Kiedyś pączki były twarde jak kamień. "Staroświeckim pączkiem można podbić oko"

Tłusty czwartek – jako godne rozpoczęcie ostatniego tygodnia karnawału – jest dziś świętem słodkiego obżarstwa. Polacy jednoczą się w tym dniu, sięgając masowo i ignorując nadwyżkę kaloryczną, po pączki. Dobra to okazja, by przy tej konsumpcji sięgnąć po dawne polskie teksty z pączkami w tle.

Jacek Puciato

Jacek Puciato

2025-02-27, 06:00

Kiedyś pączki były twarde jak kamień. "Staroświeckim pączkiem można podbić oko"
Dawne pączki być może nie rozpoznałby swoich dzisiejszych kuzynów. Foto: Shutterstock

"Pączkiem trafiwszy w oko"

O dawnych i dziwnych pączkach – w porównaniu ze współczesnymi pulchnościami – znajdziemy fragment w pewnym szczególnym dziele z XVIII wieku. Chodzi o słynny "Opis obyczajów za panowania Augusta III" Jędrzeja Kitowicza, skarbnicę wiedzy o życiu codziennym, tradycji i obyczajowości dawnej Rzeczypospolitej.

W rozdziale "O stołach i bankietach pańskich" Jędrzej Kitowicz opisywał ze swadą i smakowitą dokładnością, co wówczas jadano w Polsce, co gościło w menu (przede wszystkim "pańskim"), co było z przodków kuchni wzięte, a co "nowomodne". I między setkami różnych potraw, dań i pełnych półmisków pojawiły się pączki. Ale, jak zobaczymy, już po ich zrewolucjonizowaniu, spulchnieniu i sprowadzeniu do znanej nam dziś, jedyne słusznej, formy.

"Ciasta także francuskie, torty, pasztety, biszkokty i inne, pączki nawet wydoskonaliły się do stopnia jak najwyższego. Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko mógłby je był podsinić, dziś pączek jest tak pulchny, tak lekki, że ścisnąwszy go w ręku, znowu się rozciąga i pęcznieje jak gąbka do swojej objętości, a wiatr zdmuchnąłby go z półmiska".

Czytaj także:

"Nie o pączki, mleczka, chrusty"

Pączkami można było również poczęstować zmarłych.

W drugiej części "Dziadów" Adama Mickiewicza – w tej, w której odbywa się w kaplicy tytułowy obrzęd wywoływania mieszkańców zaświatów, a chór wieśniaków i wieśniaczek ogłasza "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?" – pojawiły się między innymi duchy dwojga dzieci. Prowadzący obrzęd dziadów Guślarz, kiedy dowiedział się, że dla owych dziatek "zamknięta do nieba droga", pospieszył z pomocą. Zaproponował między innymi pokarmy, którymi zgodnie z tradycją należało posilić zmarłych. Wśród jadła pojawiły się właśnie pączki.

"Czego potrzebujesz, duszeczko, żeby się dostać do nieba? Czy prosisz o chwałę Boga, czyli o przysmaczek słodki. Są tu pączki, ciasta, mleczko i owoce, i jagódki. Czego potrzebujesz, duszeczko, żeby się dostać do nieba?".

Okazało się, że przygotowane menu dla pozaświatowych gości tym razem nie spełniło specyficznych zapotrzebowań. Oto bowiem nie słodkości potrzebowały duszyczki dzieci (bo tych miały za życia w nadmiarze), ale wręcz przeciwnie.

REKLAMA

"Przylatujemy na Dziady, nie dla modłów i biesiady. Niepotrzebna msza ofiarna. Nie o pączki, mleczka, chrusty - prosim gorczycy dwa ziarna".

Czytaj także:

"Rozwłóczyły się zapachy przepalonego szmalcu"

Ostatni pączkowy fragment literacki aż pachnie tym, co z produkcją pączków jest niezmiennie związane.

Jesteśmy w Lipcach Władysława Reymonta – zatem na kartach "Chłopów" – i "przyszedł marzec, i nastały czasy zgoła nie do wytrzymania, dnie były ciemne, smutne i tak przejęte pluchą, deszczami, to śniegiem mokrym, że trudno się było wychylić za chałupę".

REKLAMA

Ale nastała nadzieja. Oto zbliżał się czas wielkiego postu, który poprzedzały sute ostatki.

"Że zaś ostatki były półświątkiem, więc już od samego rana niemały ruch uczynił się po chałupach, bo przyogarniano nieco izby, a z każdego prawie domu ktosik pojechał do miasteczka za różnościami, głównie zaś po mięso albo choćby po ten kawał kiełbasy lub sperki, jeno biedota musiała się kuntentować śledziem, wziętym na bórg [kredyt - przyp. red.] od Żyda, i ziemniakami ze solą".

 U bogaczy, to już od samego południa smażono pączki, że mimo pluchy po całej wsi rozwłóczyły się zapachy przepalonego szmalcu, prażonych mięsiw i jensze, barzej jeszcze jątrzące ślinę smaki".

Czytaj także:

Dziś, na szczęście, pączki nie są (mimo ich cenowej szalonej rozpiętości) oznaką dobrobytu i bogactwa. Dlatego można z zaangażowaniem celebrować tłusty czwartek i, między kęsami, przypomnieć sobie, że pączki bywały i w literaturze.

Źródło: Polskie Radio

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej