Emocjonalne wyznanie ministry. "Potrzebowałam czasu, żeby opowiedzieć o tym najbliższym"

2024-07-20, 07:00

Katarzyna Kotula była gościem najnowszego odcinka podcastu Polskiego Radia "Strefa wpływów". Ministra ds. równości w obecnym rządzie opowiedziała o traumatycznych wydarzeniach ze swojego dzieciństwa. Wyznała, że jako nastolatka była napastowana seksualnie przez obecnego szefa Polskiego Związku Tenisowego, Mirosława Skrzypczyńskiego.

Skrzypczyński był wówczas jej trenerem w klubie Energetyk w Gryfinie. Opisane w artykule Onetu bolesne przeżycia polityki wstrząsnęły całą Polską. Według ustaleń portalu Katarzyna Kotula nie była jedyną osobą, która doświadczyła przemocy seksualnej ze strony trenera. Prezes PZT publicznie zaprzeczył wszystkim stawianym mu zarzutom.

- Byłam dzieckiem, 13-, a potem 14-letnią dziewczynką z blond lokami. A on - dziś to wiem na pewno - był seksualnym predatorem - mówiła w wywiadzie z Onetem dwa lata temu. - Podczas treningów, [...] zaczął szukać okazji do kontaktu fizycznego: dotykał, ocierał się. A po, pod pretekstem zanoszenia sprzętu czy konieczności odbycia rozmowy o błędach na korcie, wybrane zawodniczki, w tym mnie, zaczął "zapraszać" do "kantorka" - ujawniła wówczas Katarzyna Kotula

Katarzyna Kotula o sprawie molestowania przez prezesa PZT

Prowadzący zapytali ministrę, czy po tym, jak publicznie zdecydowała się opowiedzieć, co ją spotkało, stała się obiektem ataków. - To jest bardzo trudny temat. Ale rzeczywiście jest tak, że nie żałuję, choć ten długi okres od momentu opowiedzenia tej historii wiele mnie nauczył - powiedziała Katarzyna Kotula.

- Te reakcje były bardzo różne. Wiedziałam o tym. To znaczy myślę, że byłam w stanie mniej więcej wyobrazić sobie ten początek, czyli co się będzie działo, czyli np. że będzie duża fala wsparcia. A potem, kiedy te emocje opadną, zostaje się z tą decyzją [...]. Podjęłam decyzję, że to ja powinnam opowiedzieć tę historię, a nie ktoś inny powinien opowiedzieć ją za mnie - podkreśliła. Rozmówczyni Polskiego Radia wyznała, że już wtedy świadoma była tego, iż przygotowywana jest publikacja dziennikarska na ten temat. Przygotowywała się, że w tekście może paść jej nazwisko.

REKLAMA

Katarzyna Kotula zwróciła też uwagę na bardzo istotny aspekt, dotyczący języka używanego wobec osób, które doświadczyły przemocy seksualnej. Wyznała, że wyjątkowo unika słowa "ofiara". - Nienawidzę tego słowa. Tak bardzo go nie lubię, tak bardzo od niego uciekam. Ono nieodzownie - choć nie powinno - kojarzy się w Polsce z pewnego rodzaju słabością. Ma taką negatywną konotację, choć tak nie jest. To trzeba na pewno odczarować - dodała. Wyjaśniła, że w USA wobec osób, które doświadczyły przemocy seksualnej, używane jest słowo "survivor" - w dokładnym tłumaczeniu oznaczałoby to "przetrwanka".

"To było bardzo trudne. Moi rodzice bardzo to przeżyli"

 - Te emocje były różne - wspominała. - I oczywiście pojawiły się wątpliwości. Kiedy jest się polityczką, to też padają takie zarzuty z różnych stron, nie tylko z tych przeciwnych (...), które kwestionują zasadność opowiedzenia tej historii medialnie. I to, jakie stoją za tym motywacje - powiedziała. - Były takie głosy, że to może jest decyzja, która wynika z takiego politycznego wyrachowania - wspominała.

Katarzyna Kotula wyznała, że długo zastanawiała się nad tym, czy upubliczniać traumatyczne przeżycia. - Potrzebowałam czasu, żeby opowiedzieć o tym najbliższym - mówiła. Rodzice ministry przez lata nie wiedzieli o tym, do czego dochodziło w trakcie treningów. - To było bardzo trudne. Żeby była jasność, moi rodzice bardzo, bardzo to przeżyli - wyjawiła.

Jest decyzja prokuratury ws. molestowania. "Wkrótce będę mogła powiedzieć więcej"

Ministra ds. równości przypomniała, że w sprawie postępowanie wszczęła prokuratura w Szczecinie. - I właśnie je zakończyła - wskazała polityczka. - Muszę odebrać to postanowienie - dodała. Dopytywana o to, czy będzie akt oskarżenia, odpowiedziała: (...) zakończyła. To mogę dzisiaj powiedzieć. Wkrótce będę mogła państwu opowiedzieć więcej, jaka jest decyzja. Ja wiem o tym, że na pewno będzie to kwestia przedawnienia, z racji oczywiście mojego wieku - zapowiedziała.

REKLAMA

Publiczne wyznanie polityczki Lewicy sprawiło, że odezwały się do niej kobiety z podobnymi, bolesnymi doświadczeniami. - Otrzymałam setki maili, do których czasem jeszcze dzisiaj wracam, od kobiet, które po prostu chciały opowiedzieć mi swoją historię - wspominała. Wiele z nich nigdy nikomu nie powiedziało o tym, co je spotkało i nie zamierzają tego robić.

- Po pierwsze dlatego, że mają poczucie, że nie istnieje system, który by je wspierał - podkreśliła Katarzyna Kotula.

"Zarzuty padały też ze strony kobiet"

- Te emocje się zmieniają - wyznała Katarzyna Kotula. - Dzisiaj nie żałuję, chociaż wiedziałam, że trzeba zbierać w sobie siły na to, żeby przetrwać, żeby nie dać się w takich momentach słabości osłabić, kiedy ktoś będzie formułować zarzuty pt. "Zrobiła to dla kariery politycznej, rozpoznawalności". Te zarzuty padały zarówno ze strony kobiet, jak i mężczyzn. Te wątpliwości co do tego, czy ja mówię prawdę, czy nie wykorzystuję w jakiś sposób tej sytuacji, padały też ze strony kobiet (...) - kontynuowała.

- Ale w obliczu tego, co pewnie wydarzy się za kilka tygodni, chciałabym powiedzieć, że nie żałuję. Tylko trzeba naprawdę mieć w sobie bardzo dużo siły, żeby przetrwać ten najtrudniejszy moment, kiedy wszyscy zapomną o tej sprawie, kiedy słyszy się więcej tych negatywnych zarzutów i kiedy tych negatywnych emocji jest więcej wokół. Chciałabym, żeby kobiety i mężczyźni, którzy doświadczają przemocy seksualnej, mieli w sobie tyle siły, żeby iść i tę sprawę zgłosić, żeby komuś o tym opowiedzieć - podsumowała Katarzyna Kotula.

REKLAMA

Źródła: Polskie Radio/Strefa wpływów/hjzrmb

Czytaj także:

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej