WTA Finals. Grają o miliony, na trybunach pustki. Arabia Saudyjska wie, jak stosować sportwashing
Najlepsze tenisistki świata grają o zwycięstwo w prestiżowym turnieju WTA Finals. Po raz pierwszy o tak wielkie pieniądze, po raz pierwszy w saudyjskim Rijadzie. Tenis wydaje się być tylko kolejnym narzędziem, dzięki któremu Arabia Saudyjska stosuje sportwashing.
Paweł Słójkowski
2024-11-05, 09:15
Carlos Alcaraz mówi, jak jest
- Skłamałbym, gdybym powiedział, że przyjechałem tu dla zabawy, nie myśląc o pieniądzach. Każdy z nas pracuje dla pieniędzy, takie jest życie. Kocham tenisa i gram też dla przyjemności, ale ten turniej miał najwyższe nagrody w historii. To była motywacja - mówił po niedawnej imprezie Six Kings Slam, podczas której zajął drugie miejsce. Czy sportowy wynik w ogóle się tutaj liczył?
Sześciu wielkich tenisistów rozegrało pokazowy turniej przy praktycznie pustych trybunach. Turniej, który zapisał się na kartach historii tenisa wyłącznie z jednego powodu - pieniędzy. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, że gracze za kilka rozegranych meczów zgarniali taką fortunę. Samo wyjście na kort przyniosło im ponad milion dolarów.
21-latek zaimponował wielu, mówiąc jasno o swoich motywacjach. Te zresztą są zrozumiałe chyba dla każdego. Czy jest ktoś, kto w tym (albo właściwie w każdym innym wieku) zrezygnował z takich pieniędzy za kilka godzin robienia czegoś, co i tak uwielbia? Wątpliwe. Hiszpan, mimo młodego wieku, doskonale zdążył już poznać realia tenisowego świata i nie miał większych oporów przed powiedzeniem prawdy o tym co przyciągnęło go do turnieju.
REKLAMA
Czy towarzyszyła mu większa refleksja nad tym, po co Arabii Saudyjskiej turniej, który w tym kraju interesuje ludzi tak, że nie przyciągnął na korty praktycznie nikogo? Można się nad tym zastanawiać, ale na ten temat zawodnik nie mówił już nic. Podobnie jak wielu innych sportowców, zaczynając od najlepszych tenisistek świata, grających obecnie w Rijadzie, a skończywszy na legendzie piłki nożnej, Leo Messim.
Messi i ambasadorzy ze specjalną klauzulą
"Kto by pomyślał, że w Arabii Saudyjskiej jest tyle zieleni? Uwielbiam odkrywać jej nieoczekiwane cuda, kiedy tylko mogę" - tak pisał Leo Messi w 2023 roku. Jako turysta? Nie, jako ambasador turystyki tego kraju, związany z nim dość specyficzną umową. Piłkarz był wielokrotnie kuszony przez saudyjskie zespoły, kiedy stało się jasne, że odejdzie z Barcelony. Lukratywna emerytura na Bliskim Wschodzie nigdy jednak się nie ziściła, ale Argentyńczyk zdecydował się na inny ruch, którym mógł zmonetyzować swoją popularność.
Gwiazda piłki o tak gigantycznych zasięgach raczej nie wrzucałaby na swoje media społecznościowe czegoś, na czym nie może zarobić. I oczywiście tak było w przypadku "turysty" Messiego, który chwalił zasługi i zalety kraju w ramach kampanii lobbingowej, której jednym z punktów jest uzyskanie organizacji mundialu 2030, mając dołączoną do umowy klauzulę, zabraniającą mu wypowiadania jakichkolwiek komentarzy, które mogłoby postawić Arabię Saudyjską w niekorzystnym świetne.
REKLAMA
Co więc można bez ryzyka serwować swoim obserwującym? Zostały między innymi "nieoczekiwane cuda" świata przyrody czy architektury - chociaż ta druga także stanowiła już grząski grunt z racji na to, ile ofiar wśród taniej siły roboczej pochłonęło budowanie jednego z flagowych projektów władców kraju - miasta Neom. Jeszcze przed rozpoczęciem projektu z terenów, na którym stanie, przesiedlono tysiące ludzi, a według doniesień organizacji praw człowieka, protestujących traktowano jak rebeliantów. A to tylko jeden z wielu aspektów tego, jakie rzeczy dzieją się w Arabii Saudyjskiej.
Messi to tylko przykład, a sportowców, skuszonych olbrzymimi pieniędzmi, jest oczywiście więcej. Od lat w Arabii Saudyjskiej gra w końcu jego wieloletni rywal, Cristiano Ronaldo. Neymar, były partner z Barcelony, który razem z nim i Luisem Suarezem tworzyli najbardziej ekscytujące ofensywne trio w historii piłki nożnej.
Możemy wymienić tu choćby Rafaela Nadala, który zbudował wizerunek sportowca bez skazy, na korcie i poza nim, mającego miliony oddanych fanów, zawsze uważanego za "tego dobrego". I tak, Hiszpan pozostanie tym dobrym, co najwyżej zrazi do siebie garstkę osób i zostawi niewielką skazę na swoim wizerunku. Podobnie jak uwielbiany przez wszystkich Ngolo Kante.
REKLAMA
Weźmy Jordana Hendersona, który był kapitanem Liverpoolu i wiele razy wspierał tamtejszą społeczność LGBT, która nie mogła zrozumieć tego, że wybrał właśnie ten kierunek. Wyrobił sobie opinię lidera zespołu i człowieka, który angażuje się w rozmaite społeczne akcje. Można domyślać się, że w pełni rozumiał krytykę, która na niego spadła. Tak samo, jak można domyślać się tego, że za blisko milion funtów tygodniowo trochę łatwiej sobie z nią poradzić.
Jasne, dla wielu sportowcy ci mogą nie robić nic złego - ich działalność będzie wrzuceniem zdjęcia, spędzenia kilku dni, przeżycie starannie zaplanowanego doświadczenia, w którym nie zobaczą nic, co odbiegałoby od normy. A pewnie nawet więcej - dostana obraz świata nowoczesnego, imponującego technologią, rozwiązaniami, innowacyjnością.
Będą rozdawać autografy, zwiedzać, nagrywać relacje, może powiedzą kilka zdań na potrzeby internetowego materiału. Trudno zestawić to z przykładaniem ręki do zbrodni i łamania praw człowieka. Arabia Saudyjska będzie kojarzyła się z wielkimi widowiskami, sportem w najlepszym wydaniu. Nie z historiami takimi jak ta, kiedy w 2018 roku w Turcji w konsulacie Arabii Saudyjskiej zamordowany został nieprzychylny rządowi dziennikarz Dżamal Chaszukdżi. Jego ciało zostało rozczłonkowane i wyniesione z placówki. O wszystkim miał wiedzieć książę koronny i następca tronu, Muhammad ibn Salman.
Część większego planu
Skąd te wielkie inwestycje w sport i czy można po prostu wrzucić je do worka z innymi krajami i firmami, które aktywnie uprawiały sportwashing, czyli wybielanie się poprzez sport? Nie jest tajemnicą, że chodzi o Saudi Vision 2030, program, który bazuje na wielu innowacji gospodarczych i społecznych, mających zmienić kraj nie do poznania. Jednym z ważnych punktów, który miał pokazać światu, był mundial w 2030 roku. Ostatecznie Arabia Saudyjska zorganizuje turniej cztery lata później, ale może wyjdzie jej to nawet na plus. Ogromne społeczne zmiany wymagają w końcu czasu, podobnie jak zmiana opinii reszty świata, któremu czasem zdarza się patrzeć bardziej przenikliwie w kierunku tego kraju.
REKLAMA
Arabia Saudyjska od lat rozpycha się w świecie wielkiego sportu, widzieliśmy jej (tak, imponującą) obecność w Formule 1, boksie, UFC, piłce nożnej na światowym poziomie. Możemy spodziewać się scenariusza, który znamy w sporcie od długiego czasu - w momentach, kiedy na horyzoncie pojawiają się konkretne profity, staje się apolityczny. Podobnie jest z wieloma atletami, którzy zabierają głos w sytuacjach, w którym nic nie grozi ich interesom, składają deklaracje, z których niewiele wynika i sięgają po gesty, które nic nie zmieniają, a są dobrze odbierane. Dobrze widzieliśmy to przed mistrzostwami świata w Katarze, które odbyły się przecież bez przeszkód.
Rok 2024 przyniósł coś nowego - Arabia Saudyjska ruszyła na podbój tenisowego świata, w tym tej części, gdzie kontrowersje były największe. Chodzi o WTA i kobiecy tenis. Saudyjczycy złożyli ofertę nie do odrzucenia, dając fortunę za możliwość organizacji turnieju. Nie z powodu zainteresowania tysięcy kibiców, bo czołowe tenisistki świata grają w Rijadzie przy pustkach na trybunach.
To z jednej strony manifestacja swojej mocy, ale też pokazanie światu, że prawa kobiet nie są problemem, skoro można gościć takie sławy tenisa, które przecież nie tylko grają, ale samą swoją obecnością inspirują Saudyjki. Tenis ma jeszcze inną stronę - to sport, który ma opinię prestiżowego i elitarnego. I to dość dobrze łączy się z ambitną wizją państwa, w którym w niedługim czasie ten sport trafił do kilkuset szkół.
REKLAMA
Partnerstwo z WTA to jeden z wielu kroków, które mają przekonać resztę świata, że postęp w Arabii Saudyjskiej dotyczy także kobiet. I rzeczywiście pod wieloma względami tak się dzieje - w ciągu ostatnich lat kobiety dostały możliwość pracy, wyjazdów zagranicznych, wyższej edukacji. Wciąż jednak według zachodnich czy europejskich standardów Arabię Saudyjską trudno uznać za kraj, w którym panuje równouprawnienie, a prawa wszelkich mniejszości są przestrzegane. Organizacje, które zajmują się prawami człowieka, niekoniecznie zgodzą się z tym stwierdzeniem.
- Najlepsze tenisistki świata nie widzą problemu. Czy Arabia Saudyjska to wciąż "piekło kobiet"?
- WTA Finals 2024. Iga Świątek po raz kolejny w tenisowej elicie. Kiedy i z kim zagra? [GRUPY i TERMINARZ]
- WTA Finals. Świątek docenia wyszarpaną wygraną. "Potrafię się pozbierać i odwrócić wynik"
- WTA Finals. Coco Gauff lepsza od Peguli w starciu Amerykanek
Paweł Słójkowski, PolskieRadio24.pl
REKLAMA