15 lat temu Adam Małysz po raz czwarty wywalczył Kryształową Kulę

25 marca 15 lat temu Adam Małysz wywalczył swoją ostatnią, czwartą Kryształową Kulę,

2022-03-25, 05:00

15 lat temu Adam Małysz po raz czwarty wywalczył Kryształową Kulę
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

Orzeł z Wisły

Adam Małysz to najsłynniejszy polski skoczek narciarski. Swoje światowe sukcesy rozpoczął w sezonie 2000/2001. Jest pierwszym reprezentantem naszego kraju, który wygrał Turniej Czterech Skoczni. Tryumfował także jako pierwszy w naszych dziejach w mistrzostwach świata. Odbyły się one w Finlandii w Lahti. Do tego sukcesu dodał jeszcze srebro w drugim konkursie. Nie dość tego. Dwa lata później wywalczył dwa złote krążki na czempionacie globu we włoskim Val di Fiemme. Nie poprzestał na tych osiągnięciach. Trzy razy pod rząd został zdobywcą Kryształowej Kuli. Nagrody dla najlepszego skoczka we wszystkich zawodach Pucharu Świata. Dodatkowo na XIX zimowych igrzyskach, które odbyły się w amerykańskim Salt Lake City w 2002 r. wywalczył srebro i brąz. Te wszystkie osiągniecia uzyskał w zaledwie trzy lata.

Trenerzy innych ekip mówili, że jego skoki są "nie z tej planety”.

I rzeczywiście tak było. Jednak w następnych sezonach jego forma nieco wyhamowała.  

Złe miłego początki

Ta sytuacja utrzymywała się przez trzy lata. Wyglądało na to, że następny Puchar Świata w sezonie 2006/2007 nie będzie się niczym różnił od poprzednich. Występy rozpoczął 24 listopada w fińskiej Ruce. Przy bardzo złych warunkach atmosferycznych zajął dopiero 34 pozycję. W drugich zawodach PŚ w norweskim Lillehammer był dopiero piętnasty. Trzeci start dał jednak nutkę optymizmu polskim kibicom. Zajął trzecie miejsce przegrywając ze Szwajcarami Simonem Ammannem i Andreasem Kuttelem. Tę samą pozycję uzyskał w helweckim Engelbergu gdzie musiał uznać wyższość Austriaka Gregora Schlierenzauera i Norwega Andreasa Jacobsena. To oni nadawali ton rywalizacji. Byli najwyżej skalsyfikowani w łącznej punktacji PŚ. Jednak Orzeł z Wisły się nie poddawał.

REKLAMA

- Z pewnością ten sezon był niezwykle emocjonujący, szczególnie dla Polaków i dla mnie - zauważył Adam Małysz.

Na przełomie roku, w Turnieju Czterech Skoczni zajął dopiero 7 miejsce. Stracił do zwycięzcy Jacobsena 55,4 punktu. Późniejsze starty także nie należały do udanych. Przełamanie miało nadejść na skoczni w Zakopanem. 20 stycznia 2007 roku niestety także nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Orzeł z Wisły uplasował się dopiero, biorąc pod uwagę, że konkurs był rozgrywany w Polsce, na 5 miejscu.

Przełamanie

Jednak co się odwlecze to nie uciecze jak mówi ludowe przysłowie. W końcu Małysz odpalił. Nastąpiło to na zawodach jakie zostały rozegrane na skoczniach naszych zachodnich sąsiadów. Pod koniec styczna w Oberstdorfie zatryumfował po raz pierwszy w sezonie. W jego dorobku było to 30 zwycięstwo w konkursach Pucharu Świata. W pokonanym polu zostawił drugiego Austriaka Thomasa Morgensterna i reprezentanta gospodarzy Michaela Uhrmanna. Ta wygrana zwiastowała powrót Polaka na właściwe tory. Swoja wyborną formę potwierdził na dwóch zawodach, które odbyły się w Titisee-Neustadt. Dwukrotnie zdeklasował rywali. Tym samym pomału zbliżał się do czołówki klasyfikacji generalnej PŚ.

Mistrzostwa świata w dalekim japońskim Sapporo

To były 33 zmagania o medale czempionatu globu. Początek nie był zbyt udany. Małysz zajął 4 pozycję na dużej skoczni. Jednak odkuł się w rywalizacji na małym obiekcie. Zaprezentował formę ze swoich najlepszych lat. Był bezkonkurencyjny w obu skokach. Oddał je na odległość 102 oraz 99,5 metra. Nie było na niego silnych. Drugi w klasyfikacji Ammann stracił do niego aż 21,5 punktu. To był rezultat bez precedensu. Nigdy wcześniej nikomu nie udało się wypracować tak dużej różnicy. Tym samym nasz skoczek wywalczył swoje czwarte złoto mistrzostw świata. Stał się najbardziej utytułowanym skoczkiem w dotychczasowej historii. Wtedy pojawiła sie myśl, że zakończenie sezonu może być bardzo udane.

REKLAMA

- Do samego końca nie było wiadomo, czy uda się zdobyć Kulę. Największym optymistą był Hannu Lepistoe (Fin, ówczesny selekcjoner biało czerwonych przyp. red.), który po zdobyciu mistrzostwa świata w Sapporo na skoczni normalnej, powiedział „idziemy teraz po Kryształową Kulę”. Wtedy trochę z niedowierzaniem na niego spojrzałem, ale to jest wybitny szkoleniowiec, o czym się wielokrotnie przekonałem - wspominał Małysz w jednym z wywiadów.

Udana pogoń

Na szczęście po zakończeniu czempionatu przyszła wyborna dyspozycja. Zmagania PŚ zbliżały się już do końca. Pozostało tylko 8 indywidualnych konkursów. 11 marca w Lahti Orzeł z Wisły pokazał klasę. Był najlepszy. Swój prymat potwierdził dwa dni później w fińskim Kuopio. Pierwsze miejsce w generalce PŚ było dosłownie na długość narty. To co wydawało się zupełnie niemożliwe na początku sezonu stało się faktem 17 marca. W stolicy Norwegii Oslo rozegrano zawody na skoczni Holmenkollbakken. Polak był bezkonkurencyjny. Pierwsze miejsce spowodowało, że objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Jednak dotychczasowy lider Jacobsen nie zasypiał gruszek w popiele. W czasie drugiego konkursu na tym samym obiekcie Małysz zajął dopiero 54 miejsce. Powodem tego był skok oddany w bardzo niekorzystnych warunkach atmosferycznych. Orzeł z Wisły zamiast myśleć o odległości ratował się przed upadkiem. Dzięki temu niepowodzeniu na najwyższy stopień podium powrócił Norweg. Do zakończenia sezonu pozostały trzy zmagania. Wszystkie w słoweńskiej Planicy. To był pokaz jednego aktora. Gwiazdą show na skoczni Letalnicy został nie kto inny jak Polak. Nigdy wcześniej nie udało mu się tam wygrać. A tu nagle pokazał, że nie dość, że po raz pierwszy zwyciężył to jeszcze zrobił to na wszystkich trzech konkursach. Jacobsen próbował walczyć o prymat w klasyfikacji generalnej, ale zajął tylko raz drugie miejsce. Na Małysza nie było silnych. Dzięki rzutowi na taśmę rozgrywek Pucharu Świata udało mu się zgromadzić łącznie 1453 punkty. Wyprzedził reprezentanta Skandynawii o 134 oczka. Trzeci był Ammann ze stratą 286. Słowa selekcjonera biało czerwonych się urzeczywistniły.

-  Myślę, że przede wszystkim swoje zrobiła moja rutyna, dzięki której wytrzymałem do samego końca. Chociaż należy podkreślić, że również i Jacobsen końcówkę sezonu miał bardzo dobrą, znowu zaczął świetnie skakać. Kosztowało mnie to zwycięstwo bardzo wiele wysiłku, a także dużo nerwów, szczególnie podczas tych ostatnich konkursów w Planicy - stwierdził zdobywca Kryształowej Kuli Adam Małysz.

Tym samym Polak, dokładnie 15 lat temu, jako drugi skoczek w historii, po Finie Mattim Nykanenie czwarty raz sięgnął po to trofeum. Do dnia dzisiejszego nie widać na horyzoncie skoczków, którzy mogli by się zbliżyć do tego rekordu.

REKLAMA

Źródła: skokipolska.pl, skokonarciarskie.pl, sport.tvp.pl, polskieradio24.pl

AK

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej