Przerwa techniczna. Pociąg ruszył bez zapowiedzi, pasażerowie stracili 50 tys. zł

Podróż trwała długo, było gorąco. Zatem gdy usłyszeli o przerwie technicznej, wyszli pospacerować, kupić zimny napój. Pauza w podróży miała trwać 45-60 minut. Gdy podróżni wrócili, pociągu nie zastali. A w środku były ich cenne rzeczy. I nie wszystkie udało się odzyskać.

2025-07-28, 09:47

Przerwa techniczna. Pociąg ruszył bez zapowiedzi, pasażerowie stracili 50 tys. zł
Pasażerowie jechali na festiwal muzyczny do Czech. W pociągu zostawili cenne rzeczy. Foto: Marek BAZAK/East News

Racibórz. Zostawili w pociągu swoje rzeczy, niektóre zniknęły

Zmartwieni pasażerowie podzielili się swoją historią z "Gazetą Wyborczą". Czują się bezsilni - zostawili w pociągu Intercity swoje cenne sprzęty. Niektóre zniknęły.

Pan Tomasz i pani Katarzyna jechali pociągiem IC 105 z Warszawy Centralnej do Ostrawy, odjeżdżającym o godzinie 6.09. Na miejscu mieli być o 10.49. Jak opisuje "Gazeta Wyborcza", na stacji Racibórz pasażerów poinformowano o przerwie technicznej, która miała trwać minimum 45-60 min. Dlatego część podróżnych zdecydowała się rozprostować nogi, kupić coś do jedzenia i picia.

Pan Tomasz i pani Katarzyna wrócili po około 30 minutach. Niestety, pociąg na nich nie zaczekał. I odjechał, jak mówią, bez żadnych zapowiedzi. Ponieważ w przedziale zostały ich sprzęty, szybko zgłosili sprawę do obsługi na stacji PKP Racibórz. Tam odesłano ich do infolinii PKP. Gdy opisali sprawę osobie na dyżurze, obiecała, że oddzwoni.

Pędzili za pociągiem. Część bagażu odzyskano

Podróżni nie dali za wygraną i ruszyli za pociągiem. W międzyczasie usłyszeli, że polskie PKP Intercity nie jest w stanie pomóc, bo pociąg jest na terenie Czech. Dzwonili zatem na czeską infolinię. I po pewnym czasie usłyszeli odpowiedź, że nie można nic zrobić, bo pociąg dojechał już do Austrii.

Pan Tomasz zgłosił zgubę na stronie internetowej kolei Czech i Austrii. A odzyskał część swoich rzeczy, bo na Instagramie odezwał się Polak pracujący w Wiedniu. Pytał, czy nie zostawili bagażu w pociągu do stolicy Austrii. Tyle że na przesłanych zdjęciach nie było widać torby na laptopa, z komputerem i kluczami do mieszkania - mówi pasażer. Straty ocenia na 50 tysięcy złotych.

Odpowiedź kolei: pasażer odpowiada za swój bagaż

"Wyborcza" zwróciła się z prośbą o komentarz do PKP Intercity. Jak czytamy, Maciej Dutkiewicz, rzecznik prasowy PKP Intercity, przekazał, że kierownik pociągu "informował podróżnych o przyczynie i przewidywanym czasie postoju, zaznaczając, że czas ten może ulec zmianie". Jak relacjonuje "Wyborcza", rzecznik przekazał, że postój na stacji Racibórz trwał 28 minut, a pasażerów proszono, by nie oddalali się od pociągu. Do tego nikt ze współpasażerów nie zgłosił braku podróżnych ani pozostawionego bagażu.

Zgłoszenie zostało przyjęte przez infolinię i przekazane do Centrum Wsparcia Klienta, gdy pociąg był już na terenie Czech - czytamy. Rzecznik dodał, że zgodnie z regulaminem przewozu pasażer odpowiada za swój bagaż. Reklamacja jest rozpatrywana.

"Wyborcza" poprosiła też o komentarz radcę prawnego Tymoteusza Machowskiego. Jak ocenił prawnik, pasażer musi wykazać, że do utraty jego bagażu doszło "w wyniku zawinionego działania przewoźnika". Dodał, że potrzeba byłoby udowodnić, że do utraty bagażu nie doszło w trakcie postoju. Pasażerowie zgłosili sprawę policji, wnieśli o wszczęcie postępowania w sprawie bagażu oraz wystąpili do PKP Intercity o zabezpieczenie i udostępnienie nagrania monitoringu. 

Czytaj także:

Źródło: Gazeta Wyborcza/inne/k

Polecane

Wróć do strony głównej