Liga Konferencji: do zobaczenia za 32 lata? Sam Lech nie odbuduje pozycji Ekstraklasy w Europie

Lech Poznań dzielnie broni honoru polskiej piłki w Europie. "Kolejorz" zakończył fatalną passę naszych drużyn w europejskich pucharach i z tego powodu należy się cieszyć. Aby sukces ekipy z Poznania po latach nie pozostał jedynie mglistym wspomnieniem jak gole Wojciecha Kowalczyka przeciwko Sampdorii, potrzeba jednak kontynuacji i wspólnej pracy klubów przy odbudowie pozycji Ekstraklasy w Europie.

2023-02-24, 11:34

Liga Konferencji: do zobaczenia za 32 lata? Sam Lech nie odbuduje pozycji Ekstraklasy w Europie
Radość kibiców i piłkarzy Lecha Poznań. Foto: PAP/Jakub Kaczmarczyk

Lech jako pierwszy polski klub od 32 lat zdołał wywalczyć awans w europejskich pucharach na wiosnę - z tym faktem nie można polemizować, podobnie jak z wcześniejszymi zwycięstwami nad Villarrealem czy Austrią Wiedeń. "Kolejorz" rozgrywa bardzo udany sezon w Europie, z czego powinni cieszyć się także kibice innych polskich klubów.

Bułgarzy, drżyjcie!

Dzięki sukcesom ekipy z Poznania Ekstraklasa znacząco poprawi bowiem swój współczynnik UEFA i, jeśli podopieczni Johna van den Broma przebrną przez kolejną rundę, będzie mogła wyprzedzić ligę bułgarską i rumuńską. Na razie zrównaliśmy się punktami ze Słowakami i zajmujemy 27. miejsce w Europie. Czyż nie brzmi to imponująco?

Oczywiście, że nie. Dlatego tym bardziej powinniśmy docenić sukces Lecha, który dostarczy naszej piłce najwięcej rankingowych "oczek" od lat. "Kolejorz" osiągnął więcej, niż wskazywałaby na to jego pozycja w Europie, wydatki transferowe i potencjał poszczególnych zawodników, dlatego utyskiwania części dziennikarzy na styl poznaniaków należy włożyć między bajki. Z pewnością ich gra w Ekstraklasie powinna wyglądać znacznie lepiej, ale w rozgrywkach międzynarodowych nie ma co się łudzić - Lech mógł wygrać jedynie "sposobem" i to się udało.

Bodo/Glimt nie jest wprawdzie europejską marką o dużym prestiżu i zapisanej złotymi zgłoskami historii, ale to nadal ekipa plasująca się o 30 miejsc wyżej w rankingu UEFA od "Kolejorza" i klub, który na transfery w tym sezonie przeznaczył aż 12 mln euro, ściągając zawodników m.in. z Ligue 1 czy Bundesligi. Lech, mimo sprzedaży Jakuba Kamińskiego za 10 mln, wydał zaledwie 1,3 mln, czyli prawie 10 razy mniej od swoich niedawnych rywali.

REKLAMA

Znacznie ostrożniej swoim budżetem operował kolejny przeciwnik Lecha, czyli Djurgardens IF. Szwedzi wydali w tym roku bowiem zaledwie 2 mln euro. Czy to oznacza, że "Kolejorza" czeka łatwe zadanie? Absolutnie nie, ponieważ wicemistrzowie Szwecji zdobyli aż 16 na 18 możliwych punktów w fazie grupowej.

Van den Brom uciekł spod topora

Po czwartkowym meczu chyba wszyscy kibice w Polsce na dobre przekonali się już do Ligi Konferencji, a głosy, twierdzące że to nikomu niepotrzebne rozgrywki dla europejskiej biedoty, zamilkły. Tym bardziej, że dzięki dotychczasowym startom "Kolejorza" w europejskich pucharach klubową kasę zasili prawie 7 mln euro, a ta kwota może jeszcze wzrosnąć.

Czy kierownictwo klubu z Bułgarskiej nadal będzie wydawać zarobione pieniądze tak ostrożnie jak dotychczas? Niewykluczone, że po sukcesie w LK presja przejdzie z krytykowanego trenera Johna van den Broma na włodarzy Lecha. Wydaje się bowiem, że Holender oddalił od siebie widmo wieszczonego przez media zwolnienia.

REKLAMA

Van den Brom być może nieraz zbyt zachowawczo zestawia skład środka pola, a jego Lech nie grzeszy skutecznością pod bramką rywali i nieraz traci punkty mimo przygniatającej przewagi, ale akurat za to trudno winić trenera. 

Usta krytykom zamknął także Mikael Ishak, który tym razem miał jedną dogodną sytuację i zdołał ją wykorzystać. Szwed jest liderem ofensywy ekipy z Poznania i w tym sezonie strzelił już 18 goli w 34 występach. Ta statystyka mówi sama za siebie.

Jaskółka, która jednak uczyni wiosnę?

Niezależnie od dalszych losów "Kolejorza" w LK, jego obecną kampanię w europejskich pucharach należy uznać za udaną. Sam Lech to jednak za mało, by poważnie mówić o powrocie Ekstraklasy do najlepszej 20 lig biorących udział w rozgrywkach pod egidą UEFA. Czy krajowi rywale podążą za przykładem mistrza Polski? Kibice szczególnie duże nadzieje wiążą z coraz śmielej poczynającym sobie Rakowem Częstochowa, ale z pewnością także Legia Warszawa nie chciałaby być gorsza od swoich wielkich konkurentów. 

Czy mroczne czasy, w których sama gra w pucharach na wiosnę była rzadkim osiągnięciem, raz na zawsze dobiegły końca? A może awans Lecha był jedynie jaskółką, która wcale nie zakończy ponurej zimy w polskiej piłce? Z pewnością nie czas na otwieranie szampanów, ale na wytężoną pracę, bo tylko ona pozwoli nam nadrobić dystans do czołowych lig Starego Kontynentu. 

REKLAMA

Bartosz Goluch/PolskieRadio24.pl

Czytaj także:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej