5 lat temu zmarł Leszek Borkowski

Leszek Borkowski, polski bokser, uczestnik olimpiady w Montrealu.

2022-11-06, 05:00

5 lat temu zmarł Leszek Borkowski
Sport - kartka z kalendarza . Foto: PR

W Łodzi nie tylko się szyje

Stolica polskiego włókniarstwa wydała na świat wielu wielkich ludzi. Wśród nich jest doborowa grupa wybitnych sportowców. Wystarczy wspomnieć szkoleniowca naszych złotek Andrzeja Niemczyka, niezapomnianego napastnika Włodzimierza Smolarka czy zawodnika NBA Marcina Gortata. Znaleźli się w niej także przedstawiciele pięściarstwa. Jednym z nich był urodzony 27 czerwca 1952 roku Leszek Borkowski. Natura nieco poskąpiła mu wzrostu. Jako, że był niesamowicie ambitny, filigranowy młodzieniec musiał wywalczyć sobie pozycję wśród rówieśników. A najlepszym sposobem do tego były pojedynki pięściarskie. A te mały Leszek wygrywał na podwórku ze zdecydowanie większymi od siebie. Na szczęście jego dosyć duże, zwarzywszy na wiek, umiejętności zostały dostrzeżone przez szkoleniowców miejscowej Gwardii. W jej barwach osiągnął pierwszy sukces. 21 latek został wysłany na jedne z największych krajowych pięściarskich zawodów w tamtych czasach „Czarne Diamenty”. Na Górnym Śląsku, ku zaskoczeniu fachowców, zwyciężył w kategorii muszej do 51 kilogramów. Uczynił to w doborowym gronie ponieważ w innych wagach tryumfowali późniejszy czempion olimpijski Jerzy Rybicki czy medalista mistrzostw świata Roman Gotfryd.

Wąż wijący się po ringu

Od 1974 roku stał się krajowym hegemonem. Jeszcze rywalizując w wadze muszej wywalczył czempionat Polski. W finałowej potyczce nie dał szans Ryszardowi Czerwińskiemu ze Stali Stocznia Szczecin. W następnych latach boksował już w kategorii koguciej do 54 kg. I tam też nie było na niego mocnych. W kolejnych trzech sezonach w finale mistrzostw spotykali się ci sami bokserzy. Borkowski potykał się z przeciwnikiem z drużyny Miedź Legnica.

- Pięściarz Gwardii Łódź był później moim rywalem w licznych imprezach. Styl jaki prezentował, stąd jego pseudonim „wąż”, absolutnie mi nie odpowiadał. Nie zamierzam się usprawiedliwiać, ale strasznie nie lubiłem walczyć z tego typu zawodnikami. Zresztą nigdy nasze walki nie byty ładne. Wcale to nie umniejsza walorów mojego rywala, który w latach 70. był pięciokrotnym mistrzem Polski. Finałową walkę przegrałem i zostałem tylko… wicemistrzem. Zdobyłem srebro i to był już duży sukces - wspominał bój o czempionat w 1975 r. Mieczysław Massier z miedziowego klubu.

Niestety jeszcze dwa razy w kolejnych latach schodził z ringu pokonany. Borkowski nie dał mu szansy na zwycięstwo. Ostatni sukces „węża” przyszedł w 1979 r. Wtedy rozprawił się ze swoim klubowym kolegą Władysława Pileckiego.

REKLAMA

W swojej karierze dwukrotnie stawał także na drugim stopniu podium i tyle samo razy na trzecim.

Na ringach światowych miał pecha

W wieku 22 lat został wysłany na I mistrzostwa świata jakie odbyły się w stolicy Kuby Hawanie. Tam szło mu doskonale do momentu kiedy nie stanął naprzeciwko niego reprezentant gospodarzy Douglas Rodriguez. 0:5 nie pozostawiało wątpliwości kto jest lepszy. Jedynym pocieszeniem dla Borkowskiego był fakt, że jego przeciwnik został późniejszym czempionem globu.

Niestety podobna sytuacja przytrafiła mu się na XXI igrzyskach rozegranych w kanadyjskim Montrealu. Wtedy boksował już w kategorii koguciej. Wydawało się, że jest faworytem debiutanckiej potyczki. Jego przeciwnikiem był zawodnik z Wielkiej Brytanii Patrick Cowdell. Mimo bardzo ambitnej postawy i walki do końcowego gongu sędziowie przyznali zwycięstwo Brytyjczykowi w stosunku 0:5. I ponownie jedynym pocieszeniem dla Polaka był fakt, że jego adwersarz wywalczył na olimpiadzie brązowy medal. Na kolejne igrzyska do sowieckiej stolicy Moskwy już nie pojechał. Na nie udał się Czerwiński. Ten sam bokser, który przegrał z „wężem” finał mistrzostw kraju w 1974 roku. Jednak i on medalu nie zdobył.

Urodzony w Łodzi pięściarz w całej swojej karierze stoczył 240 walk, z których większość wygrał.

REKLAMA

Smutna wiadomość

Borkowski po zawieszeniu rękawic na kołku pozostał przy ukochanej dyscyplinie sportu. Chciał swoje doświadczenia i wiedzę przekazać nowym pięściarskim pokoleniom. Z początku zajmował się kategoriami młodzieżowymi w jego macierzystym klubie Gwardii Łódź. Następnie prowadził seniorów. Na zakończenie swojej przygody z boksem pomagał także w sekcji pięściarskiej Klubu Sportowego Bzura Ozorków.

5 lat temu wszystkich nas zaskoczyła bardzo smutna wiadomość. 6 listopada 2017 roku odszedł od na Leszek Borkowski. Został pochowany na Cmentarzu Komunalnym Doły w swoim rodzinnym mieście.

Źródła: olimpijski.pl, lodzkie.naszemiasto.pl, sportowahistoria.pl, boks.lubin.pl

AK

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej