"Żywotne interesy" kontra "przerwy w pracy". Sierpień 1980 w medialnej propagandzie PRL

Skali strajków w 1980 roku nie dało się utrzymać w tajemnicy, partia stanęła więc przed zadaniem podpowiedzenia obywatelom, co należy o tym myśleć. Machina propagandowa PRL była dobrze naoliwiona. Wystarczyło dać sygnał do jej uruchomienia.

2025-08-31, 06:45

"Żywotne interesy" kontra "przerwy w pracy". Sierpień 1980 w medialnej propagandzie PRL
Rodziny strajkujących stoczniowców przed główną bramą Stoczni Gdańskiej 31 sierpnia 1980 roku. Foto: PAP/CAF (Janusz Uklejewski)

W dniu 45. rocznicy podpisania porozumień sierpniowych zapraszamy do podróży w czasie. Czego w sierpniu 1980 roku mogli się dowiedzieć słuchacze Polskiego Radia? Jaką interpretację wydarzeń na Wybrzeżu podsuwali publiczności państwowi nadawcy? Wreszcie: jak z biegiem dni ewoluowały treści i podteksty wystąpień polityków oraz komentarzy publicystów?

Oczywiście znaczna część odbiorców mediów w PRL - i to nie tylko tych, którzy "łapali" fale Radia Wolna Europa - była daleka od zaufania partyjnym środkom przekazu. Polacy, zmęczeni serwowaną przez lata propagandą sukcesu, która okazała się wydmuszką, żyli w przeświadczeniu, że wszystko, co w Polsce Ludowej oficjalne, jest kłamstwem.

W tej perspektywie wzmożone zabiegi propagandowe latem 1980 roku wynikały po prostu ze swoiście pojętego poczucia obowiązku osób odpowiedzialnych w państwie za cenzurę i kształtowanie opinii publicznej. Był to obowiązek (być może niekiedy przykry) wobec władzy kontrolującej niemal każdą dziedzinę życia w kraju, a także wobec Wielkiego Brata, który z niepokojem obserwował rozwój sytuacji, a który miał przecież w Polsce swoje wojsko.


Posłuchaj

Przemówienie premiera Edwarda Babiucha z 15 sierpnia (PR, 1980) 26:08
+
Dodaj do playlisty

 

Zatroskanie i rytmika produkcji

Pojedyncze strajki w zakładach pracy rozpoczęły się w lipcu 1980 roku, a bezpośrednim impulsem do ich zorganizowania były drastyczne podwyżki cen mięsa i wędlin. Wkrótce jednak do postulatów ekonomicznych zaczęły dołączać żądania związane z wyborami do oficjalnie działających związków zawodowych.

Gdy 14 sierpnia wybuchł strajk w Stoczni Gdańskiej, ideowe podglebie było już dobrze ugruntowane. Żądano więc nie tylko przywrócenia suwnicowej Anny Walentynowicz do pracy i podwyżek płac, lecz także budowy pomnika ofiar grudnia 1970 roku oraz gwarancji nietykalności dla strajkujących. A jednak dzień później premier Edward Babiuch w swojej przemowie udawał, że "okresowe przerwy w pracy", jak je wówczas nazywała partia i jej służby, to jedynie wynik niezadowolenia społecznego z powodu trudności dnia codziennego wywołanych problemami gospodarczymi.

Prezes rady ministrów przyznał wprawdzie, że państwa nie stać w tym momencie na podniesienie pensji i obniżenie cen podstawowych produktów, ale przedstawił pogląd, że poprawa sytuacji w kraju jest nie tyle zadaniem władzy, co kwestią zbiorowego wysiłku wszystkich obywateli.

– Dziś wielu głęboko i patriotycznie myślących Polaków z zatroskaniem dyskutuje o problemach, jakie musi rozwiązać nasz naród. Obywatelska troska o przyszłość kraju, dyktowana uczciwymi i najlepszymi intencjami, zasługuje na szacunek i na poparcie. Jesteśmy razem z tymi, którzy tak myślą, tak czują i szczerze pragną dobra Polski. Troska o przyszłość Polski jest naszą wielką wspólną sprawą – powiedział.

Nakreśliwszy w ten sposób zakres odpowiedzialności za stan państwa, premier otworzył sobie drogę do udzielenia strajkującym nagany za ich działanie na szkodę ogółu.

– Nie byłbym w zgodzie z własnym sumieniem i poczuciem odpowiedzialności z obowiązkami, jakie przyjąłem kilka miesięcy temu, jeśli bym nie powiedział, że przerywaniem pracy i łamaniem rytmiki produkcji niczego w Polsce nie załatwimy, niczego nie rozwiążemy. Przerwy w pracy nie tylko szkodzą gospodarce narodowej, ale w konsekwencji obrócą się przeciwko klasie robotniczej i ogółowi ludzi pracy. Godzą w ich żywotne interesy – grzmiał. – Skutki ekonomiczne i społeczne przerw w pracy są oczywiste. Pociągają za sobą straty produkcyjne nie tylko w zakładach, w których przerwano pracę, lecz także w innych, powiązanych z nimi więzami kooperacyjnymi przedsiębiorstwach. Utrudniają życie mieszkańcom, zakłócają komunikację, pracę handlu i szpitali – strofował strajkujących.

Ostrzegł także przed innymi groźnymi skutkami "okresowych przerw w pracy". – Atmosferę napięcia i emocji usiłują wykorzystywać dla swych celów politycznych przeciwnicy Polski Ludowej, podsuwając hasła i postulaty nie mające nic wspólnego z dążeniami klasy robotniczej, sprzeczne z interesami narodu – powiedział.

Jakie lepsze rozwiązanie widział Edward Babiuch? – Dyskutujmy, sprzeczajmy się i dochodźmy do trwałego porozumienia. Musimy jednak rozgraniczyć czas dyskusji od czasu pracy. Na marnowanie czasu przeznaczonego na pracę, na zakłócanie funkcjonowania służb publicznych nikt w Polsce nie powinien się godzić. Po prostu nie stać nas na to – mówił.

Dzień później odniósł się do tego dziennikarz Polskiego Radia Jan Grzędzielski, który miał skomentować wystąpienie premiera, choć w gruncie rzeczy powtórzył za nim wszystko niemal słowo w słowo. Zauważył między innymi, że Babiuch "nawet zachęca, by dyskutować, rozmawiać i sprzeczać się, co i jak rozwiązywać". – Jednak musimy to robić w innym czasie, nie w tym przeznaczonym na pracę, na produkcję. Kto ją za nas wykona? Komu są do tego potrzebne zakłócenia w komunikacji, w pracy, handlu? – pytał retorycznie.

Od siebie dodał Grzędzielski zgrabną metaforę na temat strajków. – Dodatkowe straty w produkcji spowodowane przestojami nie pomagają. To jest trochę tak, jakbym we własnym mieszkaniu, w którym mam za mało żarówek, rozbija po kolei te, które świecą – mówił.


Posłuchaj

Komentarz Jana Grzędzielskiego do wystąpienia Edwarda Babiucha (PR, 1980) 8:10
+
Dodaj do playlisty

 

Praca, spokój i rozwaga

Niebawem w akcję propagandową włączeni zostali wyselekcjonowani robotnicy, których mieli odegrać rolę reprezentantów całego narodu. I oni także powtarzali jak z nut to, co powiedzieli już wcześniej przedstawiciele rządu i pierwszy sekretarz Edward Gierek, który zachwycał nie tylko treścią, lecz także formą swoich wystąpień.

– Sam ton, jakim towarzysz Edward Gierek poruszał problemy, jakie w tej chwili u nas istnieją, był nacechowany troską o losy nas wszystkich, wszystkich Polaków – powiedział 20 sierpnia w Polskim Radiu Józef Miś, brygadzista w Wydziale Soli i Kwasów Zakładów Azotowych im. Pawła Findera w Chorzowie.

Inni łajali strajkujących. – Wszyscy wiemy, że są braki na rynku, ale te braki możemy wyrównać tylko i wyłącznie pracą i oczywiście pracą wydajną i efektywną. Przede wszystkim ludzie w zakładach pracy powinni jak najbardziej pracować uczciwie. Każda sytuacja moim zdaniem powinna być wyjaśniana na zebraniach, przez dyskusję, przez zapytania – mówiła Krystyna Krzyżostaniak, prasowaczka w zespole produkcyjnym Poznańskich Zakładów Przemysłu Odzieżowego "Modena". – W każdym razie nie powinno to wywoływać jakichkolwiek najmniejszych przerw w pracy, ponieważ te przerwy w pracy odbiją się niekorzystnie na sytuacji w kraju – dodała.

Obok "przerw w pracy" zaczęło się w końcu pojawiać słowo "strajk", choć wyłącznie w negatywnym sensie. Kazimierz Szostak z Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego w Opolu przedstawił je nawet jako osobistą przykrość.

– To jest jednak wielka strata dla naszej gospodarki. Na to absolutnie sobie nie możemy pozwolić. To jest moje osobiste odczucie i to jest po prostu sprawa, która gnębi wszystkich, mnie osobiście nawet. Pracując tutaj w zakładzie, staramy się dać jak najwięcej produkcji, ażeby nie było strat, bo każdy rozumie, że gospodarka nie stoi aż na tak wysokim poziomie, żeby można było pozwolić sobie na takie sprawy – mówił.


Posłuchaj

"Naród z partią, partia z narodem". Wywiady z robotnikami piętnującymi strajki (PR, 1980) 4:27
+
Dodaj do playlisty

 

W sobotę 23 sierpnia Polskie Radio nadało krótkie reportaże z Gdańska i Szczecina, miast "sparaliżowanych" "przerwami w pracy". W tekście wygłoszonym przez lektora słyszymy że każdy kolejny dzień strajków "potęguje zmęczenie i apatię ludzi, którzy żyją w Trójmieście".

– Odnosi się to zarówno do strajkujących, którzy w nienajlepszych przecież warunkach, daleko odbiegających od domowych, pozostają od ponad tygodnia na terenie swych zakładów, a także do wszystkich pozostałych mieszkańców narażonych na niewygody i braki wskutek zdezorganizowania życia milionowej niemal aglomeracji miejskiej. Wśród niej są także rodziny strajkujących, dla których utrudnienia życia spotęgowane są troską o swoich bliskich, o ich wygody, o zaspokojenie potrzeb codziennych.

Dzień później autorzy audycji informacyjno-publicystycznej "7 dni w kraju i na świecie" na zamówienie partii wystosowali do narodu apel "o spokój i rozwagę":

– Strajki w wielu zakładach pracy Wybrzeża budzą w całym społeczeństwie nastrój powagi i zatroskania. Jest to oczywiste. Nie chodzi bowiem tylko o liczone już dziś w miliardach złotych straty gospodarcze. Dlatego potrzeba spokoju i rozwagi, atmosfery, w której możliwe będzie głębokie, rzeczowe i obywatelskie rozpatrzenie całości naszej sytuacji, jej przyczyn i skutków, a zarazem dróg rozwiązywania problemów, które narosły i które nas wszystkich nurtują – słyszymy w nagraniu.


Posłuchaj

Radiowe reportaże z ogarniętych strajkami Gdańska i Szczecina (PR, 1980) 3:50
+
Dodaj do playlisty

 

Posłuchaj

"O spokój i rozwagę". Obszerne fragmenty programu "7 dni w kraju i na świecie" z 24 sierpnia (PR, 1980) 16:34
+
Dodaj do playlisty

 

W niedzielę 24 sierpnia, dzień po wybuchu strajku generalnego na Wybrzeżu, Edward Gierek złożył samokrytykę, zarazem jednak obiecał, że za jakiś czas "komplikująca się sytuacja kraju" wróci do normy. W swoim wystąpieniu pierwszy sekretarz poparł ogólną ideę samorządnych związków zawodowych, ale, zgodnie z linią partyjną, wyraził swoją niechęć do strajków.

– Przedłużanie przerw w pracy powiększa z każdym dniem straty materialne i zaostrza niebezpieczeństwo polityczne. Z uznaniem i wdzięcznością myślimy o tych załogach robotniczych i środowiskach, które odczuwając poważne nieraz bolączki i potrzebę głębokiej krytyki, podejmowały dyskusję, wysuwały postulaty, a nawet żądania bez przerywania pracy – mówił.

Aby wzmocnić swój przekaz, Gierek w krótkim podsumowaniu połączył wizję narodowych osiągnięć, które są nie tylko faktem, lecz także zadaniem na przyszłość, z utożsamieniem interesu partii i społeczeństwa oraz próbą wywołania poczucia winy u strajkujących. – Naród nasz ma wielki dorobek we wszystkich sferach życia. Musimy go powiększać i chronić. Podzielam opinię wyrażaną w różnych kręgach społeczeństwa, że nikomu nie wolno stawiać na jedną kartę losu kraju, ani zaprzepaścić nadziei na lepszą przyszłość – powiedział.

Posłuchaj

Przemówienie Edwarda Gierka na plenum KC PZPR w dniu 24 sierpnia (PR, 1980) 20:39
+
Dodaj do playlisty

 

"Będzie lepiej"?

Na kilka dni przed podpisaniem porozumień sierpniowych pewnym zmianom ulega ton, którym politycy opisują swoje "zmagania" ze strajkami. Ewolucja ta przebiega jednak w sposób niejednorodny. Najbardziej pokojowo brzmi telewizyjne przemówienie Mieczysława Jagielskiego, wicepremiera, przewodniczącego komisji rządowej prowadzącej negocjacje z Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym w Gdańsku.

– Ruch związkowy zdąża w chwili obecnej do zapewnienia sobie faktycznego współdziałania i współdecydowania o rozwoju całego szeregu dziedzin życia społecznego, o polityce płac, cen, sprawach socjalnych i szeregu innych. Przygotowywana nowa ustawa sejmowa o związkach zawodowych przewiduje rozwiązania zbieżne z tymi, jakie formułują przedstawiciele Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego – mówił.

Omówiwszy sukcesy negocjacyjne, Jagielski zwrócił też uwagę na obszary, w których wciąż nie uzyskano kompromisu. – Gdy omawiamy szerzej i głębiej postulat Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego dotyczący związków zawodowych, stwierdzamy bliskość poglądów na liczne sprawy. Rzeczywista rozbieżność poglądów, a zarazem powód przedłużania się naszych trudnych rozmów dotyczy charakteru i struktury ruchu związkowego – opowiadał.

To jedno z nielicznych wystąpień w sierpniu 1980 roku, w którym nie pojawiają się rytualne połajanki strajkujących za działanie na szkodę gospodarki. Wręcz przeciwnie. – Czujemy to, że rozmawiający z nami przedstawiciele załóg robotniczych Wybrzeża Gdańskiego mają na celu jedyne dobro... dobro naszej wspólnej ojczyzny - Polski socjalistycznej – stwierdził Mieczysław Jagielski.


Posłuchaj

Dźwiękowe nagranie telewizyjnego wystąpienia Mieczysława Jagielskiego (PR, 1980) 11:40
+
Dodaj do playlisty

 

Dużo bardziej konfrontacyjny był wicepremier Kazimierz Barcikowski, przewodniczący Komisji Rządowej w Szczecinie, który 29 sierpnia przed kamerami Telewizji Szczecińskiej próbował przedstawić strajkujących jako ludzi nieczułych na los współobywateli i prowadzących cyniczną grę polityczną.

– Strajk w Szczecinie odczuwają boleśnie jego mieszkańcy i gospodarka kraju. Dlatego wielokrotnie proponowaliśmy komitetowi strajkowemu, aby, nie czekając na ostateczne sfinalizowanie rozmów, podjął pracę - komunikacja miejska ważna przecież dla ludności, a w tym i dla normalnej pracy, szkolnictwa - oraz aby podjął pracę Zespół Portowy Szczecin Świnoujście. Na redzie tych portów stoją liczne statki z ładunkami. Samego zboża i pasz czeka na wyładunek sto dwa tysiące ton. Całkowicie jest też wstrzymany załadunek polskich towarów przeznaczonych na eksport drogą morską – wyliczał. – Niestety wszystkie nasze wnioski w tych sprawach zostały przez Komitet Strajkowy odrzucone z wielką szkodą dla Szczecina i całego kraju. Tego stanowiska nie można inaczej zrozumieć, jak tylko dążeniem do wymuszenia ustępstw przez mnożenie utrudnień i strat – dodał.

Zdaniem wicepremiera "strajk trwa za długo", gospodarka i obywatele cierpią, dlatego zakończenie strajku jest wspólnym celem obu stron negocjacji.

– Kończyć strajk trzeba też dlatego, że przeciąganie się obecnego stanu rzeczy grozi paraliżem i chaosem życia gospodarczego kraju. Niesie nie do powetowania straty moralne i polityczne dla naszego narodu. Na wewnętrznych konfliktach trapiących nasz kraj chcą wbrew naszym żywotnym interesom żerować przeciwnicy socjalizmu wszelkiej maści i wszelkiego rodzaju. Zbyt wiele mamy do stracenia, za wiele wspólnej pracy włożyliśmy w to, co dziś posiadamy, aby narażać na szwank niebezpieczeństwo cynicznej gry sił antysocjalistycznych nasz wspólny polski los – powiedział.


Posłuchaj

Kazimierz Barcikowski przemawia w Telewizji Szczecińskiej (PR, 1980) 12:29
+
Dodaj do playlisty

 

W niedzielę 31 sierpnia, już po podpisaniu porozumień w Gdańsku i w Szczecinie, komentatorzy Polskiego Radia w podsumowaniu wyrażali ulgę, że skończyła się "presja" i "przyciskanie władzy do muru", bo teraz wreszcie będzie można normalnie rozmawiać. Sformułowano także przekonanie, że społeczeństwo dojrzewa, że coś zyskało na kryzysie, a przede wszystkim na zażegnaniu kryzysu.

Zasługę zakończenia "skomplikowanej sytuacji" publicyści przypisali oczywiście wyłącznie przedstawicielom państwa, bo to ich wyważona postawa wpłynęła na zmiękczenie serc strajkujących, którzy pojąć mieli, jak ważny w takich rozmowach jest "nastrój".

– Jutro będzie lepiej – słyszymy w nagraniu. – Nie będzie lepiej w sensie takim, że nie przybędzie nam nagle dóbr materialnych, które tworzą ekonomiczną, materialną przesłankę dobrobytu, natomiast będzie lepiej w sensie klimatu społecznego, atmosfery, nastroju, a to jest to, od czego się zaczyna.


Posłuchaj

"To, co teraz nam jest najbardziej potrzebne, to spokój i ład w całym kraju" Komentarze po podpisaniu porozumień w Gdańsku i Szczecinie (PR, 1980) 19:49
+
Dodaj do playlisty

 

W wyemitowanej na początku października audycji lektor Polskiego Radia przytoczył fragment komentarza Jana Rurańskiego z "Życia Warszawy":

"Myślę, że ostrożny optymizm płynący ze świadomości, iż budowane dziś instytucjonalne gwarancje socjalistycznej demokracji uchronią nas w przyszłości od dramatów społecznych, błędów politycznych i gospodarczych, jest uzasadniony. Myślę także, że ten optymizm zakiełkuje w ludziach i zapoczątkuje proces przemian najdonioślejszych, dziejący się w ludzkich postawach. Zarejestrowanie w Warszawie największej nowej organizacji związkowej Solidarność jest dobrą wiadomością. To dobra wiadomość dla wszystkich, którzy wierzą, że ludzie pracy we własnym interesie mądrze pokierują swoimi sprawami".


Posłuchaj

Relacja z pierwszej próby rejestracji NSZZ "Solidarność" wraz z komentarzem (PR, 1980) 4:24
+
Dodaj do playlisty

 

Jesienią 1980 roku wiele osób podzielało ten optymizm. Nikt przecież nie przypuszczał wówczas, co wydarzy się w grudniu 1981 roku.

Źródło: Polskie Radio/Michał Czyżewski

Polecane

Wróć do strony głównej