Sprzeciwił się Rosji, teraz namawia innych. Kozakiewicz: ten naród nie zmieni się przez 50 lat
Kiedy w 1980 roku pokazał swój sprzeciw wobec Rosji, w Polsce miały miejsce masowe strajki, w sklepach były puste półki, a ludzie zastanawiali się, czy Rosjanie "wejdą czy nie". Teraz Władysław Kozakiewicz nie ukrywa, że w zmianę rosyjskiego społeczeństwa wciąż nie wierzy. "Ten naród nie zmieni się przez następne 50 lat" - mówił na łamach "Dziennika Bałtyckiego".
2022-08-04, 09:29
Jak wspomina w rozmowie mistrz olimpijski, Rosjanie, w czasie kiedy on w Moskwie skakał po złoto, mieli do nas jeszcze gorszy stosunek niż wcześniej. "Nienawidzili nas w tym czasie jeszcze bardziej niż zawsze. Chcieli nas we wszystkim ograć. Czuliśmy to już w wiosce olimpijskiej i na stadionie. Mieliśmy w głowie, że Rosjanie nas męczą w tej zimnej wojnie" - podkreślił.
To właśnie wtedy, po swoim złotym skoku, pokazał słynny gest - jak sam go nazywa - "wała", obecnie nazywany gestem Kozakiewicza. Sportowiec nie ukrywa, że był to symbol wyzwolenia się. Pokazując go na stadionie w Moskwie, miał uśmiech na twarzy. Spotkał się potem z dużymi represjami ze strony Rosji i był - jak wspomina - wykluczany z większości konkursów. W konsekwencji musiał wyprowadzić się do Niemiec.
Rosjanie się nie zmienią
Kozakiewicz nie ukrywa, że według niego Rosjanie nic się nie zmienili, i raczej do tego nie dojdzie. "Rosjanie od 80., 90. lat są tacy sami. Nikt nie nauczył ich normalności, demokracji. Dalej siedzi w skórze Lenin, który goni rosyjską hołotę bez karabinów na wojnę" - dodaje.
Podkreśla przy tym, że martwi go (jako osobę pochodzącą z polskiej rodziny, ale urodzoną pod Wilnem) fakt, iż Rosjanie mogą wejść na Litwę. "Teraz to my wszyscy powinniśmy stanąć na ulicy i pokazać tego wała w stosunku do Rosjan. Co więcej możemy zrobić? Pomagać Ukrainie" - dodaje w rozmowie z "Dziennikiem Bałtyckim".
REKLAMA
- Podróż szefowej belgijskiego MSZ na Krym. Hadja Lahbib odpowiada na zarzuty
- Wołodymyr Zełenski: tylko wspólna siła powstrzyma rosyjski terror
Mistrz olimpijski nawołuje, by Rosjanom pokazać taki sam gest, jaki on wykonał w Moskwie. Nawołuje przy tym, by Polacy nie ustawali w pomocy naszemu sąsiadowi.
Kozakiewicz na stałe mieszka w Niemczech i jak podkreśla, Niemcy, choć inaczej wychowani i mający inne ramy wartości, chętnie pomagają, nie skreślając Ukraińców. "Pomagają uchodźcom bardzo dużo i nie mają z tym problemów. Rejestrują, pozwalają na pracę, dają pomoc socjalną. Niemcy też pomagają, ale to inny kraj. Ułożony w swoich kratkach, gdzie wszystkich trzeba namówić w rządzie" - wyjaśnia.
Wykluczenie w każdej sferze
Od początku agresji Rosji na Ukrainie (24 lutego) cały świat zachodni nakłada na Rosję sankcje wszelkiego rodzaju: od zakazu eksportu towarów, po zakaz nadawania rosyjskiej telewizji, blokadę mediów społecznościowych i wycofanie się większości sklepów. Obostrzenia dotknęły Federację Rosyjską także w dziedzinie kultury czy właśnie sportu. Choć z solidarności ws. sankcji wyłamało się kilku organizatorów imprez, wielu wciąż nawołuje, by Rosję całkowicie wykluczyć także z tej sfery, i to na dobre. Wśród nich jest Władysław Kozakiewicz.
REKLAMA
"Jestem za tym całkowicie. Jak się okazuje, większość sportowców rosyjskich jest w klubach sportowych. Marija Łasickiene, która - powiedzmy - jest moją koleżanką, jest kapitanem wojska. Znaczy więc, że to popiera. Świetna tyczkarka Jelena Isinbajewa może już jest nawet generałem, skoro kumpluje się z Putinem. To wszyscy ludzie, którzy są winni temu, co jest" - mówi Kozakiewicz.
Dodaje, że Rosjan powinno się wykluczyć ze wszystkich dyscyplin na dobre. "Nie powinno się dopuścić ich do żadnej rywalizacji, aby nie pokazywali się na świecie. Są za wojną, to niech siedzą w domu" - dodaje.
Podsumowując postawę Rosji, Kozakiewicz nie ma złudzeń: Rosja się nie zmieni, a normalność nie powróci. "Normalnie nie będzie. Nie przypuszczam, że Rosja się zmieni. Znowu będzie nas oszukiwać. Od tych bredni boli głowa. Ten naród się nie zmieni przez następne 50 lat. Nie sądzę, że będzie można z nimi współpracować. Pojedynczo to bardzo mili ludzie, ale w grupie są niebezpieczni" - podsumowuje olimpijczyk.
źródło: Dziennik Bałtycki
REKLAMA
REKLAMA