Pepsi Arena - Legia chce wykiwać miasto?
Legia chce sprzedać prawa do nazwy stadionu przy Łazienkowskiej. Może za to dostać kwotę prawie dwa razy wyższą od czynszu, jaki płaci miastu - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
2011-04-15, 11:12
Według dziennika - Legia finalizuje już rozmowy z koncernem PepsiCo o sprzedaży praw do nazwy stadionu. Za to, by formalnie obiekt przy Łazienkowskiej zmienił nazwę na Pepsi Arena, producent napoju gazowanego miałby zapłacić klubowi 6 mln zł rocznie.
Wiesław Wilczyński, dyrektor miejskiego biura sportu twierdzi w rozmowie z gazetą, że formalnie rzecz biorąc, stadion Legii nie ma nazwy. To po prostu stadion miejski użytkowany przez Legię. Nazwa "stadion Wojska Polskiego" była nazwą zwyczajową, odnoszącą się na dodatek do obiektu, który dziś nie istnieje.
Jego zdaniem prawo do nazwy stadionu ma zatem warszawski samorząd. Obiekt stoi na miejskim gruncie, jest własnością miasta. Powstaje za pieniądze z miejskiego budżetu - będzie kosztować 465 mln zł (po odliczeniu podatku VAT, który wróci do kasy miasta - 374 mln zł).
Dlaczego zatem Legia sprzedaje prawa do jego nazwy? Wszystko przez umowę dzierżawy, jaką jesienią 2007 r., tuż przed wyborami samorządowymi, podpisał z koncernem ITI, właścicielem Legii, Kazimierz Marcinkiewicz, ówczesny PiS-owski komisarz miasta. Zawierała ona zapis: "Dzierżawca ma prawo pobierać pożytki z dzierżawionej nieruchomości w zakresie, jaki jest przyjęty dla prowadzonej przez dzierżawcę działalności (w tym pożytki z reklam, biletów, sponsoringu itp.)" - wyjaśnia "Gazeta Wyborcza".
REKLAMA
- Fundamentem umowy dzierżawy z miastem od początku było wykorzystanie przez klub jego możliwości marketingowych - przekonuje w rozmowie z dziennikiem Marek Drabczyk z zarządu Legii.
Umowę w 2008 roku renegocjowała ekipa Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wywalczono wówczas podwyżkę czynszu z kwoty 560 tysięcy złotych do 3,7 mln złotych. Zapisu stanowiącego furtkę do sprzedaży nazwy nie próbowano zmieniać - przypomina gazeta.
- Negocjacje prowadzono tak, by polepszyć pozycję miasta w stosunku do umowy podpisanej przez Kazimierza Marcinkiewicza. Udało się, między innymi podniesiony został czynsz, jaki Legia płaci za stadion - tłumaczy Wiesław Wilczyński. - Dziś, gdy sprzedano nazwę stadionu w Gdańsku, a do sprzedaży nazwy przymierza się operator Stadionu Narodowego, pewnie z większą uwagą analizowalibyśmy ten zapis. Ale trzy lata temu w Polsce nie było jeszcze żadnych doświadczeń ze sprzedażą praw do nazw obiektów sportowych - wyjaśnił w rozmowie z dziennikiem.
- Chcemy się jeszcze w tym miesiącu spotkać z władzami Legii. Naszym zdaniem zapis z umowy dzierżawy nie pozwala na jednoznaczne stwierdzenie, że to klub ma prawo do sprzedaży nazwy. Stadion oczywiście jest miejski - dodał Tomasz Andryszczyk, rzecznik ratusza.
REKLAMA
Z kolei Wilczyński narzeka, że o tej sprawie dowiaduje się z mediów. Jego zdaniem - Legia powinna z wyprzedzeniem powiadomić o sprzedaży nazwy.
man, Gazeta Wyborcza
REKLAMA