Braun wdarł się do szpitala w Oleśnicy. "Uwięził" lekarkę
Kandydat na prezydenta Grzegorz Braun próbował dokonać "zatrzymania obywatelskiego" w szpitalu w Oleśnicy pracującej tam ginekolożki Gizeli Jagielskiej. O szpitalu stało się głośno w ostatnim czasie za sprawą publikacji na temat historii pacjentki z Łodzi, która zdecydowała się na przeprowadzenie tam aborcji z powodu zagrożenia jej zdrowia.
2025-04-16, 15:07
Grzegorz Braun w szpitalu w Oleśnicy
Lekarka Gizela Jagielska, relacjonując co wydarzyło się w oleśnickim szpitalu w środę, powiedziała, że Grzegorz Braun "wtargnął do działu administracyjnego, zagrodził mi drogę z jakimiś nieznanymi mi ludźmi i zamknął w pomieszczeniu administracyjnym, nie pozwalając mi wykonywać obowiązku lekarza przez ponad godzinę". - Obrażał mnie i kierował wobec mnie groźby, doszło też wobec mnie do rękoczynu, ponieważ jak chciałam odjeść, to byłam popychana i szarpana - powiedziała w rozmowie z PAP lekarka.
Jagielska oceniła, że w środę za sprawą Brauna w szpitalu "dzieje się kosztem pacjentek kampania wyborcza". Pytana, czy sytuacja może być pokłosiem opisania historii pacjentki z Łodzi, Jagielska powiedziała, że po części "pewnie tak". - Przeprowadzone zgodnie z prawem aborcje dzieją się codziennie, jeśli nie historia tej pacjentki, to byłaby historia innej kobiety" - wyjaśniła. Na nagraniu widać, jak Braun dyskutuje w oleśnickim szpitalu z policjantami, a wcześniej się modli. Mówi, że jest w "pracy dla Rzeczypospolitej".
- Narażaniem życia Polaków jest dopuszczanie tej pani do pracy. Dokonuję zatrzymania obywatelskiego i wzywam was panowie policjanci, byście nie dopuścili, by pani Gizela Jagielska miała kiedykolwiek kontakt z pacjentami, w tym nieletnimi - mówił kandydat na prezydenta.
REKLAMA
Pełniąca obowiązki rzeczniczka oleśnickiej policji sierżant sztabowy Karolina Walczak poinformowała, że policjanci są na miejscu w szpitalu i zabezpieczają teren, aby nie doszło tam do przepychanek i sprzeczek i aby nie ucierpieli pacjenci i pracownicy szpitala.
Aborcja w 9. miesiącu. Sprawa pani Anity
Historię pani Anity opisała 17 marca "Gazeta Wyborcza". Kobieta na późnym etapie ciąży dowiedziała się o poważnych wadach płodu. Wcześniej lekarze w Centralnym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi informowali ją jedynie o lekkiej postaci wrodzonej łamliwości kości i łagodnym przebiegu choroby. Kiedy Anita i jej mąż Maciej poznali prawdziwy obraz sytuacji, zaczęli rozważać, czy nie lepiej byłoby "oszczędzić dziecku cierpienia, nie wydając go na świat".
Złożyli więc wniosek o udzielenie świadczenia zdrowotnego w postaci przerwania ciąży ze względu na zagrożenie dla zdrowia i życia kobiety. Psychiatrzy z tego samego szpitala wydali zaświadczenie kwalifikujące ją do zabiegu z powodu tej przesłanki. Ginekolodzy jednak odmówili. Zamiast tego przymusowo zamknęli Anitę w izolatce oddziału psychiatrycznego. Dla pacjentki mieli inną ofertę: cesarskie cięcie, zrzeczenie się praw rodzicielskich i oddanie noworodka do badań i opieki "wykwalifikowanym organom państwowym". Po publikacji tekstu ministra zdrowia Izabela Leszczyna zleciła NFZ i rzecznikowi praw pacjenta kontrolę w Centralnym Szpitalu Klinicznym UM w Łodzi.
REKLAMA
- Kartonowa podobizna Trzaskowskiego na debacie TV Republika. Braun: to jest słabe
- Prof. Sowiński o debatach wyborczych: od prezydenta oczekujemy podejmowania wyzwań
- Kto wygrałby drugą turę? Najnowszy sondaż prezydencki
Źródło: PAP/ Gazeta Wyborcza/ nł/kor
REKLAMA
REKLAMA