Spółki energetyczne zaproponowały nowe ceny prądu. Nowe prognozy URE
Spółki energetyczne złożyły już wnioski taryfowe na sprzedaż energii elektrycznej do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki - pisze piątkowa "Rzeczpospolita". Prognozy URE wskazują, że bez mechanizmów osłonowych wartość rachunku za prąd może w 2024 roku wzrosnąć aż o 60-70 proc.
2023-11-03, 07:51
Jak informuje dziennik, spółki energetyczne złożyły już wnioski taryfowe na sprzedaż energii elektrycznej (najważniejsza składowa rachunku) do prezesa URE. Chodzi o zatwierdzenie cen dla gospodarstw domowych.
"Oficjalnie koncerny nie informują o stawkach. Jedynie Polska Grupa Energetyczna przekazała nam, że wnioskowane przez spółki ceny są niższe niż te, które zostały zatwierdzone w bieżącej taryfie na 2023 r. Było to między 1.060 a 1.130 zł za MWh. Tych cen Polacy nie płacili, bo rząd zamroził je na poziomie z 2022 r. w wysokości 414 zł za MWh. Obowiązują do końca tego roku" - czytamy.
Podwyżki 120 proc. za samą energię
Jak nieoficjalnie dowiaduje się "Rz", propozycje taryf tylko na cenę energii wynoszą między 780 zł a nawet ponad 900 zł za MWh.
"URE może skorygować stawki do kwoty ok. 800 zł za MWh lub niższej. Takie stawki, jakie proponują spółki, oznaczałyby podwyżki rzędu 90-120 proc. za samą energię. W skali całego rachunku byłyby to wzrosty powyżej 70 proc., na rachunku bowiem widnieje też m.in. koszt dystrybucji (ten może się nie zmienić) czy opłata mocowa (wsparcie elektrowni węglowych)" - tłumaczy dziennik.
REKLAMA
Według gazety, takie podwyżki i tak będą wymagać interwencji rządu.
Stopniowe odmrażanie cen
"Rz" powołuje się na ekspertów, którzy proponują stopniowe odmrażanie cen. Zdaniem Aleksandra Śniegockiego, prezesa Instytutu Reform, w ostatnich 12 miesiącach ustępujący rząd wprowadził całą paletę rozwiązań ograniczających wzrost cen energii.
- Aby uniknąć jednorazowego, skokowego ich wzrostu, warto zacząć ograniczać poszczególne mechanizmy pomocowe już w nadchodzącym roku. Priorytetem powinno być zapewnienie większych bodźców do oszczędzania - mówi Aleksander Śniegocki.
PR24.pl, IAR, PAP, DoS
REKLAMA
REKLAMA