Bieszczady. Dzięki policji zdążyli do szpitala na ostatnią chwilę. Poród z powikłaniami
Policjanci w Uhercach Mineralnych zatrzymali do kontroli pędzący samochód. Okazało się, że kierowca wiezie do szpitala rodzącą żonę. Policja eskortowała przyszłych rodziców do Leska, do jedynej w regionie porodówki. Na miejscu kobieta otrzymała specjalistyczną pomoc - poród przebiegał z powikłaniami.
2024-04-05, 16:45
Po zatrzymaniu zdenerwowany kierowca volkswagena oznajmił funkcjonariuszom, że jego żona zaczęła rodzić i pilnie musi zawieźć ją do szpitala. Pośpiech był uzasadniony tym bardziej, że przyszli rodzice musieli pokonać ponad 30 km, by dotrzeć z Krościenka do Leska, do jedynego funkcjonującego w Bieszczadach oddziału położniczego.
Policjanci, widząc powagę sytuacji, odstąpili od kontroli i konwojowali pacjentkę do szpitala. Poród niestety przebiegał z powikłaniami i ostatecznie lekarz podjął decyzję o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia.
Poród z powikłaniami
Tym razem wszystko skończyło się szczęśliwie i pani Ilona i pan Kamil mogli powitać na świecie syna. Personel szpitala zaznacza jednak, że "strach pomyśleć co byłoby w sytuacji, gdyby oddziału położniczego nie było tak blisko".
A to całkiem realne zagrożenie. Leski szpital jest zadłużony i radni powiatowi wydali już nawet zgodę na likwidację oddziału położniczego. Wcześniej podobny los spotkał porodówki w Sanoku i Ustrzykach Dolnych, do których z Krościenka jest tylko kilka kilometrów.
REKLAMA
Ponad godzinę do najbliższej porodówki
Po protestach i społecznym sprzeciwie porodówka w Lesku jeszcze się "obroniła". Gdyby jej nie było, pan Kamil musiałby dowieźć żonę, aż do Brzozowa.
W jego przypadku to ponad godzina drogi.
Ostatnia porodówka w Bieszczadach
W lecznicy w Lesku wykonuje się rocznie ok. 800 operacji i zabiegów, a blisko 1,5 tys. pacjentek jest tam leczonych lub diagnozowanych.
Oddział, nie tylko opiera się na porodach, ale także umożliwia wczesne wykrywanie zmian przednowotworowych i nowotworowych.
REKLAMA
- W Lublinie urodziły się... czworaczki. Maluchy i mama czują się dobrze
- In vitro. "Wszystko to, co odtwarzamy w laboratorium, dzieje się w naturze"
IAR/rynekzdrowia/fc
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA