"Już nigdy nie zobaczę jej twarzy". Wstrząsające pożegnanie syna z matką

"W moim dzieciństwie każdy dzień roku był dniem Matki. Każdy poranek był dniem Matki. I południe i wieczór i noc", pisał Tadeusz Różewicz w "Matka odchodzi", jednej ze swoich najbardziej niezwykłych książek. To, co poeta napisał o swojej matce, pomagało innym – zwłaszcza w przeżywaniu bólu po starcie tej, dla której zawsze jesteśmy dziećmi.   

Jacek Puciato

Jacek Puciato

2025-05-26, 13:10

"Już nigdy nie zobaczę jej twarzy". Wstrząsające pożegnanie syna z matką
Tom "Matka odchodzi" Tadeusza Różewicza. Foto: Przemysław Chmielewski/PR

– Dziesiątki lat decydowałem się, zanim tę książkę zrealizowałem. Przyznam się, że ogłoszenie jej było bardzo trudne – mówił w archiwalnym radiowym nagraniu Tadeusz Różewicz. Jak powiedział, dostawał wiele listów od czytelników, dla których "Matka odchodzi" była pomocą w trudnych sytuacjach, związanych właśnie z doświadczeniem, które jest dla tej książki kluczowe.

Jakie to doświadczenie?


Posłuchaj

Tadeusz Różewicz o swojej książce "Matka odchodzi". Rozmawia Magdalena Mikołajczuk (PR. 2011) 2:36
+
Dodaj do playlisty

 

"Oczy Matki spoczywają na mnie"

Tytuł tej książki (wydanej w 1999) mówi już wszystko: "Matka odchodzi" to rozpisana na wiele głosów opowieść o śmierci Stefanii Różewicz zmarłej w lipcu 1957 roku. Tadeusz Różewicz towarzyszył matce w jej ostatnich chwilach.

REKLAMA

"Teraz kiedy piszę te słowa spokojne uważne oczy Matki spoczywają na mnie. Patrzy na mnie z »tamtego świata« z tamtej strony w którą ja nie wierzę", czytamy słowa Tadeusza Różewicza postawione na początku "Matki odchodzi".

– Czytając tę wstrząsającą książkę, miałam wrażenie, że oczy matki spoczywają na każdym słowie, które tu się znajdują – opowiadała w audycji Polskiego Radia Iwona Smolka, krytyczka literacka. – Składa się ta książka z tekstów Tadeusza Różewicza: wierszy, wspomnień, niezwykłego "Dziennika gliwickiego", obejmującego dwa miesiące agonii matki. Są tu także dwa przepiękne teksty pani Stefanii Różewicz ("Wieś mojego dzieciństwa" oraz "Rok 1921, 9 października" – to data urodzenia poety).


Posłuchaj

O książce Tadeusza Różewicza "Matka odchodzi" rozmawiają Iwona Smolka, Piotr Matywiecki i Leszek Szaruga. Audycja z cyklu "Tygodnik literacki" (PR, 2006) 20:09
+
Dodaj do playlisty

 

W książce znalazły się również teksty braci Tadeusza Różewicza – Stanisława, reżysera oraz Janusza, żołnierza Armii Krajowej i konspirator zamordowanego przez Niemców w 1944 roku.

REKLAMA

 Serwis specjalny poświęcony Tadeuszowi Różewiczowi:

src=" //static.prsa.pl/e6f94efd-9242-4b68-904f-6a438dce45db.file"

"Dzieciak urodził się zdrowy, tłuścioch"

Stefania Maria z Gelbardów, urodzona w 1896 roku w Lututowie pod Wieluniem, wywodziła się z rodziny żydowskiej. W 1914 roku wyszła za mąż za Władysława Różewicza. Zajmowała się domem i wychowaniem synów: Janusza, Tadeusza i Stanisława.

W tekście "Wieś mojego dzieciństwa" Stefania Różewicz wspominała – drobiazgowo opisując trudne warunki życia – Szynkielew ("gubernia kaliska, powiat wieluński"), wioskę, w której mieszkała od piątego roku życia.

Z kolei w szkicu o przyjściu na świat jej syna Tadeusza Stefania notowała m.in. "Dzieciak urodził się zdrowy, tłuścioch (…). Taki był spokojny, [że] nieraz wstawałam w nocy i zaglądałam do kołyski, czy aby się nie udusił".

REKLAMA

Imię dla drugiego synka wybrano na cześć Tadeusza Kościuszki, którego portret wisiał u Różewiczów.

"Pierwsze słowo, jakie dziecko wymówiło, było »mama«", pisała Stefania Różewicz o Tadeuszu.

Czytaj także:

Matka odeszła

REKLAMA

"Życzę Ci Mamo dobrej nocy. Żebyś chociaż mogła spać. Tyle nocy bezsennych", notował Tadeusz Różewicz w "Dzienniku gliwickim". Stefania Różewicz była już wtedy w szpitalu, zmagała się z wyniszczającą chorobą.

"Kogo ja mam prosić o łaskę, aby tak nie cierpiała", zapisał poeta jakiś czas później, kiedy mamę wypisano już ze szpitala, była  w stanie terminalnym – w domu.

Stefania Różewicz umarła 16 lipca 1957 roku.

"Oddałem ziemi moje kochanie. Moje dobre cierpiące dziecko – moją duszę", czytamy w "Dzienniku gliwickim".

REKLAMA

Czytaj także:

To Mama czytała nam Sienkiewicza 

– Jak byliśmy dziećmi, sami nie umieliśmy czytać. To mama nam czytała. Czytała nam wieczorem, jesienią szczególnie czy zimą, kiedy wieczory były długie – wspominał Tadeusz Różewicz przed radiowym mikrofonem. – Jeszcze nie było zresztą elektryczności, bo się czytało przy lampie naftowej. A jak się czytało! Sienkiewicza, "Ogniem i mieczem", "Potop". To nam mama czytała, bo miała cierpliwość. Ojciec słuchał, ale szedł spać. Nie miał tej cierpliwości.

Feliks Przyłubski, nauczyciel języka polskiego, opowiadał natomiast, że Stefania Różewicz podobno postanowiła sobie, że jej syn będzie poetą. – Ich dom był pełen książek. Ona była jak dobra wróżka, wprowadzała swoich synów w świat poezji – mówił.

REKLAMA

A na poetę zapowiadał się Janusz ("Usek", jak mówił na brata Januszka malutki Tadeusz), doskonale radzący sobie w szkole z językiem polskim. Trudniej mu jednak szło z mniej humanistycznymi przedmiotami.

– Pamiętam interwencje matki, która przychodziła i patrzyła się na mnie tymi wielkimi czarnymi oczami i mówiła: "Panie profesorze, no niech pan coś pomoże, żeby ten Janusz chociaż trójeczkę z matematyki dostał" – opowiadał Feliks Przyłubski. – No więc ja pomagać chciałem. Prosiłem kolegę: "Niech pan jeszcze przepyta tego Janusza". Kolega wracał oburzony, czerwony i mówił: "Ależ proszę pana, pytałem go najprostszych rzeczy! On nie wie, co to jest mantysa!".

"Nie zawiozłem mamy nad morze"

– To książka o uczuciach wszystkich dzieci – mówił w Polskim Radiu Tadeusz Różewicz o "Matce odchodzi". – Chciałem to też napisać, bo więzi międzyludzkie w ostatnich czasach strasznie się rozluźniły. To, że młodzi potrzebują starych, a starzy młodych, zostało zapomniane.

"Matka odchodzi" to bowiem książka bardzo uniwersalna i bardzo intymna.

REKLAMA

"Obiecywałem Mamie trzy rzeczy, że zaproszę ją do Krakowa, że pokażę Zakopane i góry, że pojadę z Mamą nad morze", pisał poeta.

Obietnice, przyznał, nie zostały dotrzymane.

Czemu nie zawiozłem jej nad morze, nie usiadłem razem nad brzegiem?, pytał sam siebie, pół wieku po śmierci matki, poeta. Czemu nie pojechałem z nią do Krakowa, nie pokazałem kościoła Mariackiego?

To zapisane na kartach "Matki odchodzi" wyznanie jest przejmujące i bardzo gorzkie. "Nigdy nie zobaczę jej Twarzy i oczu i uśmiechu, kiedy patrzy na morze". "Nie mam nawet tej pociechy, że Mama »na tamtego świata« idzie przez Planty, przez Kraków, na Wawel...".

REKLAMA

Przygotowanie na co, co nieuchronne

W jakim sensie "Matka odchodzi", jak pisali po jej wydaniu poruszeni czytelnicy, pomaga? Zwłaszcza w obliczu śmierci najbliższej osoby?

Może robi to, co każda wielka literatura: umiejętnie nazywa to, co najtrudniejsze do nazwania. Podsuwa słowa i obrazy, w których można się rozpoznać. Które pomagają coś zrozumieć (nawet jeśli jest to świadomość naszej niewiedzy i kruchości), pomagają coś wypłakać.

Słowa i obrazy, które przypominają o czymś najważniejszym ("dlaczego nie dotrzymałem obietnic?").

Które budują wspólnotę nieuchronnego doświadczenia "odejścia".

REKLAMA

– Każdy z nas będzie musiał się z tym konfrontować. Poprzez takie teksty jak "Matka odchodzi" gdzieś się na to przygotowujemy – mówił w Polskim Radiu Michał Zdunik, reżyser słuchowiska na podstawie książki "Matka odchodzi".

Czytaj także:


"To, co w naszym domu było najdroższe i najpiękniejsze, to Mama", napisał Stanisław Różewicz, reżyser, młodszy brat Tadeusza, w tekście kończącym jedną z najpiękniejszych w polskiej literaturze książek o matce.

Źródło: Polskie Radio

REKLAMA

Tadeusz Różewicz, "Matka odchodzi", Wrocław 2000 (w cytatach zachowano oryginalną interpunkcję); Magdalena Grochowska, "Różewicz. Rekonstrukcja I", Warszawa 2021. 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej