70 lat temu urodziła się Rosemarie Ackermann
70 lat temu urodziła się Niemka Rosemarie Ackermann. Pierwsza kobieta, która pokonała wysokość 2 metrów w skoku wzwyż.
2022-04-04, 05:00
Niebotyczna wysokość
Sportowcy z Nienieckiej Republiki Demokratycznej w ciemnych czasach komunizmu mieli utrudniony kontakt z kapitalistyczną częścią tego kraju. Aby można było do niej wyjechać trzeba było być pracownikiem etatowym odpowiednich służb albo sportowcem z wybitnymi osiągnięciami. Ten drugi warunek spełniała Rosemarie Ackermann. Uprawiała skok wzwyż i była posiadaczką niebagatelnych osiągnięć. W 1976 roku na XXI letnich igrzyskach rozgrywanych w kanadyjskim Montrealu wywalczyła złoty medal. W dodatku okrasiła go ówczesnym rekordem olimpijskim 1,93 metra. Co ciekawe nie uważa tego wybitnego tryumfu za najważniejsze osiągnięcie w jej życiu.
- Jeszcze cenniejsze jest dla niej uznanie na „Ścieżce chwały” przed ratuszem w Cottbus. Na bruku widnieje imię „Rosemarie Ackermann, mistrzyni olimpijska”. Miło jest przechodzić obok niego raz za razem - zauważyła zdobywczyni najwyższego stopnia podium na igrzyskach.
Jednak ma w życiu moment, który zapadał jej bardzo mocno w pamięci. 26 sierpnia 1977 roku udała się na miting lekkoatletyczny do Berlina Zachodniego. Władze znając jej orientację polityczną nie bały się wydać pozwolenia na ten start. Same zawody nie zapowiadały się jakoś specjalnie ciekawie. Dopóki nie rozpoczęto konkursy skoku wzwyż pań. Ackermann na początku pokonała kilka niższych pułapów. Wszystko szło bardzo dobrze. Żadnych zrzutek. I tak, zupełnie nieoczekiwanie dla oglądającej zmagania publiczności, doszła do próby na niebotycznej w tamtych czasach dla kobiet wysokości. Postanowiła zaatakować 2 metry. Nikomu do tej pory nie udało się jej pokonać. Pewnie właśnie dlatego podeszła do próby bez żadnego obciążenia.
- To dzień, którego nigdy nie zapomnę (…) Kiedy wylądowałam na macie, klasnęłam rękami przed twarzą, ponieważ nie mogłem powstrzymać łez. To uczucie było przytłaczające. To było tak, jakbym była odurzona. Stojący wokół reporterzy rzucili się prosto na mnie (…) przebiegłam radośnie przez połowę stadionu - stwierdziła nowo upieczona rekordzistka świata.
Przełamała barierę 200 centymetrów w pierwszym skoku. Postanowiła, że pójdzie za ciosem. Zaordynowała 2,02 m. Jednak nie była wystarczająco skoncentrowana. Nie pokonała tej wysokości. Jednak stała się sensacją zawodów. Zgodnie z jego regulaminem organizatorzy byli zobligowani do wręczenia jej nagrody finansowej.
- Przyszedł ktoś i chciał mi dać walizkę pełną pieniędzy. Ale nie mogłem tego zaakceptować. Mogłem zatrzymać tylko broszkę, która została podarowana podczas ceremonii wręczenia nagrody i została przekazana przez sponsora. Pozwolono mi również zachować dzienną stawkę 10 marek niemieckich - wspominała swoją słuszna postawę Ackermann.
W uznaniu za to wybitne osiągnięcie została okrzyknięta Światowym Sportowcem Roku. 10 wiosen po jej wyczynie Bułgarka Stefka Kostadinowa ustanowiła niepobity do dnia dzisiejszego najlepszy rezultat naszego globu. Poszybowała na 2,09 metra. Było to już 35 lat temu.
Nikt nie przypuszczał, że będzie skakała wzwyż
Lohsa to niewielka miejscowość położna pomiędzy Dreznem a granicą z Polską. Tam 4 kwietnia 1952 roku przyszła na świat Rosemarie Ackermann. Była niepozorna dziewczynką. W związku z tym, że były to lata zaraz po zakończeniu II wojny światowej nie było zbyt dużo możliwości ciekawego spędzania czasu. Jedyną rozrywką był szeroko rozumiany sport. W dodatku władze Niemieckiej Republiki Demokratycznej uznały, że poprzez niego będą mogły udowodnić wyższość komunizmu nad zgniłym kapitalizmem. Zaczęto inwestować pokaźne sumy w tężyznę fizyczną. Na tej fali Rosemarie mogła korzystać z rozlicznych wyjazdów, brać udział w spartakiadach i zawodach. Bardzo się jej to podobało. Zupełnie przez przypadek wystartowała w rywalizacji w skoku wzwyż. Nie miała najlepszych warunków do uprawiania tego sportu. Gdy był już dorosłą kobietą mierzyła zaledwie 170 centymetrów wzrostu. Jednak ambicji nikt jej odmówić nie mógł. Tak się uwzięła, że pokonywała poprzeczkę zawieszoną coraz wyżej. Gdy miała 20 lat wystąpiła na XX olimpiadzie zorganizowanej w Monachium. Tam zajęła 7 miejsce z rezultatem 185 centymetrów. Na tych zawodach Ulrike Meyfarth z Zachodnich Niemiec ustanowiła ówczesny rekord świata wynikiem 1,92 metra. Pierwszy międzynarodowy tytuł Ackermann przyszedł dwa lata później. Wystartowała na XI czempionacie starego kontynentu w Rzymie. Tam wywalczyła najwyższy stopień podium. W pokonanym polu pozostawiła Miladę Karbonową z Czech oraz Włoszkę Sarę Simeoni. Nie dość tego. Ustanowiła na tych zawodach nowy najlepszy wynik globu wynikiem 1,95 metra. Cztery lata później nastąpiło wielkie rozczarowanie. Miało to miejsce na XII mistrzostwach Europy rozegranych w czeskiej Pradze. Była zdecydowaną faworytką. Posiadaczką światowego rekordu oraz mistrzynią olimpijską. A tymczasem musiała uznać wyższość zawodniczki z Półwyspu Apenińskiego. Simeoni nie dość, że zajęła najwyższy stopień podium to jeszcze pobiła osiągniecie Niemki z NRD wynikiem 2,01. Za tym tryumfem stał jednak ważny z punktu widzenia rywalizacji element. Włoszka skakała nowym stylem nazwanym przez fachowców Flop.
Mimo tej porażki Ackermann nie poddawała się. Wystartowała w 1980 roku na XXII igrzyskach w stolicy ZSRR Moskwie. Tak zajęła najgorsze z możliwych miejsc. Była czwarta. Po tym występie postanowiła zakończyć swoją karierę. Miała 28 lat.
Każdy ma prawo skakać tak jak chce
Ackermann wychowana na standardach z połowy dwudziestego wieku skakała techniką zwaną Straddle. W największym skrócie charakteryzowała się ona pokonywaniem poprzeczki twarzą zwróconą w jej stronę i nogami rozstawionymi nad nią. Flop natomiast to technika pokonywania tyczki kiedy jest się do niej zwróconym plecami. Sposób jakiemu hołdowała Rosemarie jest zdecydowanie trudniejszy technicznie. I nic dziwnego, że w sposób naturalny przestał królować na stadionach lekkoatletycznych. Niemka jest ostatnim sportowcem obu płci, który został mistrzem olimpijskim i pobił rekord świata skacząc w ten sposób. Kilku lekarzy zajmujących się sportem w NRD faszerowało zawodników dziwnymi medykamentami. W związku z tym urodzona w Lohsa lekkoatletka znalazła się w kręgu osób podejrzanych o udział w tym niecnym procederze. Uważano, że wyniki jakie osiągnęła niekoniecznie były wywalczone uczciwie.
- Mogę powiedzieć, że nigdy świadomie nie stosowałam dopingu. Bardzo często brałam udział w kontrolach na międzynarodowych zawodach i nigdy nie miałam pozytywnych wyników - stwierdziła ze stanowczością Ackermann.
Zakończenie kariery
Po igrzyskach w Rosji zerwała całkowicie ze swoją dyscypliną. Uznała, że teraz musi prowadzić zupełnie inne życie.
- Zawodowo nie mam już żadnych punktów styczności ze sportem. Ale wciąż jestem często rozpoznawana, zwłaszcza przez osoby starsze. A kiedy otrzymuję zaproszenia na wydarzenia sportowe, zwykle idę. Poza tym często oglądam sport w telewizji - zauważyła Rosemarie Ackermann
Źródła: leichtathletik.de, wochenkurier.info.de, spiegel.de
AK