalnych stosunków z innym krajem, w tym wypadku z Rosją, Węgry nie naruszają podstawowych traktatów o Unii Europejskiej. I bazują na swojej narodowej suwerenności, co się zresztą w Polsce często akcentuje. Węgrzy nie będą traktowani ze szczególnym ostracyzmem w UE.  

Czy hasła nienaruszalności terytorialnej Ukrainy, jej integralności terytorialnej, powtarzane przez Zachód, dotyczą też Krymu, który został już oficjalnie przyłączony do Federacji Rosyjskiej?

Nikt się w obecnej sytuacji nie bawi w aptekę. Samo hasło podstawowe, że Rosjanie muszą się wycofać z ziemi ukraińskiej, w świetle wszelkich standardów międzynarodowych oznacza pełną suwerenność Ukrainy i jej wszystkich terytoriów – w tym tych, które Rosjanie w ostatnim czasie zajęli czy też inkorporowali. Opuszczenie przez Rosjan Ukrainy oznacza też opuszczenie Krymu.

Ale w negocjacjach, które się tak marnie toczyły nad białoruską granicą, jeden z rosyjskich postulatów brzmiał: Ukraina musi uznać włączenie Krymu do Rosji, bo o tym zdecydowało referendum.

Ze względu na polską rację stanu musimy każde hasło dotyczące opuszczenia przez Rosję terytorium Ukrainy traktować całościowo.

Swoją drogą, rosyjski nie niedźwiedź, a wąż, dosyć duży i dosyć bezwzględny, już Krym strawił na swój sposób. A polscy turyści, to mnie przeraża, przyjeżdżają na Krym, mimo że Polska nie może sprawować nad nimi opieki konsularnej.

REKLAMA

Skoro jesteśmy przy jeżdżeniu na urlopy, to mamy Egipt, którego kurorty są zalewane przez rosyjskich turystów. To utrudnia temu krajowi zajęcie stanowiska wobec wojny?

Egipt jest związany ze Stanami Zjednoczonymi, ale cały czas sympatycznie dialoguje z Rosją. Jest zwolennikiem wschodniolibijskich sił, gdzie Rosjanie odgrywają bardzo istotną rolę. Ukraina, napaść rosyjska, to nie są sprawy dla tego kraju pierwszoplanowe. A jeśli można zbić trochę kapitału politycznego i nie trzeba gdzieś wsadzać swojego palca, to nie wsadzają.

Czy ostrzał Babiego Jaru, miejsca masowych mordów Żydów, skłoni Izrael do wyraźniejszego stanowiska? Bo póki co jest wstrzemięźliwy. W oficjalnych komunikatach wprawdzie popiera suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy, wyraża zaniepokojenie sytuacją humanitarną i oferuje pomoc w tym zakresie. Ale zaznacza, że jego szczególnym interesem jest ochrona członków społeczności żydowskiej w Ukrainie oraz ewakuacja własnych obywateli.

Ok. 20 proc. obywateli Izraela to emigranci z Rosji, wtedy Związku Radzieckiego, a w tym bardzo poważna grupa z Ukrainy. Miałem okazję sam obserwować pojawienie się na Ukrainie dużej grupy obywateli Izraela, którzy wyjechali jeszcze za czasów Związku Radzieckiego, wykształcili się w Izraelu czy Stanach, a do Rosji czy na Ukrainę wrócili robić interesy. To nie są sztandarowi oligarchowie, ale biznesmeni na poziomie 5, 10, 20 mln dolarów, grupa bardzo przebojowa i znacząca.

Ta grupa trochę pewnie blokuje Izrael, ale ten kraj sam przeżył w swojej historii parę dramatycznych momentów, a hasło "utopić Izrael w morzu krwi" jest w wielu krajach arabskich wciąż bardzo żywe. Pamięć o Holokauście też ma znaczenie. Reasumując – myślę, że to wszystko i kalkulacja polityczna sprawi, że Izrael określi się bardziej zdecydowanie.


REKLAMA

Rozmawiała Ewa Zarzycka

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej