King i Górnik zagrają o Puchar Polski. Rewelacja zaskoczy w finale?

Koszykarze Kinga Szczecin pokonali w Sosnowcu Anwil Włocławek 77:73 i awansowali do niedzielnego finału Pucharu Polski. Zmierzą się w nim z rewelacją rozgrywek i tego turnieju, beniaminkiem Górnikiem Zamek Książ Wałbrzych (godz. 17.30).

2025-02-15, 21:52

King i Górnik zagrają o Puchar Polski. Rewelacja zaskoczy w finale?
Poznaliśmy finalistów koszykarskiego Pucharu Polski. Foto: PAP/Michał Meissner

Tym samym w finale 53. edycji PP wystąpią drużyny, które jeszcze nigdy nie dotarły do spotkania o trofeum.

Choć szczecinianie mieli przewagę ponad dziesięciu punktów, to koszykarze z Włocławka odrobili straty i nawet uzyskali minimalne prowadzenie (73:72). W 17 ostatnich sekundach zawodnicy z Włocławka spudłowali aż cztery wolne i to przesądziło o ich porażce.

Szczecinianie, którzy przed rokiem odpali już w ćwierćfinale PP po porażce z Treflem, a w tym roku zrewanżowali się sopocianom w tej samej fazie (97:77), w półfinale zachowali więcej sił niż koszykarze z Kujaw. Włocławianie rozgrywali swój pojedynek ćwierćfinałowy późnym wieczorem w piątek i zakończyli go dopiero po dogrywce pokonując Śląsk Wrocław 99:96.

Początek meczu należał do liderów tabeli, którzy prowadzili 3:0, 9:5, i po dwóch remisach (14:14, 16:16) 21:16. Od drugiej kwarty zaczęła się zarysowywać przewaga zespołu z Szczecina, który miał szczególnie większą siłę rażenia na obwodzie. W połowie drugiej kwarty, po rzucie Szymona Wójcika i wykorzystanym dodatkowym rzucie wolnym, King objął prowadzenie 28:26. Od tego momentu podopieczni trenera Miłoszewskiego ani na chwilę nie stracili przewagi i powiększali ją systematycznie.

Po 20 minutach "Wilki Morskie" prowadziły 44:36. W trzeciej części po akcjach Jamesa Woodarda było już 66:51 dla wicemistrzów Polski. Ale koszykarze Anwilu walczyli do końca. Ambitny jak zwykle kapitan włocławian Kamil Łączyński nie tylko dyrygował poczynaniami kolegów, ale i sam odważnie wchodził pod kosz. To po jego akcjach na niespełna cztery minuty przed końcem przewaga Kinga stopniała do czterech punktów (70:66). Po rzucie Justina Turnera zza linii 6,75 m było tylko 70:69 dla drużyny z Szczecina, a punkty spod kosza Luke'a Petraska dały zespołowi z Kujaw prowadzenie 71:70 w 38. minucie.

Po punktach spod kosza Kostrzewskiego "Wilki Morskie" ponownie wygrywały 74:73. Do końca meczu pozostało 16,9 sekundy. Sfaulowany Justin Turner, jeden z liderów Anwilu, przestrzelił obydwa wolne, a piłka wybita przez jego kolegów trafiła do graczy Kinga. Ci zgubili ją szybko i nie pozostawało im nic innego jak sfaulować rywala z piłką. Na linii rzutów wolnych stanął kadrowicz Michał Michalak, zazwyczaj pewnie wykonujący wolne, ale i on dwukrotnie nie trafił. Włocławianie w kolejnej akcji musieli faulować szczecinian i to zrobili. Zimną krew zachował jednak jeden z liderów Kinga Isaiah Whitehead i King prowadził 76:73. Włocławianie mieli niespełna pięć sekund na odrobienie strat, ale popełnili błąd wyrzucenia piłki z autu.

Po raz kolejny, tak jak w ćwierćfinale, kluczowym graczem Kinga był Isaiah Whitehead, który zdobył 23 pkt i miał 3 zbiórki oraz 3 asysty. Szczecinianie trafili 9 razy zza linii 6,75 m, a włocławianie sześć i choć wygrali walkę pod koszami 37:30, to schodzili z parkietu pokonani.

King Szczecin - Anwil Włocławek (17:21, 27:15, 27:15, 21:15, 12:22)

King: Isaiah Whitehead 23, James Woodard 13, Mateusz Kostrzewski 10, Aleksander Dziewa 7, Tony Meier 7, Jovan Novak 7, Szymon Wójcik 5, Kassim Nicholson 5, Michał Kierlewicz 0;

Anwil: Ryan Taylor 12, Kamil Łączyński 11, Justin Turner 9, Michał Michalak 8, DJ Funderburk 9, Luke Petrasek 6 , P.J. Pipes 6, Nick Ongenda 6, Luke Nelson 3, Krzysztof Sulima 3, Karol Gruszecki 0.

***

Z dwóch rozstawionych drużyn zdecydowanie lepszy okazał się Górnik Zamek Książ, który jako beniaminek (wrócił do ekstraklasy po 15 latach przerwy) nie przestaje zadziwiać. W ćwierćfinale wałbrzyszanie wygrali z Legią Warszawa 73:72, a PGE Start pokonał Dziki Warszawa 93:82.

Dla rodowitego wałbrzyszanina Andrzeja Adamka to pierwszy finał w samodzielnej karierze trenerskiej. Jako asystent cieszył się z trofeum dwukrotnie z Zastalem Zielona Góra (2015 i 2017), a jako zawodnik sięgnął po puchar w 2001 r. z Prokomem Treflem Sopot.

Lublinianie prowadzili tylko na początku 10:5 i 12:5, ale potem "Górnicy" mieli serię 12:0, co dało im prowadzenie po pierwszej kwarcie 17:12. W drugiej wałbrzyszanie kontrolowali sytuację i powiększali przewagę po akcjach amerykańskich rozgrywających Ikeona Smitha (15 pkt do przerwy) i Toddricka Gotchera (10 pkt do przerwy). Podopieczni trenera Adamka grali nie tylko efektywnie, ale i efektownie - wsadem popisał się m.in. Dariusz Wyka. Po 20 minutach Górnik prowadził różnicą 14 pkt - 42:28.

Defensywa wałbrzyszan zupełnie +zamroziła+ grający zazwyczaj ofensywnie Start. Po 30 minutach Górnik, wspierany przez cały mecz niezwykle głośnym dopingiem najliczniejszej grupy kibiców spośród ośmiu uczestników PP, prowadził 64:40. Po niespełna dwóch minutach czwartej kwarty było nawet 70:42.

REKLAMA

Trener lublinian Wojciech Kamiński, który sięgał po puchar dwukrotnie - z Rosą Radom w 2016 r. i Stalą Ostrów Wlkp. w 2019 r., tym razem musiał uznać wyższość zespołu Górnika i Andrzeja Adamka.

Górnik Zamek Książ Wałbrzych - PGE Start Lublin 88:60 (17:12, 25:16, 22:12, 24:20).

Górnik: Ikeon Smith 24, Toddrick Gotcher 16, Alterique Gilbert 10, Grzegorz Kulka 8, Dariusz Wyka 8, Kacper Marchewka 8, Krzysztof Jakóbczyk 6, Piotr Niedźwiedzki 4, Janis Berzins 4, Joshua Patton 0, Aleksander Wiśniewski 0.

PGE Start: Emmanuel Lecomte 12, Bartłomiej Pelczar 10, Michał Krasuski 9, Tyran De Lattibeaudiere 8, Ousmane Drame 7, Filip Put 6, Courtney Ramey 5, Jakub Karolak 2, Tevin Brown 1, CJ Williams 0, Roman Szymański 0.

Czytaj także:

Źródła: PolskieRadio24.pl, PAP, empe

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej