Zaczęło się 4 czerwca. 35 lat temu odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory
Były to pierwsze w powojennej historii kraju, częściowo wolne wyborów do Sejmu oraz całkowicie wolne do przywróconego Senatu. Spektakularne zwycięstwo odniosła w nich Solidarność.
2024-06-04, 05:54
W wyborach z 4 czerwca 1989 roku opozycja zdobyła 99 ze 100 miejsc w Senacie i 161 w Sejmie, czyli maksymalną liczbę, na jaką zgodziła się rządząca PZPR. Komunistyczne władze zagwarantowały sobie stabilną większość 65 proc., więc wydawało się, że będą mogły rządzić dalej bez zasadniczych zmian. Jednak okazało się, że wynik wyborów zmienił układ sił politycznych.
- Władze były tym wynikiem całkowicie zaskoczone. Gdyby przewidywali tak złe dla nich wyniki, to by się nie zgodzili na takie brzmienie traktatu okrągłostołowego - mówił dr Michał Przeperski, historyk, pracownik Instytutu Historii PAN i Muzeum Historii Polski. - Rządzący nie rozpoznali, że od 1986-87 roku nastroje społeczne pogarszały się. Polacy byli zmęczeni komunistyczną władzą i permanentnym kryzysem ekonomicznym. Rządowa machina propagandowa nie spełniła swojej roli, była bardziej zardzewiała, niż się komunistycznym politykom wydawała.
Posłuchaj
Drużyna Wałęsy
W imieniu opozycji dynamiczną i nowoczesną kampanię wyborczą prowadził Komitet Obywatelski "S". W całym kraju rozlepiano plakaty, na których każdy z kandydatów prezentował się razem z Lechem Wałęsą. Poparcia udzielili im znani polscy artyści - Maja Komorowska, Gustaw Holoubek, Andrzej Wajda, a nawet zachodnie gwiazdy, jak Jane Fonda, Yves Montand i Stevie Wonder.
REKLAMA
Posłuchaj
Posłuchaj
Wyborcze audycje opozycji, nadawane przez Radio "Solidarność" oraz Polskie Radio (jeden z warunków ustaleń przy Okrągłym Stole), cieszyły się wielkim zainteresowaniem, były wartkie i nieprzegadane. Nie używały partyjnej nowomowy.
Do głosowania zachęcały plakaty z Gary Cooperem z filmu "W samo południe", na którym aktor w roli szeryfa zamiast colta ściskał w prawej ręce kartkę do głosowania, a wszystko na tle napisu "Solidarność".
REKLAMA

Nastawieni na wygraną
Komunistyczne władze także zwierały szyki. Wojciech Jaruzelski, ówczesny przewodniczący Rady Państwa, przemawiając w maju 1989 roku do towarzyszy z PZPR, podkreślał, że idąc do wyborów, stają do walki.
Tydzień przed wyborami na posiedzeniu Sekretariatu KC PZPR gen. Wojciech Jaruzelski uznawał, że 51–60 proc. miejsc zdobytych w Senacie to będzie "wynik dobry, 41–49 proc. zły, a poniżej 40 proc. – bardzo zły".
Kolejne sondaże prowadzone w maju 1989 roku w odstępach co dwa tygodnie, a potem co tydzień, nie dawały władzy wielkich szans na jakiekolwiek zwycięstwo. Potwierdzały zatem trend trwający w praktyce od słynnej debaty Alfred Miodowicz – Lech Wałęsa z 30 listopada 1988 roku. Sondaże wyborcze przekazywane do wiadomości najwyższych władz partyjnych nie były optymistyczne.
Wałęsa – Miodowicz. Telewizyjna debata, która przyciągnęła miliony
Obóz władzy zrozumiał, że gra polityczna toczy się o wszystko. Gen. Czesław Kiszczak, szef MSW, oświadczył: "Dla nas najważniejsze jest wygranie wyborów, a nie styl, w jakim je wygramy. Nie możemy stracić władzy przy pomocy kartki wyborczej".
Tymczasem wynik wyborów oddawał w pełni nastroje społeczne. Komuniści całkowicie stracili miejsca w Senacie. Podział mandatów w Sejmie ustalony przy Okrągłym Stole przewidywał 65 proc. dla strony koalicyjno-rządowej oraz 35 proc. dla opozycji. Jednak władzę zaskoczyły wyniki głosowania na tzw. listę krajową, na której znajdowało się 35 najbardziej prominentnych polityków koalicji rządzącej, w tym np. Mieczysław Rakowski, Florian Siwicki, Stanisław Ciosek, Czesław Kiszczak, Józef Czyrek, Kazimierz Barcikowski, Stanisław Kania. Tylko dwie osoby dostały się do parlamentu – odpadł m.in. ówczesny premier Rakowski oraz gen. Kiszczak.
W ten sposób większość przedstawicieli władzy nieoczekiwanie znalazła się poza parlamentem i straciła monopol do dalszych rządów.
REKLAMA
Niedługo później, 24 sierpnia 1989 roku, Tadeusz Mazowiecki został pierwszym od zakończenia II wojny światowej niekomunistycznym szefem rządu w Europie Środkowo-Wschodniej.
- To było ukoronowanie faktycznego, dużego poparcia społecznego, jakie opozycja miała, i dopiero wtedy otworzyła się droga do wolności, którą mamy dzisiaj - ocenił dr Michał Przeperski.
Polska rozpoczęła demontaż bloku państw socjalistycznych, co bezpośrednio wpłynęło na upadek komunistycznego totalitaryzmu. Zmiany - zwane Jesienią Narodów - zaczęły się też w innych krajach podporządkowanych Związkowi Radzieckiemu. Symbolem i kulminacją tych wydarzeń stał się upadek muru berlińskiego 9 listopada 1989 roku.
im/PAP/wmkor
REKLAMA
REKLAMA