"Mam chęć przeżycia rozmaitych żyć". Ewa Dałkowska o radiu, Witkacym i kładzeniu glazury
– Taka ciekawość życia, ochota próbowania czegoś nowego. Teatr na pewno mi w tym pomaga, może dlatego tak się dobrze czuję w tym zawodzie – mówiła w jednej z licznych radiowych rozmów Ewa Dałkowska. 10 kwietnia br. ta znakomita aktorka kończy 78 lat.

Jacek Puciato
2025-04-10, 07:30
Ewa Dałkowska przyszła na świat w 1947 roku we Wrocławiu, wówczas mieście w ruinach. – Na gruzach nauczyłam się na przykład nie bać niczego i do dzisiaj mi to pozostało – wspominała aktorka.
We Wrocławiu zaczęło się wszystko: kontakt z radiem, ze sceną, z pierwszymi mistrzami.
Przed wrocławskim mikrofonem
Najpierw było radio.
– Zdecydowałam się, nie wiem dlaczego, na konkurs dla dzieci ogłoszony przez radiowców we Wrocławiu. No i powiedziałam tam "Garbusa", taki wierszyk Tuwima. "Piękne krawaty, lecz cóż mi po nich, gdy jestem garbaty?". Też nie wiem, dlaczego taki wierszyk. I wygrałam ten konkurs – opowiadała w autobiograficznym radiowym cyklu "Zapiski ze współczesności" Ewa Dałkowska.
REKLAMA
Posłuchaj
Posłuchaj
I tak rozpoczęła się, całożyciowa, przygoda Ewy Dalkowskiej z radiową sceną. Sceną, gdyż przyszła aktorka już od swoich lat najmłodszych występowała w słuchowiskach. Była również jedną z tych osób, które współtworzyły (to już w połowie lat 60. XX w.) pod czujnym okiem redaktor Marii Woś audycję "My nastolatki".
– Jeżeli ktoś przyjechał do Wrocławia, to myśmy mieli przeprowadzić wywiad. Rozmaite to były wywiady, poza Waldorffem, który powiedział: "Za ile?" – wspominała Ewa Dałkowska.

"W radiu czuję się u siebie"
Późniejsze studia w szkole teatralnej, wyjazd z Wrocławia, osłabiły na jakiś czas kontakty z radiem Ewy Dałkowskiej. Ale kolejne dekady pokazały, że radiowa twórczość tej aktorki stanowić będzie w jej biografii bardzo ważną część.
REKLAMA
– Uważałam, że radio to jest moja dziedzina, mój teren – podkreślała. A w innej audycji dodawała: – Kocham radio nad życie, ale jestem zdumiona, że zagrałam w tak wielkiej liczbie słuchowisk. Wydawało mi się, że nie bardzo sprawdzam się w tej roli – przyznawała Ewa Dałkowska w 2017 roku, a słowa te padły w szczególnym momencie. Została wówczas, wraz z Olgierdem Łukaszewiczem, laureatką Wielkiej Nagrody Festiwalu "Dwa Teatry", przyznawanej za wybitne kreacje aktorskie w Teatrze Polskiego Radia i Teatrze Telewizji Polskiej.
W radiowych nagraniach Ewy Dałkowskiej znaleźć można również jej refleksje o samej sztuce Teatru Wyobraźni ("potrzebne są inne środki aktorskie", "nie dysponujemy ciałem, możemy tylko robić hałasy, robić sytuacje"), a także zwierzenia czynione z punktu widzenia słuchaczki.
– Jestem wiernym słuchaczem radia, więc wiem, co mówię. Mój mąż uważa, że mam fioła, słuchając Dwójki i tych muzycznych kawałków. A Dwójka daje mi poczucie bezpieczeństwa, bardzo cenię też fenomen, że wypada być w Dwójce każdemu – mówiła. – W radiu czuję się najbardziej u siebie.

Teatralne zaczadzenie
A jak to było z teatrem?
REKLAMA
Od wczesnej młodości Ewy Dałkowskiej był, wspomniany tu wcześniej, kontakt z Radiem Wrocław, a wraz z nim z wrocławskim życiem artystycznym. – Byliśmy zabierani do klubu Związku Literatów, mogliśmy się napatrzeć na różnych artystów, żyć w ich promieniu. No i chodziłyśmy do teatru – opowiadała.
Kiedyś, jak wspominała, zobaczyła na scenie "mamę Mariusza Benoit", Marię Zbyszewską, która grała w dzienniku Anny Frank. – Siedziała na łóżku, mówiła w takim ciepłym spocie światła. Wtedy się wzruszyłam. I myślę, że od tego zaczęło się moje zaczadzenia teatrem. Bo to była chwila mistyczna – opowiadała aktorka.
Ale pomaturalnemu wyborowi do szkoły teatralnej (w ogóle najpierw miała być… biologia) nie byli chętni rodzice Ewy Dałkowskiej. W końcu stanęło na studiach polonistycznych. – Były to "studia dla panienki z dobrego domu". Szkoły aktorskiej we Wrocławiu nie było, a moi rodzice nie zgodzili się na wyjazd – wspominała.

Witkacy w Kalamburze
Była więc wrocławska filologia polska, a wśród prowadzących – podkreślała Ewa Dałkowska -"genialni i wspaniali ludzie" (m.in. witkacolog Czesław Hernas). Ale pojawiła się również szansa teatralna.
REKLAMA
– Ojciec mi powiedział, że jest konkurs w Kalamburze, w studenckim teatrze. Że jeśli ktoś by chciał tam się dostać, to trzeba zdać egzamin. I że ja mam iść! No i zdałam ten egzamin, śpiewałam "Kaziu, zakochaj się" (potem mnie nazwali "Kaziu" w Kalamburze). I zaraz błyskawicznie mnie obsadzili jako siódmą Dziwkę Bosą w "Szewcach" według Witkacego – opowiadała aktorka.
Kolejne przedstawienie, tym razem na podstawie "Gyubala Wahazara" i fragmentów "Nienasycenia" tegoż Witkacego, zostało przed premierą zdjęte przez cenzurę.
- Grałam tam, za przeproszeniem, Świntusię Makabresku. W przepięknych sukieneczkach! Ten Teatr Kalambur był wspaniały, gromadził artystów, plastyków, różnych mądrali – wspominała przed radiowym mikrofonem Ewa Dałkowska.
Posłuchaj
Posłuchaj
REKLAMA
W mieszkaniu u Mirona
Wiele barwnych wątków kryją radiowe historie Ewy Dałkowskiej związane z początkami jej kariery scenicznej, z podwójnymi próbami dostania się do szkoły aktorskiej w Warszawie (pośrodku był przez chwilę Kraków). Przewijają się tu wielkie postaci, takie choćby jak Jerzy Grotowski, Andrzej Seweryn (jako student 4. roku szkoły aktorskiej w Warszawie), Andrzej Łomnicki ("w końcu, po zdanym egzaminie, powiedział mi: »ukradliśmy panią Krakowowi«") czy Wojciech Siemion.
Ten ostatni zajmował się w stołecznej kuźni aktorskiej "dziedziną wiersz".
- Mieliśmy nieobowiązkowe prawo chodzenia do różnych artystów, do ich domów, do Mirona Białoszewskiego na przykład – opowiadała Ewa Dałkowska. – Nie zapomnę wizyty u Białoszewskiego, to było niesamowite. Leżał w łóżku na podniesieniu, tam, gdzie była scena, w piżamce. My siedzieliśmy trochę przygaszeni, ale wszystko, co było na ścianach, co było w oknach, ustawienie tego pokoju – wszystko było takie, jak w wierszach Mirona. On potem wstał, wziął książkę i poczytał chyba Mickiewicza albo Słowackiego w ten właściwy sobie sposób.
Posłuchaj
Posłuchaj
REKLAMA
Z aktorskiego dorobku
Grę w teatrze Ewa Dałkowska doskonaliła, kreując wiele niezapomnianych ról, w Teatrze Śląskim im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach u Ignacego Gogolewskiego. Potem była Warszawa i Teatr Współczesny Zygmunta Hübnera, o którym mówiła, że pozostał jej mistrzem. – Do dziś pytam go wewnętrznie, czy podobałoby mu się na przykład, że jestem w teatrze Warlikowskiego – przyznała w 2012 roku aktorka, nawiązując do swojej współpracy z Nowym Teatrem w Warszawie.
Ewa Dałkowska swój talent objawiała również na dużym ekranie. Z jej wielu filmowych ról można wymienić choćby Rity Gorgonowej w "Sprawie Gorgonowej" w reżyserii Janusza Majewskiego, doktor Nosilewskiej w "Szpitalu przemienienia" Edwarda Żebrowskiego, żony Jerzego, głównego bohatera w "Bez znieczulenia" Andrzeja Wajdy, przyjaciółki szkolnej głównej bohaterki w "Aktorach prowincjonalnych" Agnieszki Holland, prostytutki Stelli w "Roku spokojnego słońca" Krzysztofa Zanussiego czy Stefy Wilczyńskiej w "Korczaku" Andrzeja Wajdy.
***
- W stanie wojennym nie było gdzie grać, więc graliśmy w domu – mówi Ewa Dałkowska
- "Śpiewało się sto lat, zamiast bić brawa". Ewa Dałkowska o teatrze domowym w stanie wojennym
***
Prywatnie u Ewy Dałkowskiej
W wywiadach z Ewą Dałkowską przeprowadzonych przed mikrofonem Polskiego Radia znalazły się jednak również sprawy nieco bardziej osobiste, choć wciąż związane z aktorskim doświadczeniem.
Posłuchaj
– Mam nieposkromioną chęć przeżycia rozmaitych żyć. I taką ciekawość życia, ochotę próbowania czegoś nowego. Teatr na pewno mi w tym pomaga, może dlatego tak się dobrze czuję w tym zawodzie – przyznawała.
REKLAMA
Ale przecież teatr to nie wszystko.
– To jest mój dom, mój syn Ksawery, mój mąż filmowiec (choć wcześniej zdawał egzaminy sędziowskie), dwa psy, kot, ryby. W ogóle w tym domu jest dziesięć gatunków zwierząt, nie licząc psa – opowiadała Ewa Dałkowska w 1993 roku w audycji z cyklu "Prywatnie u…".
Zdradziła wówczas, że stara się robić sama w domu prace "remontowo-budowlane", że taka działalność (w tym zakupy w sklepach z narzędziami do majsterkowania, przegląd farb, lakierów i fug) – że to ją wszystko odpręża.
– Dużo potrafię, glazurę kładę na przykład. No i nie odpadają te kafle, są równo położone, więc myślę sobie, że jest dobrze.
REKLAMA
Źródło: Polskie Radio
REKLAMA