Przybywa projektów, które dzielą koalicjantów. "Nie ma mowy o rozpadzie"

Z każdym tygodniem przybywa projektów, które dzielą koalicjantów. Politycy sejmowej większości zapewniają, że nie stanowi to zagrożenia dla rządu, który ma poparcie 248 posłów. Może jednak utrudnić realizację obietnic, które poszczególne partie składały w kampanii wyborczej. 

2024-02-16, 15:00

Przybywa projektów, które dzielą koalicjantów. "Nie ma mowy o rozpadzie"
Przybywa projektów, które dzielą koalicjantów. "Nie ma mowy o rozpadzie". Foto: PAP/Marcin Obara, Shutterstock/GagliardiPhotography

Aborcja, związki partnerskie, zakaz handlu w niedzielę czy ostatnio zakaz hodowli zwierząt futerkowych - to tylko niektóre z tematów, jakie dzielą dziś partia tworzące obóz rządzący. Politycy sejmowej większości zapewniają, że nie zagrażają one istnieniu koalicji, choć o znalezienie kompromisu może być trudno. 

- Różnice muszą być, więc nawet nie chciałbym, żebyśmy cokolwiek zasypywali - mówi portalowi PolskieRadio24.pl wiceprzewodniczący Lewicy Dariusz Wieczorek. - Wszyscy są bardzo odpowiedzialni za przyszłość Polski. Nie wyobrażam sobie, żeby którakolwiek ze stron zachowywała się w sposób nieskłonny do kompromisu - dodaje Mariusz Witczak z Koalicji Obywatelskiej. - Nie ma zagrożenia dla koalicji, nie ma mowy o rozpadzie - podkreśla poseł PSL-Trzeciej Drogi Jarosław Rzepa. 

Aborcja

Zmiana w przepisach dotyczących przerywania ciąży to od wielu lat jedna ze sztandarowych obietnic Lewicy. W ostatniej kampanii wyborczej postulat ten podniosła również Koalicja Obywatelska. "W 100 konkretach na 100 dni" KO zaproponowała, aby aborcja była legalna, bezpłatna i dostępna do 12 tygodnia ciąży. Oba formacja w nowej kadencji Sejmu złożyły już projekty ustaw w tej sprawie. Lewica chce, aby określonych przypadkach aborcja była możliwa także po upływie 12 tygodnia.

Oba projekty nie zostały jeszcze skierowane do I czytania. Szanse na ich uchwalenie w tej kadencji Sejmu wydają się niewielkie. Zmian nie zamierza poprzeć nie tylko opozycyjne PiS i Konfederacja, ale również część Trzeciej Drogi. W tej ostatniej partii przeciw "aborcji do 12 tygodnia ciąży" jest nie tylko PSL, które zalicza się do partii konserwatywnych, ale również część Polski 2050 na czele z jej liderem, Marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią. Trzecia Droga opowiada się za przeprowadzeniem ogólnokrajowego referendum w sprawie aborcji. Pomysł ten krytykuje z kolei Lewica.

REKLAMA

- Należy uchwalić ustawę, która przywróci "kompromis aborcyjny" (...). I weźmy się za przygotowanie referendum - powiedział w rozmowie z Onetem Szymon Hołownia. - Nie ma powrotu do tzw. kompromisu sprzed kilkudziesięciu lat. Nie ma zgody Lewicy na żadne referenda dotyczące praw człowieka - odpowiada posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska. 

Zakaz handlu w niedzielę

Zniesienie zakazu handlu w niedziele - to kolejny postulat zawarty w "100 konkretach na 100 dni" Koalicji Obywatelskiej. Jednocześnie KO zaproponowała, aby każdy pracownik miał zapewnione dwa wolne weekendy w miesiącu i podwójne wynagrodzenie za pracę w dni wolne. Liberalizacji przepisów chce również Trzecia Droga, a zwłaszcza Polska 2050, która proponuje, aby handel był możliwy w dwie niedziele w miesiącu. Należy zaznaczyć, że zarówno w KO, jak i partii Szymona Hołowni są i tacy politycy, którzy uważają, że handel powinien być dozwolony we wszystkie niedziele.

W tym przypadku przeszkodą do zmiany przepisów może być Lewica. To o tyle istotne, że na czele resortu, który jest odpowiedzialny za sprawy pracownicze - chodzi o ministerstwo rodziny, pracy i polityki społecznej - stoi przedstawicielka tej formacji Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Minister już w kilku wypowiedziach medialnych dała do zrozumienia, że nie jest zwolenniczką liberalizacji tych przepisów. - Ograniczenie handlu w niedzielę zostało wprowadzone już jakiś czas temu i z mojego rozeznania wynika, że Polki i Polacy przyzwyczaili się do tego zakazu - powiedziała w TVN24. 

- PiS wprowadzał te zmiany z powodów ideologicznych i irracjonalnych. Dziwię się tym, którzy chcą podtrzymywać te zmiany - mówi portalowi PolskieRadio24.pl Mariusz Witczak z PO. 

REKLAMA

Zakaz hodowli zwierząt futerkowych

W ubiegłym tygodniu do debaty publicznej wprowadzony został jeszcze jeden temat, który dzieli koalicjantów. Podczas zespołu parlamentarnego, w którym zasiadają posłowie Koalicji Obywatelskiej i Lewicy, przedstawione zostały założenia projektu dotyczącego zakazu hodowli zwierząt na futra. Parlamentarzyści obu formacji kierują się w tej sprawie troską o los zwierząt. 

Projekt zablokować mogą jednak posłowie Polskiego Stronnictwa Ludowego. Ludowcy są odpowiedzialni w rządzie za sprawy rolnictwa, a to właśnie w tę grupę społeczną uderzają pomysły proekologicznych posłów. - To jest nasze DNA. Jesteśmy za produkcją, hodowlą i zawsze będziemy dopóki coś będzie opłacalne, a ludzie będą mieli pracę. Dlatego w tej sprawie jesteśmy za hodowcami. Zapoczątkowanie tego typu pomysłów skończy się tak, że dziś będą norki, jutro kury w klatkach, a pojutrze zakażemy hodowli świń i bydła i z eksporterów, staniemy się importerami. Nie ma na to zgody Polskiego Stronnictwa Ludowego - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl poseł PSL Jarosław Rzepa.

Koalicjanci są dobrej myśli

Koalicjanci różnią się również w sprawie propozycji dotyczących reformy wymiaru sprawiedliwości, likwidacji podatku Belki czy podniesienia kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy złotych. Jak w takim razie chcą realizować postulaty złożone w kampanii wyborcom?

- Trzeba będzie szukać kompromisów - tłumaczy Mariusz Witczak. Zdaniem posła Koalicji Obywatelskiej wynik ostatnich wyborów parlamentarnych pokazał, że takie są też oczekiwania Polaków. - Na sprawujących dziś władzę spoczywa duża odpowiedzialność. Każdy podmiot wchodzący w skład koalicji rządowej, który targnąłby się na zepsucie tej koalicji, zapłaciłby za to ogromną cenę w przyszłości - dodaje poseł PO. 

REKLAMA

- Jeżeli nie byłoby różnic, to oznaczałoby, że wszyscy jesteśmy w jednej quasi-partii - tłumaczy Dariusz Wieczorek. Dopytywany o to, jak Lewica zamierza realizować swoje obietnice wyborcza odpowiada. - Będziemy rozmawiać z poszczególnymi posłankami i posłami i nagle się okaże, że znajdzie się 231 głosów - tłumaczy wiceprzewodniczący Nowej Lewicy. 

Michał Fabisiak, PolskieRadio24.pl 


REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej