Bruno Schulz i Drohobycz. "Mówił, że to wszystko zniknie"
Rodzinne miasto Brunona Schulza – sportretowane w jego prozie i magiczną mocą Schulzowskiego języka przemienione – zachowało swoje dawne oblicze we wspomnieniach i na fotografiach. Dzięki tym źródłom można na chwilę przenieść się do Drohobycza sprzed wieku. Do świata, którego już nie ma.
2022-11-19, 05:50
Tam, gdzie mapa kraju staje się już bardzo południowa, płowa od słońca, pociemniała i spalona od pogód lata, jak gruszka dojrzała – tam leży ona, jak kot w słońcu – ta wybrana kraina, ta prowincja osobliwa, to miasto jedyne na świecie.
Bruno Schulz, "Republika marzeń" (fragm.)
Posłuchaj
Posłuchaj
REKLAMA
Trochę Kalifornia, trochę Kansas City
Drohobycz – miasto na Pogórzu Karpackim, dziś w zachodniej części Ukrainy – w czasach II RP leżał w województwie lwowskim.
– To miejsce zawsze czerpało swoją siłę z ziemi – mówił w Polskim Radiu o historii Drohobycza Józef Karpin, przewodniczący drohobyckiej gminy żydowskiej. Metafora ta ma swoje bardzo realne źródło: w średniowieczu miasto to związane było z wydobyciem soli, w 2. poł. XIX w. odkryto w niedalekim Borysławiu złoża ropy naftowej. – Zaczął się wówczas bogaty czas dla Drohobycza. Powstała jego piękna, secesyjna część willowa – tłumaczył Józef Karpin.
W podobnym duchu mówiła przed mikrofonem Polskiego Radia Wiera Meniok, dyrektor Centrum Polonistycznego oraz Muzeum Bruno Schulza w Drohobyczu. – W okresie międzywojennym to było bardzo ciekawe miasto, rozwijające się. Dzięki ropie to była taka polska Kalifornia.
REKLAMA
– Trochę jak Kansas City – dopowiadał w innej radiowej audycji literaturoznawca Jan Gondowicz. – To było miasto, w którym kwitły domy gry, domy bankowe. Wszystko tonęło w błocie i ropie naftowej. Potem jednak to wszystko zapadło w senną czeluść.

Stragany cynamonowe
O zapamiętanym z dzieciństwa Drohobyczu opowiadał również w Polskim Radiu Alfred Schreyer – uczeń Brunona Schulza z drohobyckiego gimnazjum.
– Drohobycz był bardzo miłym, ale i ruchliwym miastem. Jego ludność składała się z trzech grup etnicznych: Polaków, Żydów i Ukraińców. Z tego powodu Marian Hemar nazwał Drohobycz: "półtora miasta" – mówił Alfred Schreyer.
Jak podkreślał, Drohobycz "miał swój urok". – W ogóle wtedy myśleliśmy, że poza Drohobyczem nie istnieją żadne inne miasta! Te ulice, te sklepy, ci ludzie, którzy starali się modnie ubrać.
REKLAMA
W pamięci ucznia Brunona Schulza zachowały się na przykład stojące na rynku stragany, w których to można było kupić i wspaniałą grecką chałwę, i pieczone kasztany. Drohobyckie panie kupowały te kasztany również po to, by ogrzewać ręce: wsadzały je sobie do mufek.
A co z uwiecznionymi przez Schulza sklepami cynamonowymi? – Były w Drohobyczu stragany, najczęściej żydowskie, w których sprzedawano cynamon. Osobnych sklepów na cynamon nie było – opowiadał Alfred Schreyer.

Dzieciństwo i próba mitu
Bruno Schulz w Drohobyczu się urodził i spędził tu prawie całe życie (przebywał również we Lwowie, w Wiedniu, w Warszawie, jeździł do Paryża). I w jakimś sensie rodzinne miasto – tę małą ojczyznę, arkadię dzieciństwa – przeniósł na karty swojej prozy. Ale zrobił to w swoisty sposób.
W autorskim komentarzu do zbioru swoich opowiadań "Sklepy cynamonowe" Schulz tłumaczył: "W książce tej podjęto próbę wydobycia dziejów pewnej rodziny, pewnego domu na prowincji nie z ich realnych elementów, zdarzeń, charakterów czy prawdziwych losów, lecz poszukując ponad nimi mitycznej treści, sensu ostatecznego owej historii".
REKLAMA
Zatem pisanie swoje traktował jako szczególnego rodzaju – trochę magiczną, szukającą pod znaną rzeczywistością ukrytego sensu – autobiografię. Na pograniczu jawy i snu.
Posłuchaj
Posłuchaj
– Jednym z ważnych wątków w twórczości Schulza jest kwestia miasta – mówił w Polskim Radiu prof. Andrzej Makowiecki. – Miasto to jest i realne, i zapamiętane z dzieciństwa, a przypomina obraz niczym z filmów ekspresjonistycznych, z ulicami zapętlającymi się w labirynty. Te dwie perspektywy: dziecka i mitotwórcza przekształcają realność miasta pogranicza w coś zagadkowego, co staje się innym światem.
Ale dla Schulza odtwarzanie świata mogło mieć i inny charakter: ocalający. Tak przynajmniej traktował swoje rysowanie (bo oprócz literatury zajmował się również z powodzeniem i sztukami plastycznymi).
REKLAMA
Jeszcze przed wojną, zanim jesienią 1941 roku Niemcy utworzyli getto w Drohobyczu na terenie starej dzielnicy żydowskiej, Bruno Schulz chodził do tej części miasta, by ją, choćby w rysunku, uwieczniać.
– Malował te rudery, chłopcy pomagali mu nosić statywy – wspominał Alfred Schreyer. – Pewnego razu ktoś go zapytał, dlaczego maluje te straszne domki i brodatych Żydów, przecież w Drohobyczu jest tyle pięknych willi. On wtedy powiedział: "chłopcy, wnet nadleci straszny sztorm i to wszystko zniknie".

Śladami Brunona Schulza
Które miejsca można by oznaczyć na drohobyckiej mapie Brunona Schulza?
– Rynek i jego róg, przy którym stała kamienica, gdzie 12 lipca 1892 roku Bruno przyszedł na świat – opowiadała w radiowej audycji Wiera Meniok. W tej kamienicy, o numerze 10, mieścił się na parterze sklep bławatny prowadzony przez Jakuba, ojca przyszłego pisarza.
REKLAMA
W 1910 roku Schulzowie, z powodu choroby Jakuba, zlikwidowali sklep. – Przenieśli się z Rynku do siostry Schulza. Dom numer 10 spłonął pięć lat później podczas I wojny światowej. Teraz w tym miejscu stoi sowiecka kamienica mieszkalna, a na parterze też jest sklep, choć już nie bławatny – mówiła Wiera Meniok.
Kolejny ważny adres to Floriańska 10 – dom, w którym Bruno Schulz mieszkał wraz z bliskimi w latach 1910-1941, miejsce związane z najbardziej intensywnym etapem jego twórczego życia.
Jesienią 1941 roku Bruno Schulz, podobnie jak inni Żydzi z Drohobycza, musiał opuścić swoje dotychczasowe, wieloletnie mieszkanie, i przenieść się do nowo utworzonego getta, do ciasnej izby w parterowym budynku.
– Ulica Stolarska, przy której Schulz w czasie okupacji mieszkał, już nie istnieje. To jest plac, przy którym jest teraz hotel. A wtedy to były małe domki, mała dzielnica naprzeciw synagogi – opowiadał w radiowej gawędzie Alfred Schreyer.
REKLAMA
Z innych ważnych drohobyckich miejsc związanych z autorem "Sklepów cynamonowych" należałby również wymienić odchodzącą od Rynku ulicę Stryjską – ulicę handlowo-przemysłową, która stała się prototypem fantasmagorycznej "ulicy Krokodyli" znanej z Schulzowskiej prozy.
Jakie jeszcze inne punkty na mapie Drohobycza? Z pewnością Gimnazjum im. Franciszka Józefa (w czasach, gdy Bruno był tu uczniem), a potem im. Króla Władysława Jagiełły (w czasach, gdy pisarz pracował tu jako nauczyciel) oraz miejsce, w którym Bruno Schulz został zamordowany – przy ul. Czackiego, tuż przy Mickiewicza.

***
- Bruno Schulz i jego droga do malarstwa. "Naiwnością był podbój Paryża"
- Erotyzm i zakazane rejony. Tajemnice sztuki plastycznej Brunona Schulza
***
Drohobycz związał się nierozerwalnie w polskiej kulturze z osobą Brunona Schulza. Jednak jego uczeń z drohobyckiego gimnazjum, Andrzej Chciuk, również został prozaikiem – po wyjeździe na emigrację pisał powieści wspomnieniowe o przedwojennym Drohobyczu (najbardziej znana to "Atlantyda. Opowieść o Wielkim Księstwie Bałak").
Inny wielki drohobyczanin natomiast, poeta Kazimierz Wierzyński, pisał po latach wyjazdu z ukochanego miasta:
Za czym ja krążę?
Za księżycem.
Czym on mnie wabi?
Drohobyczem. (…)
REKLAMA
Widzę, poznaję
Tamte strony
Kto mnie tam woła?
Ktoś zgubiony.
Rok Brunona Schulza
Rok 2022 jest decyzją Senatu RP Rokiem Brunona Schulza – znakomitego pisarza i rysownika, autora "Sklepów cynamonowych" i "Sanatorium pod Klepsydrą".
Z okazji przypadającej 19 listopada 2022 roku 80. rocznicy śmierci Brunona Schulza przypominamy z radiowych archiwum nagrania z nim związane – wspomnienia tych, którzy go znali, oraz wypowiedzi znawców jego oryginalnej twórczości.
REKLAMA
Nagraniom towarzyszą teksty opisujące wybrane zagadnienia z schulzowskiego świata: tajniki magicznej prozy, intrygujących rysunków, obraz Drohobycza (rodzinnego miasta pisarza) czy okoliczności tragicznej śmierci Brunona Schulza.
jp/im
Źródła: "Słownik schulzowski", oprac. i red. Wł. Bolecki, J. Jarzębski, St. Rosiek, Gdańsk 2003.
REKLAMA