Agenda C40 Cities w Gdyni - trujące ziarno szybko kiełkuje. Felieton Miłosza Manasterskiego

Ustalenia portalu PolskieRadio24.pl pokazują na przykładzie Gdyni, jak niebezpieczne pomysły C40 Cities są już realizowane przez polskie samorządy i stanowią podstawę ich polityki wobec mieszkańców - pisze w swoim nowym felietonie Miłosz Manasterski.

2023-03-24, 17:22

Agenda C40 Cities w Gdyni - trujące ziarno szybko kiełkuje. Felieton Miłosza Manasterskiego
Agenda C40 Cities w Gdyni. Foto: PAP/Marcin Gadomski

Ekstremistyczne pomysły walki klimatycznej w agendzie C40 Cities Climate Leadership Group, za którymi lobbował m.in. prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, były niedawno przedmiotem zdecydowanej krytyki polityków i publicystów. W efekcie działań polityka PO Jarosław Kaczyński zadeklarował, że jego partia nie będzie wspierać pomysłów C40 Cities. – Jesteśmy za wolnością, nie chcemy sztucznych ograniczeń w imię jakichś ideologii. Od nas Polacy nigdy nie usłyszą, że mają ograniczyć jedzenie mięsa, picie mleka, że mają obowiązek zmienić samochód na elektryczny albo nosić dwie koszule czy sukienki – mówił prezes PiS o propozycjach organizacji, do której należy miasto stołeczne Warszawa.

Rafał Trzaskowski na te zarzuty odpowiadał w sposób kpiący, próbując udawać, że agenda C40 Cities do niczego go nie zobowiązuje. Prezydent stolicy opublikował nawet list otwarty do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, w którym pisał: "Proszę się raczyć befsztykami na Żoliborzu do woli!".

Próba obrócenia sprawy w żart jednak się nie udała. Aby uspokoić atmosferę, Rada Warszawy wzięła pod głosowanie wniosek o opuszczenie C40 Cities Climate Leadership Group przez stolicę. Głosowanie jednak niczego nie zmieniło: Warszawa nie zrezygnowała z przynależności do organizacji mimo ogromnego medialnego zamieszania wokół jej postulatów.

Ekoekstremistyczna agenda C40 Cities Climate Leadership Group obowiązuje nadal dla Warszawy i innych polskich miast, pomimo kpin Rafała Trzaskowskiego. Jak poważnie traktują one zalecenia C40 Cities, mogliśmy się przekonać dzięki ustaleniom portalu PolskieRadio24.pl. Dziennikarze portalu odkryli, że prezydent Gdyni Wojciech Szczurek na przeprowadzanie obliczeń śladu węglowego zarządzanego przez siebie miasta wydał 141 tys. zł. Same pieniądze nie są tu zresztą najważniejsze, choć z pewnością można by je lepiej wydatkować na rzecz Gdynian. Rzecz w tym, że badania zostały przeprowadzone według wytycznych C40 Cities. I mają być powtarzane co roku.

REKLAMA

Oczywiście samorządowcy powinni myśleć o ekologii, czystym powietrzu i ochronie środowiska. Jednak w przypadku walki z klimatem cele są zupełnie inne. Trójmiasto akurat szczyci się najlepszym powietrzem wśród polskich aglomeracji, na co wpływ ma przede wszystkim obecność morza. W przypadku C40 Cities jednak nikt nie mówi już o emisjach zanieczyszczeń czy smogu. Tutaj celem jest ograniczenie dwutlenku węgla, który dla roślin jest niezbędny do życia, a dla organizmu ludzkiego obojętny (czego dowodem jest masowe stosowanie go w napojach gazowanych). Ograniczenie jego emisji w Gdyni, Warszawie, a nawet w całej Polsce nie zmieni w żaden sposób klimatu na naszej planecie, bo wedle szacunków cała Unia Europejska odpowiada za 7 do 10 proc. emisji światowej. I nawet gdybyśmy emisję tę zredukowali do bliskiej zeru, to jest bardzo prawdopodobne, że „nadrobią” za nas Chiny, Indie, Rosja czy rozwijające się kraje Afryki.

Pod przykrywką troski o klimat trwa potężny lobbing różnych grup interesów, którym zależy na tym, by radykalnie zmienić światową gospodarkę. O tym, jak bardzo rewolucyjną zmianę chcą wprowadzić i jak gigantyczny kryzys światowy to przyniesie, pisałem w felietonie "Rafał Trzaskowski i C40 - nadciąga totalny kataklizm gospodarczy".

Prócz upadku znanej nam gospodarki agenda C40 Cities niesie nam zniewolenie na miarę sowieckiego gułagu. Nawet za komuny w Polsce można było więcej kupić mięsa na kartki i ubrań bez limitu. Takich ograniczeń, jakie w imię walki o zmianę klimatu chcą nam narzucić samorządowcy spod znaku Rafała Trzaskowskiego, nie wprowadzono dla wszystkich obywateli jeszcze w żadnym totalitarnym ustroju. Trudno, żeby nie zdawał sobie z tego sprawę tak doświadczony samorządowiec, jak Wojciech Szczurek.

Wśród absurdalnych wydatków wielu samorządowców kwota 141 tys. złotych może nie robić wielkiego wrażenia. Jednak w ciągu dziesięciu lat to już daje łączną sumę co najmniej 1.410.000 zł z publicznych środków, przy (naiwnym) założeniu, że koszty badań z roku na rok nie będą rosły. Wydatek ten oznacza przede wszystkim jednak akceptację programu C40 Cities przez samorząd Gdyni, który do tej pory wydawał się kierować umiarkowaniem i rozsądkiem, przynajmniej na tle sąsiadów z Gdańska. Gdynia przecież nie jest nawet członkiem C40 Cities! Skoro więc agenda C40 jest przyjmowana już nawet przez prezydenta Wojciecha Szczurka, to możemy mieć pewność, że w Poznaniu, Warszawie, Łodzi czy Wrocławiu jest to bezdyskusyjny dogmat, któremu podporządkowuje się całą politykę miasta w oparciu o planowane restrykcje wobec mieszkańców.

REKLAMA

Jakie zatem restrykcje wobec mieszkańców zamierza stosować gdyński samorząd? Czy w pierwszej kolejności zniknie mięso i nabiał ze szkolnych stołówek? Czy mieszkańcy będą musieli zrezygnować z samochodów spalinowych? A co ze statkami przypływającymi do portu w Gdyni?

Ciekawą kwestią jest również, jak gdyński samorząd zamierza walczyć z ograniczaniem podróży lotniczych. Prezydent Wojciech Szczurek dwie dekady temu chciał w Gdyni zbudować własne lotnisko, mimo znajdującego się blisko (23 km) portu lotniczego w Gdańsku. W 2007 r. powstała nawet specjalna spółka miejska Port Lotniczy Gdynia-Kosakowo. Gdyby nie spór z Komisją Europejską o dotacje, budowa gdyńskiego lotniska mogłaby zostać zrealizowana. Czy to był dobry, czy zły pomysł – dzisiaj to już nie ma znaczenia. Dla nas liczy się tylko, że zanim prezydent Szczurek zaczął zliczać dwutlenek węgla, sam chciał ściągać turystów bezpośrednio do Gdyni samolotami.

Czytaj też:

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej