Akcja w kopalni Pniówek. Wiceszef MAP wyjaśnia, na jakie problemy napotykają ratownicy
- Problemem akcji ratowniczej w kopalni Pniówek jest skład kopalnianej atmosfery w rejonie katastrofy, zawierającej metan, ale też inne gazy - powiedział wiceminister aktywów państwowych, pełnomocnik rządu ds. transformacji spółek energetycznych i górnictwa Piotr Pyzik.
2022-04-21, 17:29
W środę kwadrans po północy w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do wybuchu i zapalenia metanu. Zgodnie z informacjami Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy zakład, w rejonie prowadzącej wydobycie ściany N-6 na poziomie 1000 metrów było 42 pracowników. W czasie, gdy akcję prowadziły dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do kolejnego, wtórnego wybuchu. Według JSW obie eksplozje dzieliły niespełna trzy godziny.
W środę ratownicy koncentrowali się na odtworzeniu bezpiecznych warunków w rejonie zagrożenia, chodziło głównie o budowę zapory przeciwwybuchowej. Następnie, po pomiarach atmosfery, wznowili poszukiwania, podejmując jednego ratownika – dotychczas piątą śmiertelną ofiarę katastrofy.
Przy próbach dalszego penetrowania rejonu poszukiwań okazało się, że atmosfera stała się tam na tyle niesprzyjająca, że ratownicy - posługujący się ręcznym sprzętem pomiarowym - musieli zostać wycofani. W takiej sytuacji zaczęto stopniowe rozkładanie linii chromatograficznej, umożliwiającej stały, zdalny pomiar zawartości powietrza, a także lutniociągu, czyli przewodu z powietrzem mającym poprawiać stan atmosfery.
Trudności w prowadzeniu akcji ratowniczej
Pytany w czwartek po południu o główne przeszkody w prowadzeniu akcji ratowniczej wiceminister aktywów państwowych powiedział PAP, że jest to kwestia środowiska, kopalnianej atmosfery w zagrożonym rejonie.
REKLAMA
- Tam doszło do wybuchu, czyli reakcji egzotermicznej, czyli musiało być spalanie. To nie jest już teraz kwestia metanu, jego stężenia. To kwestia tego, że po tym wybuchu tam nie było tlenu, a na teraz to powietrze powybuchowe tam stoi - zaznaczył Piotr Pyzik.
Wiceminister zrelacjonował, że ratownicy prowadzący działania najpierw wietrzą atmosferę przed sobą, potem idą po kilkanaście, dwadzieścia metrów i następnie znów badają skład atmosfery oraz rozkładają lutnie, czyli przewody doprowadzające powietrze.
- Poszli 45 metrów do przodu w tym ponad 300-metrowym korytarzu, ale musieli się cofać, ponieważ nastąpiło cofnięcie się powietrza powybuchowego. W tej sytuacji zdecydowano o zabudowie dodatkowego napowietrzania - zobrazował.
- To jest kwestia znalezienia taktyki, która będzie skuteczna; chodzi o wywołanie przedmuchu, jednak okazuje się, że przeszkoda jest tak duża, że blokuje ten przedmuch. Efekt jest taki, że to się wszystko zaczęło odbijać, a tam chromatograf pokazuje nie tylko zawartość metanu, ale też innych gazów" – dodał Pyzik, wyrażając przypuszczenie, że przeszkodą w obiegu powietrza może być uszkodzenie wyrobiska w miejscu powtórnego wybuchu.
REKLAMA
Opinia spółki JSW
Wcześniej prezes JSW Tomasz Cudny mówił, że każdy odcinek, który pokonują ratownicy, jest przez nich indywidualnie analizowany.
- Bieżąca sytuacja pozwala zastępowi przesunąć się kawałek dalej, przesunąć wszelkiego rodzaju mierniki. Cały czas ustalona jest linia chromatograficzna (czujników - PAP), żebyśmy nie znaleźli się w trójkącie wybuchowości (określonym przedziale stężenia metanu w powietrzu, w którym powstaje mieszanina wybuchowa - PAP) - opisywał Cudny.
- Obecnie poruszamy się odcinkami 15-, 20-metrowymi chodnikiem przyścianowym, w którym był zastój powietrza (...) - powiedział wiceprezes JSW ds. technicznych i operacyjnych Edward Paździorko.
Jak zaznaczył, dokładanie kolejnych elementów lutniociągu musi być prowadzone stopniowo.
REKLAMA
- Jesteśmy ok. 250 m od skrzyżowania chodnika nadścianowego ze ścianą. Będziemy sukcesywnie poruszać się i równocześnie kontrolować atmosferę - dodał Paździorko.
- Bezpieczeństwo wykonujących działania w strefie zagrożenia jest priorytetem - zaznaczył prezes Cudny.
Jak wskazał, ratownicy pracują w świeżym prądzie powietrza, dostarczanego przez lutniociąg. Trudno na razie ocenić, jak długo potrwają prace zastępów ratowniczych. Podkreślał też to odwiedzający kopalnię Pniówek w czwartek po południu prezydent Andrzej Duda.
- Na pewno ta akcja nie będzie toczyła się szybko, dotarcie do tych ratowników i tych górników, którzy tam się znajdują, zabierze jeszcze godziny, długie godziny - mówił dziennikarzom prezydent.
REKLAMA
- "Męstwo i bohaterstwo ratowników jest ogromne". Prezydent o akcji w kopalni Pniówek
- Druga doba akcji ratowniczej w kopalni Pniówek. Trwa budowa lutniociągu, by przewietrzyć wyrobiska
- Katastrofa w kopalni Pniówek. Wójt Pawłowic ogłosił żałobę
IAR/PAP/PR24.pl/mk
REKLAMA