"PiS-owska szarańcza", "jeszcze dorżniemy watahy", "trzeba lać się dechą". Opozycja od lat radykalizuje nastroje

Przedstawiciele Platformy Obywatelskiej od lat nie unikają agresywnej retoryki w stosunku do swoich przeciwników politycznych. Zapewniali w przeszłości m.in., że "dorżną watahy" i "strząsną PiS-owską szarańczę". Padały nawet słowa o "zastrzeleniu Jarosława Kaczyńskiego". Tymczasem w ostatnich dniach doszło do kilku ataków na biura polityków PiS. W tym kontekście politolodzy przestrzegają przed jeszcze większą radykalizacją nastrojów i oceniają, że brutalizacja języka przynosi przede wszystkim negatywne efekty.

2022-10-27, 21:41

"PiS-owska szarańcza", "jeszcze dorżniemy watahy", "trzeba lać się dechą". Opozycja od lat radykalizuje nastroje
Agresja polityków PO. Pokazujemy przykłady ich wypowiedzi. Foto: Shutterstock/Alexandros Michailidis, Forum/Adam Chelstowski, Forum/MARCIN BANASZKIEWICZ

W środę miał miejsce atak na siedzibę Prawa i Sprawiedliwości przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie. 20-letni mężczyzna uderzył w drzwi i groził ochroniarzowi. Doszło też do szarpaniny. - Wołaj Kaczyńskiego, bo cię zabiję - krzyczał. Na miejscu interweniowała policja.

Do tego typu zdarzeń dochodzi w ostatnim czasie niebezpiecznie często. We Włodawie mężczyzna wtargnął do biura poseł PiS Moniki Pawłowskiej. "Krzyczał, że »biuro zostanie zniszczone«, a moją pracownicę »utopi w szambie, gdzie zginie«" - przekazała polityk.

W Kielcach inny mężczyzna próbował wtargnąć do biura Dominika Tarczyńskiego. W budynku przebywała w tym czasie jego asystentka, która - jak przekazał europoseł PiS - zabarykadowała się, gdyż była przerażona zachowaniem agresora.

REKLAMA

Europoseł Witold Waszczykowski pokazał zaś zdjęcia swojego biura oblanego białą farbą. 

Polityczne zabójstwo

Wszystkie te sytuacje niepokojąco przywołują w pamięci tragiczne zdarzenie sprzed lat. 19 października 2010 r. do biura poselskiego PiS przy ulicy Sienkiewicza w Łodzi wtargnął Ryszard Cyba, który od razu zaatakował Marka Rosiaka, oddając do niego strzały z broni palnej. Działacz Prawa i Sprawiedliwości zginął na miejscu. Cyba zranił jeszcze jednego z pracowników biura - Pawła Kowalskiego - który cudem uniknął śmierci.

Napastnik został ujęty i przekazany policji. Tuż po zatrzymaniu, w obecności lokalnych mediów, krzyczał, że "chciał zabić Kaczyńskiego", tylko "ma za małą broń". - Jestem przeciwko PiS-owi i chciałem go zamordować - wykrzykiwał. Odsiaduje teraz karę dożywocia.

REKLAMA

Tusk chce "się bić"

Polityczna agresja stała się w ostatnich latach wręcz standardem polskiej przestrzeni publicznej. Dobitnym przykładem są ostatnie wypowiedzi Donalda Tuska, który od czasu powrotu do rodzimej polityki bardzo mocno zaostrzył kurs Platformy Obywatelskiej. 

- Dzisiaj zło rządzi w Polsce, wychodzimy na pole, żeby się bić z tym złem - podkreślał Tusk podczas posiedzenia Rady Krajowej PO.

Na konwencji w Radomiu lider PO zapowiedział z kolei, że "wyprowadzi" z NBP prezesa Adama Glapińskiego. - Ja to zrobię, gwarantuję - mówił.

Donald Tusk stwierdził również, że chce przeprowadzić czystkę w wymiarze sprawiedliwości. - Do tego potrzebna jest i wyobraźnia, i determinacja, odwaga i siła - powiedział przewodniczący PO w rozmowie z "Wyborczą". - Jak się pani Przyłębska przykuje do fotela, to co? - pytała dziennikarka gazety. - To trzeba odkuć. Po prostu - ocenił Tusk.

REKLAMA

"Jeszcze dorżniemy watahy"

Przykładów agresji słownej ze strony przedstawicieli PO jest jednak dużo więcej. Szczególnie wyróżnia się na tym polu Radosław Sikorski. - Jeszcze jedna bitwa, jeszcze dorżniemy watahy - mówił podczas kampanii w 2007 r.

Przez lata nie zmieniła się jego retoryka. "Walnij się w zatłuszczony łeb" - napisał europoseł PO kilkanaście miesięcy temu, odpowiadając na internetowy wpis eurodeputowanej Beaty Kempy. 

Sikorski na antenie telewizji TVN nazwał też Pawła Kukiza "sprzedajną szmatą lub durniem".

"Trzeba lać się dechą"

Niegdyś na polu agresji brylował też Janusz Palikot. - Zastrzelimy Jarosława Kaczyńskiego, wypatroszymy i skórę wystawimy na sprzedaż - mówił w 2010 r. (kilka tygodni po katastrofie smoleńskiej) ówczesny poseł PO.

REKLAMA

Wielokrotnie próbował im dorównać Bronisław Komorowski, który w 2008 r. po ostrzelaniu w Gruzji kolumny z prezydentem Lechem Kaczyńskim stwierdził: "Jaka wizyta, taki zamach".

Po latach również zaprezentował podobną retorykę. - To jest takie towarzystwo, że się cofnie wyłącznie, jak dostanie tym cepem prawdy w łeb. Trzeba czasami mieć odwagę i lać się dechą z takimi ludźmi - mówił w 2016 r. już jako były prezydent.

Zdarzenia z udziałem Nitrasa

Wysyp agresji ze strony z PO nastąpił w dużej mierze po przegranych wyborach w 2015 r. 

- Dla dobra Polski i jej obywateli, dla naszego miejsca w Europie, musimy wygrać te wybory. Zmobilizować wszystkie pozytywne siły i strząsnąć ze zdrowego drzewa naszego państwa PiS-owską szarańczę - mówił w 2018 r. w trakcie regionalnej konwencji samorządowej Koalicji Obywatelskiej ówczesny lider Platformy Grzegorz Schetyna.

REKLAMA

W tym okresie bardzo mocno z agresywnych zachowań dał się też poznać Sławomir Nitras. Polityk na sali obrad w obecności kamer popchnął posła PiS Wiesława Krajewskiego.

Nitras na jednej z konferencji naruszył też nietykalność cielesną Sebastiana Kalety. - My wpier*** się na konferencje. Nie no, trzeba umieć. (...) A ja się szarpałem z tym waszym ministrem? Poprosiłem go grzecznie, poszedł za mną jak cielę - powiedział po zdarzeniu.

REKLAMA

Polityk PO podczas jednego ze spotkań w ramach Campusu Polska stwierdził też, że katolików w Polsce trzeba "opiłować z pewnych przywilejów".

Wulgarne protesty

Wylew agresji nastąpił też ze strony zwolenników opozycji. Najbardziej jaskrawym przykładem był Strajk Kobiet, który dał się poznać z haseł: "wyp*****lać" i "je**ć PiS".

Główną dowodzącą protestów była Marta Lempart, która wykrzykując wulgaryzmy, opluwała policjantów. - Będziecie stali jak frajerzy do jutra, wyp*****lać - mówiła do funkcjonariuszy.

REKLAMA

"Skrajne niebezpieczeństwo"

O ocenę tych przykładów poprosiliśmy politologów - prof. Mieczysława Rybę i prof. Jacka Reginię-Zacharskiego. Obaj zgodnie przyznają, że mamy w ostatnim czasie do czynienia ze szczególną brutalizacją języka w debacie publicznej.

Prof. Mieczysław Ryba zaznacza przy tym jednak, że słowa polityków wcale nie muszą być wulgarne, by nieść za sobą agresywny ładunek, który może przyczyniać się do nadmiernej radykalizacji. - Skrajnie niebezpieczne są sugestie użycia siły wobec przeciwników politycznych i konstytucyjnych organów. Sytuacja, w której się znaleźliśmy, jest wręcz paranoiczna - ocenia politolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Nasz rozmówca wskazuje, że do podsycania agresywnej retoryki opozycji przyczyniają się głównie związane z nimi media. - Ich wspólne połączenie jest w tym kontekście szczególnie niebezpieczne. Wszystko tu się spiętrza - mówi prof. Mieczysław Ryba.

Prof. Jacek Reginia-Zacharski podkreśla z kolei, że martwi go ta coraz dalej idąca radykalizacja. Ocenia przy tym, że "poziom antykultury będzie jeszcze wzrastał".

REKLAMA

- Jest to narzędzie destrukcji instytucji państwa, klasy politycznej i więzi społecznych. To są wszystko czynniki, które przekładają się negatywnie na poziom stabilności i bezpieczeństwa - uważa politolog z Uniwersytetu Łódzkiego.

PolskieRadio24.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej