NBA. Jeremy Sochan skuteczny w Boże Narodzenie. Dobra gra Polaka nie wystarczyła Spurs do triumfu

San Antonio Spurs przegrali na wyjeździe z New York Knicks 114:117 w pierwszym ze świątecznych meczów koszykarskiej ligi NBA. Mimo porażki, w szeregach ekipy z Teksasu bardzo dobrze spisał się Jeremy Sochan, który rzucił 21 punktów.

2024-12-25, 20:35

NBA. Jeremy Sochan skuteczny w Boże Narodzenie. Dobra gra Polaka nie wystarczyła Spurs do triumfu
Jeremy Sochan z dobrej strony pokazał się w meczu Spurs przeciwko Knicks. Foto: x.com/Spurs (screen)

Jeremy Sochan rozgrywa swój trzeci sezon w NBA, ale po raz pierwszy miał okazję wystąpić na parkiecie pierwszego dnia Świąt Bożego Narodzenia. Co roku tego dnia najlepsza koszykarska liga świata rozgrywa pięć spotkań, a drużyny są wybierane na podstawie potencjału medialnego.

Polski koszykarz znalazł się w wyjściowej piątce Spurs na starcie w słynnej Madison Square Garden.

Zacięty mecz w Nowym Jorku

Świąteczny mecz lepiej zaczęli Knicks, w których szeregach błyszczał Mikal Bridges, który szybko zapisał na swoim koncie siedem punktów (7:2). "Ostrogi", prowadzone przez Mitcha Johnsona, który na ławce trenerskiej zastępuje chorego Gregga Popovicha, jednak się nie poddawały. Swój pierwszy rzut na punkty zamienił Sochan, a po dwóch skutecznych osobistych w wykonaniu Victora Wembanyamy, gościom z Teksasu udało się wyrównać (9:9). Dzięki "trójce" weterana Chrisa Paula, Spurs wyszli nawet na trzypunktowe prowadzenie (11:14).

Obie ekipy próbowały rzutów z dystansu, ale miały kłopoty ze skutecznością. Wynik oscylował wokół remisu (15:16). W tym fragmencie meczu nieco dokładniejsi byli jednak nowojorczycy. Po skutecznych rzutach wolnych Jalena Brunsona, Knicks mieli o cztery punkty więcej od rywali (20:16).

REKLAMA

Wśród gości celnymi rzutami z dystansu popisywał się Wembanyama, który utrzymywał Spurs w kontakcie punktowym z przeciwnikami. Po pierwszej kwarcie minimalnie lepsi byli jednak Knicks (28:27).

Wembanyama błyszczał, Sochan dawał radę

Na początku drugiej odsłony, po rzucie "Wemby'ego" z półdystansu, Spurs wrócili na prowadzenie, ale cieszyli się nim tylko przez chwilę, bo skuteczną akcją odpowiedział Karl-Anthony Towns. Gdy Wembanyama trafił kolejną "trójkę", a potem to samo zrobił Paul, przewaga teksańczyków wynosiła już pięć "oczek" (32:37). Po tym, jak do kosza trafił też Keldon Johnson, o przerwę poprosił trener gospodarzy Tom Thibodeau (32:39). Po powrocie na parkiet jego drużynie długo nie udawało się jednak odrobić strat (39:45).

Dopiero na nieco ponad pięć minut przed końcem drugiej kwarty, skutecznie z dystansu rzucił Precious Achiuwa, różnica stopniała do punktu i teraz to Mitch Johnson poprosił o czas (44:45). Świetnie dysponowany był Bridges, który efektowną "trójką" przywrócił prowadzenie Knicks. Chwilę potem efektownym wsadem popisał się Sochan i na tablicy wyników znowu był remis (49:49). W końcówce pierwszej połowy to goście byli wyraźnie skuteczniejsi!

Wembanyama po raz czwarty skutecznie rzucił zza łuku i ustalił wynik na półmetku rywalizacji (51:58). Sochan zakończył pierwszą połowę z niezłymi statystykami: 8 punktów, 5 zbiórek i asysta. W szeregach gości skuteczniejszy od Polaka był tylko niesamowity Wembanyama (24 pkt do przerwy).

REKLAMA

Sochan trafiał z dystansu

Początek trzeciej kwarty przebiegał pod dyktando gospodarzy, którzy w dwie i pół minuty zbliżyli się na dystans punktu (57:58). Dobrą passę Knicks przerwał Sochan, rzucając skutecznie z dystansu (59:61)! Knicks nie zostawali w tyle - Towns najpierw trafił za dwa, a potem za trzy punkty, co zmusiło Mitcha Johnsona do wzięcia kolejnego czasu (66:61).

Bardzo dobrze radził sobie Sochan, który rzucił kolejną "trójkę". Zza linii 6,75 m nie do powstrzymania był także Wembanyama (74:74). W szeregach gospodarzy kolejne akcje kończył natomiast Brunson (78:77). Gościom udało się nieco odskoczyć po dystansowym rzucie Juliana Champagnie'a (78:83). Knicks szybko jednak wrócili do lepszej gry, a, po akcji 2+1 Bridgesa, znowu remisowali (83:83).

Końcówka przedostatniej odsłony była popisem gospodarzy, którzy na 12 minut przed końcem regulaminowego czasu gry mieli pięciopunktową przewagę (88:83).

Walka o zwycięstwo do końca

Od początku ostatniej kwarty "Ostrogi" rzuciły się do odrabiania strat. Gdy celnie z rogu parkietu rzucił Champagnie, ekipa z San Antonio wróciła na prowadzenie i tym razem to Tom Thibodeau musiał prosić o przerwę (88:90). Pojedynek na celne rzuty z dystansu prowadzili Bridges i Wembanyama, ale to Spurs wciąż byli na czele (94:99).

REKLAMA

Sochan miał problem z faulami, przez co sporą część ostatniej kwarty spędził na ławce. Gdy na 5 minut i 15 sekund do końca meczu, celnie z dystansu rzucił Josh Hart, trener gości musiał zareagować przerwą (100:102). Po powrocie na parkiet "trójką" popisał się OG Anunoby, co oznaczało kolejną zmianę prowadzenia (103:102). Zapowiadało to bardzo zaciętą końcówkę!

Do gry wrócił Sochan, który w bardzo ważnym momencie trafił z dystansu (109:109). Więcej zimnej krwi mieli jednak gospodarze. Po rzucie Bridgesa z półdystansu, byli w korzystnej sytuacji na minutę i 15 sekund przed końcową syreną (116:111). Nadzieję "Ostrogom" dał Paul, który efektownie rzucił z dystansu na 41 sekund przed końcem - różnica stopniała do jednego posiadania (117:114).

Jak się okazało, wynik nie uległ już zmianie. Knicks nie byli w stanie zagrać skutecznej akcji, ale żaden z gości nie potrafił zebrać piłki, która za każdym razem trafiała do nowojorczyków.

Bohaterem Knicks był Mikal Bridges, który rzucił 41 punktów. Gościom nie pomogła świetna dyspozycja Victora Wembanyamy. Francuz zapisał na swoim koncie 42 "oczka".

REKLAMA

Sochan poprawił osiągniecie Gortata

"Wemby'emu" dzielnie sekundował Jeremy Sochan. Nasz rodak zakończył mecz z dorobkiem 21 punktów, dziewięciu zbiórek i dwóch asyst.

Sochan został zatem autorem najskuteczniejszego występu polskiego koszykarza w bożonarodzeniowym meczu NBA. Dotychczasowy rekord należał do Marcina Gortata i wynosił 13 punktów.

Łącznie w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia zostało rozegranych pięć spotkań najlepszej koszykarskiej ligi świata. Na parkietach nie zabrakło emocji.

Ostatnia sekunda zadecydowała o wygranej Lakers

Los Angeles Lakers pokonali Golden State Warriors 115:113, dzięki punktom zdobytych w ostatniej sekundzie przez Austina Reavesa.

REKLAMA

Reaves nie tylko rozstrzygnął losy spotkania w San Francisco, ale także zanotował triple-double - zdobył 26 punktów i miał po 10 zbiórek i asyst. Jeszcze skuteczniejszy w zespole gości był LeBron James, który rzucił 31 pkt i zanotował 10 asyst.

Niewiele jednak brakowało, by prowadzącym niemal przez całe spotkanie koszykarzom Lakers "skradł show" Stephen Curry. Na półtorej minuty przed końcem zespół z Los Angeles prowadził 109:100, ale później Curry zdobył osiem punktów, doprowadzając do remisu na 7,6 s efektownym rzutem za trzy. W sumie tego dnia zanotował osiem "trójek", co jest wyrównaniem rekordu meczów świątecznych.

Lakers odnieśli czwarte zwycięstwo w ostatnich pięciu meczach, chociaż przez większą część spotkania musieli sobie radzić bez Anthony'ego Davisa, który w ósmej minucie skręcił kostkę.

- Zawsze trudno jest grać bez AD, bo on jest naszym filarem. Musimy wtedy jeszcze bardziej się starać, zwłaszcza w obronie. Chłopaki wykonali świetną robotę - przyznał po meczu doświadczony James. Trener Lakers JJ Redick powiedział, że nie wiadomo jeszcze, ile czasu Davis będzie musiał pauzować.

Celtics przegrali u siebie

Broniący tytułu Boston Celtics przegrali u siebie z Philadelphia 76ers 114:118. Gości do zwycięstwa poprowadził Tyrese Maxey, który zdobył 33 punkty i miał 12 asyst. Joel Embiid dorzucił 23 punkty, a Caleb Martin trafił aż siedem z dziewięciu rzutów za trzy.

Wprawdzie przegrywający w czwartej kwarcie już 15 punktami Celtics na niespełna pięć sekund przed końcem doprowadili do stanu 114:116, ale później Embiid wykorzystując dwa rzuty wolne rozstrzygnął losy meczu. Zespół z Bostonu po raz pierwszy w tym sezonie przegrał drugi mecz z rzędu. W jego szeregach najskuteczniej zagrał Jayson Tatum - 32 pkt i 15 zbiórek.

W pozostałych spotkaniach rozegranych w nocy ze środy na czwartek polskiego czasu Dallas Mavericks ulegli Minnesota Timberwolves 99:105, a Phoenix Suns pokonali Denver Nuggets 110:100.

Czytaj także:

/empe

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej