"Bo uboga była, rąbek z głowy zdjęła". Człowiecze szaty św. Rodziny

Wiek I. Gdzieś w Ziemi Świętej apostoł Łukasz maluje na desce portret Matki swojego Mistrza. Szkicuje mocno zarysowane, szerokie, ciemne brwi, piwne oczy, długi, prosty nos, nieduże, ale pełne usta. Czy tak było?

2022-12-19, 10:38

"Bo uboga była, rąbek z głowy zdjęła". Człowiecze szaty św. Rodziny
Szopka bożonarodzeniowa. Foto: PAP/Photoshot/Maria Laura Antonelli

Tego nie wiemy. Wiemy jednak, że w kościele na Monte Mario w Rzymie jest obraz Maryi Orędowniczki, namalowany na desce techniką enkaustyczną, stosowaną w malarstwie sztalugowym, zwłaszcza portretowym, między I a IV wiekiem, w średniowieczu całkowicie zapomnianą. Tradycja - a może legenda - to temu obrazowi przypisuje autorstwo św. Łukasza.

Welon

Maryja z Monte Mario włosy przesłania welonem. Nie jest to przypięty na czubku głowy kawałek lśniącej, przezroczystej tkaniny jak na obrazach mistrzów renesansu czy u Rubensa. Welon Maryi, jak każdej Żydówki w ówczesnej Palestynie, składał się z dwóch części. Chustki, którą dokładnie zawijały głowę, kryjąc pod nią włosy, i chustki drugiej, wierzchniej, która mogła opadać na ramiona lub niżej, nawet do kostek. W czasach Marii pobożne Żydówki nie wychodziły z domu bez welonu. Welony mogły być przezroczyste i kolorowe - czerwone, niebieskie czy żółte. Barwniki pozyskiwano wówczas z roślin bądź owadów. Gdy materiał miał być niebieski, do farbowania używano indygo (Indigofera tinctoria) oraz urzetu barwierskiego (Isatis tinctoria), gdy czerwony - marzany barwierskiej. Tkaniny szkarłatne to efekt farbowania pigmentem pozyskiwanym z pluskwiaków Kermes vermillio, a purpurowe… Purpurowych szat w starożytności w ogóle by nie było, gdyby nie było ślimaków Murex. Takie ślimaki najpierw trzeba było złowić, potem pozbawić ich muszli i rozgnieść. To, co powstało, podgrzewać przez kilka dni w roztworze soli, w kadziach ołowianych bądź cynowych. W tym roztworze zanurzano tkaninę, którą potem suszono na słońcu. Barwa i jej odcień zależał od gatunku ślimaka i stosowanej receptury. A że do zabarwienia 1m2 tkaniny trzeba było około 17 000 ślimaków i ogromnego nakładu pracy, barwnik ten był bardzo drogi. W tradycji hebrajskiej kolor purpurowy uważany był za święty, był symbolem boskości i majestatu. Maria purpurowych szat nie miała. Niektórzy badacze sądzą, że kobiety żydowskie w ogóle miały zakaz noszenia tego koloru.

Jak ubierała się Maria

Nosiła się jak inne Żydówki. Najpierw zakładała koszulę, suknię spodnią (bielizna to znacznie późniejszy wynalazek). To kawałek tkaniny z otworem na głowę i ręce, zeszyty po bokach. Na to suknię wierzchnią, luźniejszą i dłuższą niż spodnia. A gdy było zimno, narzucała na to płaszcz. Niewykluczone, że był to himation - płaszcz pięknie drapowany na ciele, którego połę zarzucało się na głowę. Jej ubrania bywały kolorowe, z lnu, wełny a nawet jedwabiu, ale wszystkie, mówiąc współczesnym językiem, uniseks i rozmiaru uniwersalnego. Uniseks dlatego, że ówczesne ubrania męskie i kobiece miały ten sam krój. I zawsze były luźne, dlatego Maria, jak wszyscy, podwiązywała szaty paskiem. Jedne jej paski były ze skóry, inne tkane i ozdabiane haftami, frędzlami. Górna część była uszyta w ten sposób, że równocześnie służyła za kieszeń. Pasy Maryi miały ponad 2 m długości, mogła owinąć się nimi dwa razy. Były szerokie na 20 cm, albo tylko jednocentymetrowe, wąziutkie. Wełniane, lniane, jeden z pasów miał fakturę rybackiej sieci.

Nard i szafran, trzcina i cynamon

Czy Maryja się malowała? A dlaczego nie? Była kobietą z krwi i kości. W starożytnej Palestynie kobiety nakładały cienie dookoła oczu, początkowo po to, by chronić wrażliwą skórę przez ostrym słońcem, szybko jednak makijaż stał się modny. Cienie wyrabiano z siarczku ołowiu (galeny), a dodawany później węglan miedzi nadawał zielonkawe zabarwienie. Stosowano też antymon. Minerały kruszono w oleju i gumie przy pomocy małego tłuczka lub moździerza. Kobiety nakładały cienie na powieki i brwi najczęściej palcami. Nawet jeśli Maria nie uległa tej modzie to na pewno wcierała w skórę olejek. W tym klimacie to konieczne. Olejki o różnym zapachu powstawały z kwiatów, nasion i owoców moczonych w wodzie i oliwie. Na najdroższe pachnidło, wyrabiane z ziela nardu, najpewniej nie było jej stać.

REKLAMA

Typowa rodzina

"Bo uboga była, rąbek z głowy zdjęła" - głosi popularna kolęda. Tak też sądzi większość teologów. Ale Marek Szołtysek, historyk, dziennikarz i pisarz, który przez lata w Europie i Azji szukał ziemskich pamiątek po Świętej Rodzinie, (plonem tej podróży jest książka "Ubrania Matki Boskiej") twierdzi, że Józef nie był ubogim cieślą, lecz kimś, kogo moglibyśmy nazwać przedsiębiorcą budowlanym, bo wykonywał wszelkie prace związane z tym materiałem, więc i budował domy. Jego zdaniem Święta Rodzina należała do, jak byśmy dziś powiedzieli, klasy średniej. Na to wskazują też pozostałości po ich ubraniach, przechowywane jako relikwie. Jedna z zachowanych sukien Maryi, a właściwie jej resztki, jest uszyta z surowego jedwabiu. Na to uboga żona cieśli na pewno nie mogłaby sobie pozwolić.

Zapewne miała biżuterię. Ówczesne Żydówki nie obwieszały się nią na co dzień, religia nakazywała skromność w tym względzie, tak kobietom, jak mężczyznom. Dlatego ozdoby noszono raczej od święta.

Na obrazie Rafaela Santiego "Zaślubiny Marii", i na wielu innych, Józef wsuwa na palec Maryi pierścień. Jak można przeczytać w "Żywotach Świętych Pańskich na wszystkie dnie roku", których szóste wydanie ukazało się w 1910 roku, 14-letnia Maria miała wtedy na sobie "długi, kosztowny, na piersiach spięty klejnotem, złotem lamowany, błękitny płaszcz, a pod nim bogato wyszywaną szatę ślubną; głowę Jej zdobiła biała zasłona, a na niej wieniec z pereł i drogich kamieni". Prawdopodobnie jednak było inaczej, a przedstawiana na obrazach scena to nie ślub, a zaręczyny. W Palestynie za czasów Marii odbywały się one uroczyście, w obecności świadków. To wtedy oblubieniec albo wręczał oblubienicy (lub jej ojcu) klejnot, albo wsuwał jej go na palec. Ślub odbywał się później - czasami od zaręczyn mijało kilka dni, czasami kilka miesięcy a jego sedno stanowiła ceremonia przeprowadzenia narzeczonej z domu jej ojca do domu narzeczonego lub jego ojca. Obecność kapłana nie była potrzebna, bo ani zaręczyny, ani ślub nie miały wtedy jeszcze charakteru religijnego.

Sandałki z dzwoneczkami

A jak ubrany mógł być Józef? "Żywoty" podają tylko, że odział się w swój najlepszy strój. A skoro tak, to jego tunika była na dole oblamowana kolorowymi pasami. Mogła być z lnu, jedwabiu lub wełny, ale koniecznie z frędzlami (cicit). Nie był to nakaz mody, a religii - frędzle miały przypominać Żydom o biblijnych przykazaniach. Za czasów Józefa jedna nitka w owych frędzlach musiała być farbowana na błękitno. Na pewno miał też płaszcz, był on bowiem strojem uroczystym, być może kolorowy. Bez płaszcza nie można było np. wejść do świątyni. Przepasany był pasem, który tego dnia nie był zwykłym kawałkiem skóry. Mógł być to pas zrobiony z lnu czy nawet jedwabiu, ozdobny, może nawet z drogimi kamieniami. I on pewnie głowę miał osłoniętą. Być może był to kawałek materiału, którego fałdy chroniły szyję, przytrzymywany na głowie plecioną opaską lub turban.

REKLAMA

Na nogach oboje mogli mieć sandały, chociaż kobiety w ówczesnych czasach nosiły już trzewiki. Sandały wtedy składały się z podeszwy skórzanej lub drewnianej i oraz pasków przymocowujących do nogi. Młodzi (na marginesie - Józef nie był wtedy starcem, w ówczesnej Palestynie mężczyzna żenił się między 18 a 24 rokiem życia) ubierając się do ceremonii założyli najpierw prawy, a potem lewy sandał - taki był obyczaj. Rzemyki sandałów Marii mogły być kolorowe, z przywieszonymi do nich dzwoneczkami lub innymi ozdobami.

Dzielna kobieta

Skąd ówcześni ludzie brali ubrania? Można było je już kupić, i tak czasami pewnie czyniła Maria - kupowała ubrania dla siebie i dla Józefa. Ale dążąc do ideału żydowskiej kobiety zwartego w "Poemacie o dzielnej kobiecie" (Księga Przysłów), większość nie tylko szyła i ozdabiała - najpierw przędła a potem tkała materiał na nie. I na pewno nie mieszała dwóch różnych gatunków nici - wełny i lnu, bo to było Prawem zakazane. Zapewne sama przygotowywała ubranka dla Syna i jak w każdej żydowskiej rodzinie to wyłącznie ona opiekowała się nim, dopóki ten nie skończył pięciu lat. A że według Prawa każda nagość obrażała Boga, gdy był niemowlęciem zawijała go w pieluszki, czyli długie kawałki płótna, także po to, by jego wyprostowane członki rosły właściwie. Gdy podrósł nieco, szyła mu krótkie koszule, sukienki spodnie, z miękkiej wełny lub lnu, by nie drażniły delikatnej skóry dziecka. Gdy dorósł, a u Żydów dorosły był już chłopiec 13-letni, ubierał się tak, jak Józef. Tunika, o którą grali w kości rzymscy żołnierze, była nie szyta, lecz cała tkana. Niewykluczone, że i ona była dziełem Jego Matki.

***

18 sierpień 1821 rok. Niemiecka mistyczka Anna Katarzyna Emmerich ma widzenie: "Jan zgodnie z wolą Maryi rozdzielił Jej szaty między Jej służącą i inną kobietę, która przychodziła czasami do pomocy. Wśród tych szat widziałam także tkaniny świętych Trzech Królów, dwie długie białe suknie, liczne chusty i welony. (…) Była tam także wierzchnia szata w paski, którą Maryja miała na sobie w Kanie i na drodze krzyżowej". Czy te suknie się zachowały? W kościołach Europy i Azji są ubrania, lub ich fragmenty, które tradycja wiąże z Maryją, Jezusem czy św. Józefem. I tak np. w Argenteuil jest suknia Jezusa - szata spodnia, utkana z owczej wełny, sięgająca kolan. W Prato zielony pas Maryi, w Chartres koszula, którą Matka Boska miała na sobie podczas zwiastowania i gdy rodziła w Betlejem, w Joinville pas św. Józefa. W Polsce, w sanktuarium św. Anny, na Górze św. Anny, przechowywany jest kawałeczek welonu Matki Boskiej.

REKLAMA

Czy te relikwie są prawdziwe? Ślady na Tunice z w Argenteuil pokrywają się ze śladami ran na plecach z Całunu Turyńskiego, jest tu też ta sama grupa krwi, ale większość nie została naukowo przebadana. Lecz dla wiernych ich naukowa autentyczność nie jest najważniejsza. Nie do strzępków materiału, pierścieni czy pasków się modlą, lecz do Tych, którzy te przedmioty posiadali. I po raz kolejny mogą sobie uzmysłowić, że rodzina z maleńkiego Nazaretu choć święta, była też, po człowieczemu, zwyczajna.

Ewa Zarzycka


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej