ABW bada sprawę pożaru
Pożar wybuchł w czwartek wieczorem przy ul. Powstańców w Ząbkach pod Warszawą. Ogień objął poddasze trzech połączonych ze sobą budynków mieszkalnych. Mieszkania znajdujące się na czwartej i piątej kondygnacji zostały niemal całkowicie zniszczone. Niższe piętra zostały zalane podczas akcji gaśniczej. Dach nad głową straciło ok. 500 osób.
Sprawą interesuje się Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego - podaje "Rzeczpospolita". Dodaje, że "ABW sprawdza, czy zdjęcia lub nagrania płonącego budynku w podwarszawskich Ząbkach trafiły na rosyjskie portale, a jeśli tak, to jakim kanałem" i że jest to "jeden z elementów weryfikacji możliwych tropów".
Szef MSWiA Tomasz Siemoniak wskazał podczas konferencji w Ząbkach, że śledczy "nie wykluczają żadnych scenariuszy". "Jeśli odkryjemy działania służb rosyjskich, to na pewno bardzo chętnie o tym poinformujemy" - wtórował rzecznik resortu Jacek Dobrzyński we wpisie na X. Wspomniał, że ABW zbiera obecnie informacje, analizuje je i weryfikuje pod kątek ewentualnej dywersji.
Błyskawiczne tempo rozprzestrzeniania się ognia
Dziennik zwraca uwagę na tempo, w jakim rozprzestrzenił się pożar. W 10 minut objął najwyższe kondygnacje całego kompleksu mieszkalnego. W ocenie strażaków to zdarzenie dorównywało (jeśli chodzi o tempo rozwoju pożaru) spłonięciu hali targowej przy ul. Marywilskiej.
- Pierwsze zastępy zawodowej straży były na miejscu po 11 minutach od zgłoszenia, a dwie minuty później dojechała OSP i kolejne ekipy. Pożar był już znacznie rozwinięty. W ciągu 10 minut rozprzestrzenił się na całe pierwsze skrzydło budynku, zaczął się palić łącznik i drugie skrzydło - opowiadał "Rz" rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej Karol Kierzkowski. Z kolei były zastępca komendanta głównego PSP, Ryszard Gosset, wtórował, że "ogień zajmował budynek z prędkością błyskawicy", co było "szokujące nawet dla pożarników".
Ekspert: podejrzewam podpalenie
Gosset zaznaczył, że wprawdzie najwyższa kondygnacja była skonstruowana z drewna, niemniej "gdyby ogień przemieszczał się naturalnie, to po drodze powinny go zatrzymać wentylatory, które blokują takie migracje".
- W mojej ocenie tam nie było jednego źródła ognia. Powiem wprost: podejrzewam, że to było podpalenie - komentuje dla "Rz" Waldemar Jiers, biegły ds. pożarnictwa i były komendant PSP w Szczecinie. Jego zdaniem, gdyby ogień nie został podłożony, stopniowo ogarniałby kolejne części budynku - tempo jego rozprzestrzeniania się nie byłoby tak wysokie.