Franciszek ratuje Kościół w ruinie. Proroczy sen papieża

800 lat temu, jeśli wierzyć dawnym opowieściom, Innocenty III miał sen. Jakiś ubogi mnich podtrzymywał bazylikę św. Jana na Lateranie, jedną z najważniejszych świątyń Rzymu, której groziło zawalenie. Okazało się, że sen ten wpłynął na Kościół bardziej, niż mogłoby się śniącemu papieżowi wówczas wydawać. 

Jacek Puciato

Jacek Puciato

2025-03-19, 11:26

Franciszek ratuje Kościół w ruinie. Proroczy sen papieża
Sen papieża Innocentego III. Jeden z fresków Giotta w bazylice św. Franciszka w Asyżu. Foto: Wikimedia/domena publiczna

Papież Franciszek przyjął imię za świętym z Asyżu (jako pierwszy w dziejach biskup Rzymu!) nie bez powodu. Bliskie są mu takie ideały franciszkańskie, jak ubóstwo, ewangeliczna postawa miłości drugiego, wrażliwość na naturę, ale i także szczególna wizja Kościoła. Jaka to wizja? Kościół według Franciszka powinien wyzbyć się "dworskich zachowań" ("dwór to trąd papiestwa", mówił), powinien służyć, spieszyć z pomocą najbardziej potrzebującym, reformować się.

W 2013 roku na chwilę przed konklawe kardynał Bergoglio podkreślał: "Kościół jest powołany do tego, aby wyszedł sam z siebie i poszedł na obrzeża". Osiem wieków wcześniej podobną wizję odnowy Kościoła miał święty z Asyżu. Musiał on jednak zdobyć na swoje działanie aprobatę papieża.

Czytaj także:

Franciszek odbudowuje kościoły

REKLAMA

Działo się to w 1210 roku.

Giovanni di Pietro di Bernardone – Franciszek z Asyżu – miał wówczas niespełna trzydzieści lat. Cztery lata wcześniej ten syn bogatego asyskiego kupca przeżył nawrócenie. A później, kiedy modlił się w zrujnowanym kościółku San Damiano, miał usłyszeć głos z krzyża wiszącego nad ołtarzem: "Franciszku, idź i napraw mój dom, bo jak widzisz chyli się ku upadkowi".

Przyszły święty odczytał ten mistyczny nakaz dosłownie – i zabrał się za remont świątyni. Zdobył na ten cel fundusze, poróżnił się z ojcem, który sprzeciwiał się temu dziwnemu i niepragmatycznemu zachowaniu kupieckiego syna, w końcu zajął się pracami murarskimi.

Kiedy San Damiano wypiękniał, Franciszek kontynuował ideę "odbudowywania kościoła" - odnowił małą kaplicę pod miastem zwaną Porcjunkula. Ale czas miał pokazać, że wezwanie niebios o "naprawie domu" posiadało szersze, symboliczne znacznie. Dotyczyło nie tyle kościelnego budynku, ile Kościoła jako instytucji.

REKLAMA

W Porcjunkuli Franciszek – słuchając Ewangelii i Jezusowego wezwania do apostołów do życia w ubóstwie – uznał, że odkrył swoje prawdziwe powołanie. "Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie! Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów". Zdania te przyjął – zresztą, jak inaczej – dosłownie. Oddał kapelusz, laskę, drugą tunikę, przewiązał sznurem swoją zgrzebną suknię (popielaty habit z odpinanym kapturem). Pod jednym z asyskich kościołów zaczął głosić Ewangelię.

Franciszek swoim żarliwością porwał innych – i tak zaczęła się tworzyć mała wspólnota. Bracia wędrowali po Italii, ewangelizowali, zwracali uwagę swoim radykalnym zrzeczeniem się dóbr. Jednak kiedy władze kościele zaczęły nieufnym wzrokiem patrzyć na tych świeckich kaznodziei – a były to przecież czasy ruchów religijnych uznawanych przez Kościół za heretyckie – Franciszek uznał, że trzeba iść do Rzymu. Zdobyć na swoją działalność, na swoją formułę życia, błogosławieństwo papieża.

Święty Franciszek z Asyżu, fresk Maestro di San Gregorio w opactwie benedyktyńskim w Subiaco. Fot. Wikimedia/domena publiczna Święty Franciszek z Asyżu, fresk Maestro di San Gregorio w opactwie benedyktyńskim w Subiaco. Fot. Wikimedia/domena publiczna

Biedaczyna na rzymskich salonach

Zatem działo się to w 1210 roku.

Na Piotrowym tronie zasiadał Innocenty III. Papież, który podkreślał, że sprawuje władzę nie tylko nad Kościołem, ale nad całym światem. I założenie to realizował w bardzo konkretny polityczny sposób – podporządkowując sobie kolejne włoskie ziemie i kolejnych europejskich władców. Innocenty w działaniach chętnie sięgał po ekskomunikę, przypisywał sobie rolę ostatecznego arbitra w sprawach politycznych, zainicjował IV wyprawę krzyżową (która nie wyswobodziła Jerozolimy, ale za to złupiła Konstantynopol) oraz – w ramach walki z herezjami – wezwał do krucjaty przeciwko albigensom.

REKLAMA

Do takiego papieża udał się wraz z garstką swoich towarzyszy Franciszek. Ale – jak to pięknie pisał Jacques Le Goff w swojej monografii o Biedaczynie z Asyżu – "czy ten świecki w łachmanach, który zjawia się w kurii bogatej, tłustej, aroganckiej, by gorszycielsko głosić całkowite praktykowanie Ewangelii (…), nie jest w oczach papieża na drodze do herezji (…)"? Owszem, jest.

– Niektórzy wielcy heretycy byli w rzeczywistości reformatorami, którym się nie udało. A niektórzy wielcy święci byli blisko granicy, za którą mogli się stać wielkimi heretykami. Mogło się to zdarzyć na przykład św. Franciszkowi – przypominał w 1982 roku w Radiu Wolna Europa prof. Leszek Kołakowski.

Dlatego spotkanie Franciszka z papieżem było na początku niełatwe.

Niech Bóg da jakiś znak

Nie wiadomo do końca, jak w rzeczywistości wyglądały pierwsze audiencje Franciszka u Innocentego III, bo źródeł jest kilka. Ale na ich podstawie można historię zrekonstruować następująco.

REKLAMA

Papież, kiedy zobaczył młodzieńca z Asyżu "w ubogiej sukni, z włosami w nieładzie”, po długiej podróży z Umbrii, miał wziąć go za świniopasa. Biskup Rzymu powiedział ponoć Franciszkowi, by dał mu spokój z jakąś regułą, a swoje kazania zaczął głosić dla świń. By do nich się udał.

Franciszek uczynił to, co zalecił mu Ojciec Święty – to znaczy odwiedził miejsce przebywania rzymskiej trzody chlewnej i wybrudził się tym, czym w tych miejscach można się wybrudzić. Papież miał być tym tak zaskoczony, że spojrzał na tego Bożego szaleńca w bardziej przychylny sposób.

Franciszek przedłożył Innocentemu III swoją regułę – ewangeliczną, radykalną, bez łagodzących przypisów – czym być może i wzbudził podziw, ale i też pełen zwątpienia dystans. Bo przecież czy możliwa jest wspólnota praktykująca takie zasady? A czy nie mógłby Franciszek wstąpić do istniejących już zakonów, wszak niemało ich? Koniec końców papież miał powiedzieć Franciszkowi, by ten prosił Boga o wyjawienie Jego woli. Wówczas Kościół wyda werdykt.

Ten, który uratował przed katastrofą

Na następnej audiencji okazało się, że – być może – wola niebios została wyjawiona. Innocenty przyznał się, że miał sen (a sen w tych czasach, na wieki przed chłodnym skalpelem psychoanalizy, był traktowany jako kanał boskiej komunikacji).

REKLAMA

Biskup Rzymu widział w tym śnie bazylikę św. Jana na Lateranie – świątynię będącą wtedy częścią rezydencji papieży, zatem i symbolem Kościoła powszechnego. Bazylika ta, ku przerażeniu papieża, chyliła się w tym sennym widzeniu ku upadkowi. Ale nie zawaliła się – bo jakiś nieznajomy, wątłej postury człowiek odziany w szaty mnicha, podtrzymywał budowlę na swoich ramionach.

Innocenty III odczytał ten sen jednoznacznie. Tym ratującym bazylikę na Lateranie człowiekiem był ubogi z Asyżu. Dlatego pozwolił Franciszkowi i jego towarzyszom na głoszenie kazań.

Czy papież wyczuwał wówczas, że sen ten – jak interpretowali to później i autorzy biografii św. Franciszka, i znawcy średniowiecza – mówił nie tyle o ratowaniu zrujnowanego kościoła, ile Kościoła jako instytucji? Wśród wielu pozytywnych skutków, jakie według historyków zakon franciszkanów wywarł na Kościół, warto przywołać choćby jeden. – Idea ubóstwa, która w późnym średniowieczu w rozmaitych formach organizowała i kanalizowała niezadowolenie ludowe i dostarczyła ideologicznych haseł rozmaitym antykościelnym ruchom, została skutecznie oswojona w zakonach żebrzących, a w szczególności w ruchu franciszkańskim – podkreślał prof. Leszek Kołakowski.

Źródła: Polskie Radio

REKLAMA

Jacques Le Goff, "Święty Franciszek z Asyżu", tł. J. Guze, Warszawa 2001; Adrian House, "Święty Franciszek z Asyżu", tł. Bogumiła Nawrot, Warszawa 2002; J.N.D. Kelly, "Encyklopedia papieży", tł. Tadeusz Szafrański, Warszawa 1997.


Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej