5 lat temu zmarła Elżbieta Krawczuk-Trylińska
Elżbieta Krawczuk-Trylińska wybitna polska zawodniczka specjalizująca się w skoku wzwyż.
2022-12-13, 05:00
Rywalizacja zawsze tworzy lepszą jakość
Na północnym wschodzie naszego kraju w Białymstoku przyszła na świat 5 października 1960 roku Elżbieta Krawczuk. To były czasy kiedy na światowych stadionach brylowała Irena Szewińska. Była wzorem dla młodzieży a w szczególności dziewczynek. Rzuciły się one gremialnie do uprawiania lekkoatletyki. Jednak nie wszystkie były predystynowane do biegów i skoku w dal. Ale wybór dyscyplin w królowej sportu jest tak szeroki, że każda znalazła sobie tę, która ją najbardziej fascynowała. Mała Ela zauroczyła się skokiem wzwyż. Trafiła do lokalnego AZS gdzie doskonaliła swoje umiejętności. W tym samym czasie w Warszawie szkoliła się Urszula Kielan. Obie panie urodzone w tym samym roku rozpoczęły walkę o dominację na krajowym podwórku. Pierwsza poważna bitwa nastąpiła na mistrzostwach Polski rozegranych w 1979 r. w Poznaniu. Miały one dodatkowy smaczek ponieważ miały zadecydować o wstępnej kwalifikacji na zbliżające się igrzyska, które miały odbyć się za rok. W poprzednim sezonie tryumfował zawodniczka z Warszawy ustanawiając przy okazji rekord naszego kraju wynikiem 1,88 m. Zawody w stolicy Wielkopolski były pasjonujące. Panie szły równo do wysokości 1,86. Wtedy nie wytrzymała Kielan. Wszystkie następne próby przeskoczenia poprzeczki spełzły na niczym. A Krawczuk jak natchniona pokonywała kolejne bariery. Zakończyła ustanawiając niesamowity rekord Polski wynikiem 1,93 m. Została pierwszą Polką, która pokonała metr dziewięćdziesiąt w skoku w wzwyż.
- Chciałam jak najszybciej wystartować i się odegrać - stwierdziła Kielan zaraz po zakończonym konkursie.
Rewanż na najważniejszej imprezie świata
Obie wybitne sportsmenki dostąpiły zaszczytu debiutu na XXII letniej olimpiadzie rozegranej w sowieckiej stolicy Moskwie. Wystąpiły w kwalifikacjach w grupie A. Minimum aby dostać się do walki o medale wynosiło 188 centymetrów. Wydawało się, że nie ma nic prostszego dla zawodniczek skaczących regularnie zdecydowanie wyżej. Jednak tylko jedna z nich je uzyskała. Była nią Kielan. Krawczuk nie udała się ta sztuka. Osiągnęła jedynie 1,85 m. co spowodowało, że odpadła z dalszej rywalizacji. A druga nasza reprezentantka błysnęła w finale. Stanęła na drugim stopniu podium. Uzyskała 1,94 m. co było wyrównaniem rekordu naszego kraju, ustanowionym kilka tygodni przez igrzyskami przez Krawczuk, na mitingu w hiszpańskim Madrycie.
- Nie udało się pokonać 1,97 metra, za to po tym ostatnim skoku stało się coś milszego. Sara Simeoni, która wtedy wygrała, podeszła do mnie, ucałowała, wyściskała z radości - wspominała srebrna medalistka olimpijska.
REKLAMA
Włoszka wywalczyła złoto.
Nie było okazji do rewanżu
Krawczuk po tej srogiej lekcji bardzo szybko się pozbierała. Była już wtedy zawodniczką SZS AWF Warszawa. Wyjechała na halowe mistrzostwa Europy do francuskiego Grenoble. Tam pokazała wielką klasę. Wywalczyła srebro przegrywając jedynie z Simeoni.
- Była niezwykle uzdolnioną zawodniczką, wręcz urodzoną do skakania wzwyż - wspominał Krawczuk kolego klubowy Jerzy Mydlarz.
W tym samym roku na krajowym czempionacie okazała się lepsza o 3 centymetry od Kielan uzyskując 1,88 m. Szykowała się do rewanżu na XXIII igrzyskach, które miały odbyć się a Stanach Zjednoczonych w Los Angeles. Jednak rozgrywki polityczne doprowadziły do bojkotu olimpiady i obie panie nie miały szansy na niej rywalizować. Ostatnim dużym sukcesem urodzonej w Białymstoku sportsmenki był brąz wywalczony na halowym czempionacie starego kontynentu w Lievin we Francji. Uzyskała 1,91 m. Wyprzedziły ją posiadająca do dnia dzisiejszego rekord świata 2,09 m. Bułgarka Stefka Kostadinowa oraz reprezentantka ZSRR Tamara Bykowa. Polka kilka lat po tym sukcesie postanowiła zakończyć karierę.
REKLAMA
Miała czas na spełnienie marzeń
Po zawieszeniu kolców na kołku postanowiła oddać się swojej drugiej wielkiej pasji.
- Po zakończeniu kariery lekkoatletycznej Ela pracowała w dziale eksportu dużego producenta wentylatorów. W wolnym czasie poświęcała się swoim marzeniom z dzieciństwa - koniom. Brała nawet udział w zawodach jeździeckich. W 2006 roku zwyciężyła w amatorskich mistrzostwach Europy w ujeżdżeniu - zauważył Krzysztof Tryliński mąż byłej rekordzistki Polski w skoku wzwyż.
Miłośnicy sportu z jej rodzinnego miasta postanowili uhonorować ją wyjątkowym tytułem. W 2005 roku okrzyknięto ją Sportowcem Pięćdziesięciolecia w plebiscycie „Gazety Współczesnej”.
- Uważam, że wybór mojej osoby jest troszkę na wyrost. Było tylu wspaniałych sportowców w tym regionie - mówiła skromnie zdobywczyni srebra i brązu na czempionatach starego kontynentu.
REKLAMA
Już wtedy mieszkała z rodziną we Francji.
I właśnie z tego kraju przyszła 5 lat temu bardzo niemiła wiadomość.
- Ze smutkiem informujemy, że 13 grudnia zmarła Elżbieta Krawczuk-Trylińska - dwukrotna medalistka halowych mistrzostw Europy w skoku wzwyż, mistrzyni Polski - tej treści komunikat wydały władze Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.
Źródła: wspolczesna.pl, olimpijski.pl, polsatsport.pl, pzla.pl, plus.wspolczesna.pl, przegladsportowy.onet.pl, sport.tvp.pl,
REKLAMA
AK
REKLAMA