Korea Północna od środka. Pierwsi od lat turyści wrócili z kraju Kima

Korea Północna, która w czasie pandemii COVID-19 szczelnie zamknęła swoje granice, ponownie uchyla turystom rąbka tajemnicy. Choć zmieniły się trasa i odwiedzane miasta, to podróżnym wciąż na każdym kroku towarzyszą przewodnicy, a podstawowe zasady pozostały niezmienne – pisze BBC News.

2025-03-03, 10:34

Korea Północna od środka. Pierwsi od lat turyści wrócili z kraju Kima
Korea Północna zaczęła znów wpuszczać turystów. Zasady wycieczek nie zmieniły się jednak ani trochę. Foto: KIM WON JIN/AFP/East News

Już nie Pjongjang. Korea Północna wysyła turystów pod granicę z Chinami

"Nie obrażaj liderów. Nie obrażaj ideologii. Nie oceniaj" - pisze BBC News, przywołując podstawowe zasady, jakie powinny towarzyszyć odwiedzającym Koreę Północną, jeden z najbardziej, o ile nie najbardziej zamknięty kraj świata. Kraj, w którym nie ma internetu (ale jest wewnętrzny, ogólnokrajowy intranet), nie ma sygnału telefonii komórkowej i nie ma bankomatów.

W 2020 roku Pjongjang całkowicie zamknął swoje granice, nie tylko dla turystów, ale również dla pracowników agencji pomocowych i dyplomatów. Kiedy więc w 2025 okazało się, że znów będzie można na własne oczy zobaczyć, jak wygląda życie w kraju Kimów, listę chętnych na wycieczkę udało się skompletować w pięć godzin - mówi BBC założyciel Young Pioneers Tours. W czwartek grupa turystów - Brytyjczyków, Francuzów, Niemców i Australijczyków - odwiedziła północno-wschodnie krańce Korei Północnej, wjeżdżając od strony Chin do prowincji Rason, około 900 km od Pjongjangu.


Wyświetl większą mapę

Wycieczki do Korei Północnej "jak szkolne". Strażnicy permanentnie obserwują turystów

Uczestnikiem wycieczki do nowego - i, jak na razie, jedynego - punktu na turystycznej mapie Korei Północnej był brytyjski youtuber Mike O'Kennedy. Po powrocie opowiadał BBC, że marszruta została zaplanowana bardzo skrupulatnie. Znalazło się tam zwiedzanie fabryki piwa, lokalnej szkoły, w pełni zaopatrzonej apteki, czy szkoły, gdzie kilkuletnie dzieci tańczyły na tle animacji przedstawiających rakiety balistyczne spadające na cele. Turystom cały czas towarzyszyli lokalni przewodnicy, bez których zgody i wiedzy nie wolno było opuścić hotelu. - Kilka razy musiałem informować o zamiarze udania się do łazienki. Nigdzie indziej na świecie nie musiałem tego robić - powiedział youtuber. Inny uczestnik porównał zwiedzanie Rason do "uczestniczenia w wycieczce szkolnej", gdzie nie można oddalić się od grupy na krok.

REKLAMA

Brytyjczyk Joe Smith, który po latach odwiedził Koreę Północną po raz trzeci, zwracał uwagę na ścisłą kontrolę sprawowaną przez reżim nad turystami. Jego zdaniem wycieczki do Rason nie dawały możliwości choćby częściowo swobodnego przemieszczania się po ulicach czy spontanicznego odwiedzania targowisk, co możliwe było, gdy turystom pokazywano stolicę - Pjongjang.

Dlatego Smith zapamiętał, niezapowiadaną wcześniej, wizytę na targu "dóbr luksusowych", gdzie handlowano jeansami, podróbkami torebek Louis Vuitton, czy japońskimi pralkami, najprawdopodobniej ściągniętymi z Chin. - To było jedyne miejsce, gdzie się nas nie spodziewano, które wydawało się hałaśliwe i prawdziwe, gdzie naprawdę przychodzą Koreańczycy. Wspaniale było - mówił Joe Smith.

Fatalne warunki w pokazowym mieście Korei Północnej. "Strach myśleć, co jest gdzie indziej"

Obecność takiego targu prawdopodobnie wynika z tego, że Rason to region Korei Północnej graniczący z Chinami i Rosją. To także, zamknięta przed obywatelami pozostałych części kraju, specjalna strefa ekonomiczna, gdzie Pjongjang testuje nowe rozwiązania ekonomiczne. Region funkcjonuje jak mini kapitalistyczna enklawa w socjalistycznym państwie. Wspólnie z miejscowymi swoje interesy prowadzą tam chińscy przedsiębiorcy, którzy mogą w miarę swobodnie przekraczać granicę - zaznacza BBC.

Mimo stan miasta daleki jest od zadowalającego - mówił brytyjskiej stacji Joe Smith. Wiele budynków jest zniszczonych i wygląda na opuszczone, często brakuje ogrzewania, drogi są dziurawe, chodniki nierówne. W pokoju hotelowym były popękane szyby. - Koreańczycy z północy są wrażliwi na punkcie tego, co pokazują turystom. Mieli pięć lat, żeby to naprawić. Jeśli to jest najlepsze, na co ich stać, strach myśleć, co się dzieje gdzie indziej - powiedział Joe Smith cytowany przez BBC.

REKLAMA

Komu służy turystyka w Korei Północnej? "Pieniądze trafiają do państwa"

Zgodnie z szacunkami międzynarodowych organizacji, ponad 40 proc. mieszkańców Korei Północnej jest niedożywiona i wymaga pomocy. Zwolennicy wycieczek do Korei Północnej przekonują, że odwiedzanie tego kraju pomaga tamtejszej ludności. Wskazują na szczątkowe interakcje z obcokrajowcami, które mogą podsunąć im pewne pomysły, co może mieć znaczenie dla rozwoju tak zamkniętego kraju.

Czytaj także: 

Przeciwnicy takich wycieczek akcentują jednak, że turyści pomagają reżimowi. - To nie działa tak, jak turystyka w biednych krajach, gdzie miejscowi mogą liczyć na ekstra dochód od przyjezdnych. Większość Koreańczyków nie wie nawet, że ci ludzie istnieją. Te pieniądze trafiają do państwa, czyli, w ostateczności, do wojska - mówi Joanna Hosaniak z organizacji Citizens Alliance for North Korean Human Rights. BBC zwraca także uwagę, że Pjongjang zaczął wpuszczać turystów, zanim pozwolił na wjazd pracownikom organizacji międzynarodowych i dyplomatów.


Źródła: BBC/NKNews.org/YahooNews/mbl/kor

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej